Dzisiaj kolejne mecze w piłkarskiej Ekstraklasie, lecz ciężko przejść obojętnie obok wydarzeń, które miały miejsce w ostatniej kolejce. Cały sportowy poziom (żartuję, nie było nic takiego) został przysłonięty przez aferę w Białymstoku – włodarze Jagiellonii zdecydowali, że kibice Legii nie wejdą na stadion, a pretekstem do tego miały być flagi kibiców z Warszawy. Przez ostatnie dni obie strony przedstawiły swoje argumenty i wszyscy czekamy, jakie stanowisko w sprawie zabierze Komisja Ligi. Cokolwiek jednak mieliby zrobić kibice, tamtego wieczoru patologię zaprezentowali zawodnicy, przebywający wówczas na murawie.
Hitowe starcie. Mecz, który może zadecydować o losach mistrzowskiego tytułu. Mobilizacja kibiców z obydwu miast. Analizy, przewidywania – może jednak ten wyścig nabierze rozpędu, a my wreszcie zobaczymy coś ciekawego. Przychodzi dzień meczowy. I co? Dwa celne strzały. Powtarzam, dwa celne strzały. Ale nie to, że jednej czy drugiej drużyny – obu. Tak wyglądają piłkarskie hity w wersji polskiej, tak wyglądają drużyny, które rozważają, czy są wreszcie gotowe na odpadnięcie w eliminacjach Ligi Mistrzów, czy raczej standard i Liga Europy. Doskonale rozumiem, że zespół może mieć kryzys, być w gorszej dyspozycji, lecz jeżeli taki stan utrzymuje się przez większą część sezonu to walczy o utrzymanie, a nie rozpoczyna w głowie przygotowania do europejskich pucharów.
To, co zobaczyłem w Białymstoku, przeszło moje najśmielsze oczekiwanie. Na całe szczęście wniosek o akredytację złożyłem na tyle późno, że raczej wiedziałem, że Jagiellonia go odrzuci (szkoda, że z takim wyprzedzeniem nie wiedzieli tego fani z Łazienkowskiej). I choć gdzieś przez pierwsze trzy sekundy po otrzymaniu takiego komunikatu było mi przykro, to dzisiaj jestem bardziej zdołowany z tego powodu, że straciłem 75. minut życia na oglądanie w telewizji czegoś, co nawet nie miało aspiracji do bycia gierką treningową. Żeby było jasne – nie wymagam od zawodników naszej rodzimej ligi jakiegoś niesamowitego poziomu, genialnych zagrań, nawet pięknych bramek. Po prostu chciałbym widzieć, że jeżeli na boisku spotykają się dwa zespoły, to w każdym z nich jest choć najmniejsza cząstka dążąca do tego, aby odnieść zwycięstwo. W Białymstoku nie dałem rady tego zauważyć. Widziałem zbieraninę dwóch jedenastek, która wyglądała jak zrzucona z helikoptera na bezludną wyspą – zupełnie nie wiedzieli gdzie są, po co, ani co mają robić.
Od sezonu 2013/14 do teraz tylko dwa zespoły próbowały zbliżyć się wynikiem strzeleckim do wyniku Legii w Białymstoku, który wyniósł 1 strzał / 0 celnych:
– sezon 2014/15 – GKŁ w meczu 29. kolejki z LGD
– sezon 2015/16 – WIS w meczu 18. kolejki z LPO
W obu meczach strzały: 2/0.— EkstraStats (@EkstraStats) May 7, 2018
Może wiceprezes Jagiellonii, p. Agnieszka Syczewska, naprawdę chciała dobrze. Może flagi było tylko jedynie pretekstem, aby uchronić choć część kibiców przed oglądaniem tej imitacji futbolu. Wizerunkowo nie był to zbyt przemyślany ruch, ale jak najbardziej to rozumiem. Osiągnięto genialny efekt, bo zamiast dyskutować o tym, jak Jagiellonia nie potrafiła wygrać starcia z samymi sobą, ostatnie trzy dni spędziliśmy na dyskusjach, jak to w końcu było z tymi kwestiami bezpieczeństwa, a naprawdę mało dyskutowaliśmy o poziomie sportowym (wiem, wiem, bo w sumie nie było coś). Jeżeli jednak ktoś po takim meczu wmawia mi, że największą patologią polskiej piłki są kibice, którzy przychodzą na stadion, z jakichś powodów wydają zarobione pieniądze na to, aby później obejrzeć dwa celne strzały w meczu, to powinien najpierw zobaczyć kogo zatrudnia i ile tym ludziom płaci.
A. Syczewska: "Liczyliśmy na to, że mając tę wiedzę wcześniej, kibice Legii przyjadą bez flag." #WeszloFM
— Weszło FM (@WeszloFM) May 7, 2018
Absolutnie nie lekceważę tutaj kontekstu kibicowskiego – ten weekend stał pod znakiem jakichś totalnych absurdów, gdy policjanci zatrzymali przedszkolankę trzymająca sektorówkę podczas meczu Pogoni Szczecin lub kontrolowane miejsce zamieszkania fanów przybywających na stadion Rakowa Częstochowa. Czasami odnoszę natomiast wrażenie, że wiele osób ze środowiska piłkarskiego przykrywa dyskusją o kibicach aspekty związane z poziomem sportowym – a bo nasza rodzima, to musimy ją kochać tak czy tak, a bo za małe pieniądze, a w ogóle tak jest cały czas, to co się Pan czepiasz. Ci ludzie chcą najpierw zrobić porządek z fanami, a potem może łaskawie pomyślą, jak to zrobić, żeby było choć troszkę ciekawiej na boisku. Podpowiadam – jeżeli tak będzie działo się dalej, prawdziwi kibice zaczną znikać ze stadionów. I tak mają dużo cierpliwości, ale da się zauważyć, że i oni nie wytrzymują. W ich miejsce zaczną się zaś pojawiać osoby, które za nic będą miały oglądanie meczów (bo przecież nie ma czego) i zaczną robić burdy, żeby jakkolwiek się rozerwać. Taki właśnie jest główny powód wiele tego rodzaju zachowań – nuda. Jeżeli polskie zespoły wciąż będą prezentować coś poziomu psa rasy ratler, będzie naprawdę ciężko znaleźć gdzieś pomiędzy źdźbłami trawy choć trochę rozrywki, a przecież jakoś trzeba się rozerwać przy meczu.
Polska Policja działa dla statystyk, słabszych zatrzymują, oskarżają, a prawdziwych przestępców się boją i omijają szerokim łukiem, nie bronią i nie chronią tylko 'łupią… https://t.co/5W166x3rYy
— Informacje&rozrywka (@anglia4u) May 8, 2018
Nie chcę tutaj nikogo przekonywać, że kwestie kibicowskie są rozwiązane i możemy już przestać o tym dyskutować – problemy wciąż się pojawiają i obowiązkiem całej społeczności piłkarskiej jest ich jak najszybsze zażegnanie. Czasami mam jednak wrażenie, że cała odpowiedzialność za zło polskiej piłki spada na fanów, także pod względem sportowym. Bo przecież skoro ludzie na stadionie nie potrafią się zachować, to po ich wpuszczać? Po co dla nich dobrze grać? A nie, ja już wiem, o co chodzi – my chcemy rzucić wyzwanie Zachodowi! To dlatego te emocje są tak przeciągane w czasie – w Anglii, Niemczech, Francji mistrza poznaliśmy już na wcześniejszym etapie sezonu i nie było za bardzo czym się emocjonować. Lech, Jagiellonia, Legia – jak Wyście mnie zaimponowali w tej chwili!
Już po tym dość kontrowersyjnym żarcie. Jakoś dokończmy ten sezon i módlmy się, żeby zespoły, które awansują do europejskich pucharów dostały trzy razy drabinkę pokroju Dundalk i Legii w Lidze Mistrzów. W tej kampanii ligowej zobaczymy mistrza Polski z losowania audio – tele i choć po fakcie każdy zespół ma pełne prawo szczycić się takim tytułem, to gdzieś do sierpnia powinien mieć spokój z planowaniem podróży po Europie. A my ciągle o tych biednych kibicach…
Karol Czyżewski