Oczywiście, że nie chciałbym, aby Głowacki był od teraz bohaterem lokalnych gal z garstką fanów na trybunach i w konfrontacji z zawodnikami o kilka półek niżej. Realia natomiast są takie, że kariera Główki od bardzo dawna była bardzo skomplikowana, a intensywność jego pojedynków niska. Polak w lipcu skończy 35 lat, a w przeszłości wielokrotnie jego zaplanowane starcia nie dochodziły do skutku. Problemy ze zdrowiem, przekładane walki z winy organizatora, zamieszania promotorskie czy COVID, który wstrzymał światowy boks – przyczyn jest dużo. Potencjalne jego trzy czy cztery pojedynki na odbudowanie, które w przypadku zwycięstwa mogą pomóc mu wrócić do czołówki, to jednak kolejne dwa lata i to przy dobrych wiatrach.
Głowacki w pojedynku z Marco Huckiem zasłynął z tego, że nie pęka na robocie i zawsze walczy do końca. W sierpniu 2015 roku nikt na niego nie stawiał – kibice i dziennikarze byli przekonani, że to będzie kolejna łatwa obrona pasa mistrzowskiego przez Niemca, który przez długie lata nie mógł znaleźć pogromcy. Główka jednak wstał i poszedł na całość – walczył do upadłego i koniec końców w fantastyczny sposób znokautował Hucka. Zdobył tytuł mistrzowski, mimo że było to wbrew jakiejkolwiek logice.
Później Głowacki miał sporo swoich problemów, ale nie był zbyt wylewny w swoich przemyśleniach. Trenował, zasuwał i rzadko kiedy na cokolwiek marudził. Bił się w sali gimnastycznej w rodzinnym Wałczu i na małej hali w Nysie, bo chciał podtrzymać aktywność sportową. Artur Szpilka marudziłby, że walczy za frytki, a Główka zaciskał zęby i brał wszystko, co mu zaproponowano. Za każdym razem mówił, że marzy tylko o jednym – o pasie mistrzowskim. Cała reszta nie ma dla niego aż takiego znaczenia.
I po tych wszystkich chwytających na serce historiach, po tym, jak Głowacki przegrał wczoraj w bardzo wyraźny sposób z Okolie, pojawia się opinia, że Główka poleciał do Londynu po kasę. Chciał przegrać jak najmniej obciążając swoje zdrowie i zgarnąć potężną sumę, która pomoże mu w przyszłości.
Po prostu, to był wyjazd po kasę. Za duża różnica. Główka chciał przegrać z jak najmiejszym uszczerbkiem dla zdrowia i to się udało …
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) March 20, 2021
Czytam takie komentarze i nie wierzę, że ktoś tak jedną wiadomością potrafi krzywdzić byłego mistrza świata i jednego z największych wojowników tej dyscypliny sportu w naszym kraju. Gdyby takie słowa padły pod adresem kogo innego – okej, można je analizować i poddawać weryfikacji. Ale taka opinia o Głowackim, który przez ostatnie 21 miesięcy trenował po to, aby w końcu dostać swoją szansę? Mimo przeciwności losu i wszystkich problemów, o których nigdy publicznie się nie wypowiadał?
Twitter jest bezpłatny i można z niego do woli korzystać. Można pisać co się chce i nie ma to żadnych konsekwencji. Czasami jednak warto wylogować się i zamknąć komputer, bo przemyślenia są bardzo nietrafione, a autor wypowiedzi uchodzi za szaleńca, który kompletnie nie zna się na rzeczy. Głowacki był słabszy, nie miał pomysłu, widać było po nim rdzę ringową i nie trzymał ciosu? Wszystko się zgadza. Głowacki pojechał do Anglii tylko po wypłatę? To niesmaczny żart, którego nie będę w stanie przez dłuższy czas przetrawić.
Jakub Borowicz