Niedziela na PNA nie jednego afrykańskiego sympatyka futbolu mogła wpędzić w chorobę. Zaczęło się od meczu Wybrzeża Kości Słoniowej z outsiderem Sierra Leone. Napakowana gwiazdami drużyna „Słoni” od początku robiła wiele, by nie zapewnić sobie zwycięstwa nazbyt szybko. W 12 minucie rzut karny zmarnował Frank Kessie – strzał piłkarza Milanu obronił nowy bohater narodowy Sierraleończyków Mohamed Kamara.
W 25 minucie gola na 1-0 zdobył Sebastien Haller, jednak po przerwie Iworyjczycy ponownie utrudnili sobie życie, pozwolając opontentom na wbicie wyrównującej bramki. Kiedy jednak Nicolas Pepe w 65 minucie trafił na 2-1 wielu uznało, że emocje w tym meczu się skończyły. Mimo mizernej gry faworyta, trudno było uwierzyć, że Sierra Leone będzie w stanie przeprowadzić jeszcze jedną akcję bramkową.
I rzeczywiście, nie było w stanie. A mimo tego, mecz zakończył się remisem – wszystko za sprawą nieprawdopodobnego wprost błędu iworyjskiego bramkarza w doliczonym czasie gry. W zupełnie niegroźnej sytuacji, po otrzymaniu podania głową od kolegi z obrony Badra Ali Sangaré… A zresztą, tu nie ma co opowiadać, to trzeba zobaczyć!
— Out Of Context Football (@nocontextfooty) January 16, 2022
Absurdalny charakter całej sytuacji tylko potęguje fakt, że Sangaré przy „interwencji” doznał kontuzji, przez którą nie był w stanie dokończyć meczu. Między słupki wszedł więc prawy obrońca Serge Aurier.
Sprawa ma jednak także przykry kontekst. W poniedziałek okazało się, że tego dnia nad ranem zmarł ojciec bramkarza reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Media nie podają póki co, czy był to nagły wypadek czy efekt dłuższej choroby – prawdopodobne jest jest, że Sangaré zwyczajnie był w niedzielę myślami poza boiskiem i w ogóle nie powinien grać w tym meczu.
Niesamowita końcówka meczu #CivSle fatalny błąd i kontuzja bramkarza Iworyjczyków. Na bramkę wchodzi Serge Aurier 🧤 pic.twitter.com/p4nLXI9l15
— Dominik Górecki (@DominikGorecki4) January 16, 2022
Nieporadność piłkarzy z Wybrzeża Kości Słoniowej mogła wydawać się trudna do przebicia. Znaleźli się jednak śmiałkowie, którzy rzucili „Słoniom” rękawicę.
Mowa o obrońcach tytułu – Algierczykach. „Lisy Pustyni” były zdecydowanym faworytem starcia z Gwineą Równikową, dość powiedzieć, że wartość algierskiej kadry to blisko 190 milionów euro , podczas gdy cała reprezentacja Gwinejczyków jest warta niecałe… 6 milionów (dane transfermarkt.de). Nic dziwnego, że za zwycięstwo Gwinei Równikowej bukmacherzy płacili w stosunku nawet 1 do 12.
I jeśli ktoś faktycznie postawił w tym meczu na kopciuszka, zapewne właśnie rezerwuje bilet na Malediwy. Mecz zakończył się zwycięstwem 1-0 Gwinejczyków po tym, jak Algieria dała prawdziwy pokaz gry bez wizji i pomysłu. Przy 69-procentowym posiadaniu piłki Ryad Mahrez i spółka oddali tylko 3 celne strzały, dla porównania rywale uderzalo w światło braki aż 4 razy. Obrońcy tytułu nabijali więc podania, a skazywani na porażkę przeciwnicy postawili na konkrety.
Warto dodać, że dla Algierii to już druga potężna wpadka w tej edycji turnieju po remisie 0-0 ze Sierra Leone. W konsekwencji drużyna prowadzona przez Djamela Belmadiego sensacyjnie zamyka tabelę grupy E i jest o krok od sensacyjnego odpadnięcia z PNA. W czwartek obrońca tytułu stoczy bój o pozostanie w turnieju – z Wybrzeżem Kości Słoniowej.
Kursy na wszystkie mecze Pucharu Narodów Afryki znajdziesz na stronie forBET. Zapoznaj się z ofertą