Jacek Hafka, infosport.pl: Jak pan myśli, na co stać reprezentację Polski na mundialu w Katarze? Wyjście z grupy to max? (rozmawialiśmy tuż przed meczem z Holandią – przyp. red.)
Patryk Kun, piłkarz Rakowa Częstochowa: – Na pewno stać na wiele. To jest dobra drużyna, ma bardzo dobrych zawodników i wydaje mi się, że mamy duże szanse na wyjście z grupy, potencjał ku temu jest. Myślę, że spokojnie Polska może być „czarnym koniem” turnieju, ale podstawowym celem jest wyjście z grupy.
Jak zwykle na podobnych imprezach najważniejszy będzie pierwszy mecz z Meksykiem?
– Tak, to ekipa, z którą będziemy bić się o awans. Nie można jednak lekceważyć przeciwnika w drugim meczu, czyli Arabii Saudyjskiej. Wszystkim się wydaje, że to kadra z Bliskiego Wschodu i dlatego będzie łatwiej, ale moim zdaniem na Mistrzostwach Świata nie ma przypadkowych drużyn, więc z każdym trzeba będzie zagrać dobre spotkanie, żeby zapunktować. Wiadomo, że pierwszy mecz ustawia rywalizację, ostatnio przy okazji dużych turniejów początek nam nie wychodził i później trudno było już walczyć o wyjście z grupy. Oby w Katarze było tak, jak podczas Euro 2016, gdzie Polska wygrała w pierwszym spotkaniu z Irlandią Północną, co dobrze nas nastawiło i ostatecznie doprowadziło aż do ćwierćfinału.
Zaczęliśmy od reprezentacyjnego tematu nieprzypadkowo: jesteśmy w trakcie kolejnych meczów w ramach Ligi Narodów i tu od razu nasuwają mi się dwa kolejne pytania. Pierwsze: czy powołanie do kadry Czesława Michniewicza to było najlepsze, co pod kątem indywidualnym spotkało pana w dotychczasowej karierze?
– To było moje marzenie z dzieciństwa, żeby zadebiutować w reprezentacji, aczkolwiek podczas dwóch zgrupowań nie udało mi się to. Samo powołanie jednak było dużą sprawą dla mnie. Już jako młody chłopak marzyłem, żeby zagrać z orzełkiem na piersi, teraz byłem tego blisko. No i miałem okazję przebywać na zgrupowaniu z topowym zawodnikiem na świecie, Robertem Lewandowskim. Super, że mogłem z nimi trenować i sprawdzić, jak to wszystko wygląda od środka. Nie pojechałem na obecne zgrupowanie, ale wiem, że jestem w szerokiej kadrze i po prostu muszę lepiej grać w klubie, prezentować lepszą formę.
Jacek Bąk w jednym z wywiadów przyznał: „Za złe szkoleniowcowi mam to, że nie sprawdził ani Pestki, ani Kuna. Tu nie ma co ich oswajać z reprezentacją, tylko przetestować. Być na wycieczce mogli w tym czasie, ale na jakichś egzotycznych wyspach”. Nie ma pan jednak żalu do selekcjonera, że zwłaszcza w czerwcowych meczach Ligi Narodów nie dał panu szansy?
– Jest lekkie rozczarowanie, ale taka była decyzja trenera. Miał taki, a nie inny pomysł na te wszystkie cztery mecze i tyle. Byłem gotowy do gry, ale nie, nie mam żalu do selekcjonera. Na zgrupowaniu była duża grupa zawodników i z kogoś musiał zrezygnować, padło na mnie. Cóż, takie jest życie, a ja nie mam o to pretensji. Dużą nobilitacją było dla mnie, że dostałem kolejne powołanie, choć zawsze chce się grać i łapać minuty na boisku. Takie jest jednak życie piłkarza. Trzeba czasem być cierpliwym i robić swoje. Ta sytuacja dała mi większego kopa i uświadomiła, że muszę grać jeszcze lepiej, by dostać kolejną szansę.
Przejdźmy do spraw Rakowa. Czy w Częstochowie są jeszcze ślady piłkarskiego kaca z powodu odpadnięcia z Ligi Konferencji po niezwykle emocjonujących meczach ze Slavią Praga? Oglądając mecze Lecha Poznań nie myślicie: „Kurczę, szkoda, że nas już tam nie ma”?
– Nie, już nie ma kaca. Było rozczarowanie bezpośrednio po meczu, bo byliśmy naprawdę bardzo blisko awansu. Trzy dni później mieliśmy już kolejny mecz i trzeba było się na nim skupić. Nie ma co rozpamiętywać, choć trzeba wyciągać wnioski, co zresztą zrobiliśmy.
Raków miał świetną okazję, by jeszcze mocniej zaistnieć w Europie.
– Wielka szkoda, że tak się nie stało. Każdy chciał zagrać te kilka meczów więcej, bo to super doświadczenie dla każdego z nas. Mecze w Europie są na innym poziomie, mają inną otoczkę. Nie zamknęliśmy tego spotkania w Pradze, straciliśmy bramkę w ostatniej minucie meczu i odpadliśmy. Ale patrzymy przed siebie. Walczymy o wygranie Pucharu Polski i ligi, skupiamy się na każdym kolejnym meczu, co stało się naszym hasłem przewodnim. Wydaje mi się, że dobrze zareagowaliśmy po meczu ze Slavią, bo w Ekstraklasie wygraliśmy dwa mecze. Okej, potem przyszła porażka z Cracovią, ale później wygraliśmy z Legią i Radomiakiem, więc ta reakcja była dobra. Mamy nadzieję, że za rok znowu zagramy w europejskich pucharach.
Raków jeszcze nie otworzył sobie na oścież drzwi w Europie, za to przebojem wdarł się do ekstraklasowej czołówki, zdobywając wszystko poza… Zapytam wprost: jest ciśnienie na sięgnięcie w tym sezonie po mistrzostwo Polski?
– Osobiście tego nie czuję. Są oczekiwania, żeby zrobić ten kolejny krok, bo dwa razy z rzędu byliśmy wicemistrzami i naturalne, że celem jest tytuł mistrzowski, ale ja podchodzę do tego na chłodno. Trzeba każdego dnia pracować, trenować i dawać z siebie 100 procent w każdym meczu i jeśli takie będzie nasze podejście, to prawdopodobieństwo zwycięstwa w lidze będzie większe. To jest sport, a trzeba też pamiętać o przeciwnikach: Legia odbudowała się po poprzednim sezonie, Pogoń będzie walczyła, Lech złapał formę po zadyszce z początku sezonu. Zobaczymy. Ja skupiam się na konkretnej pracy w każdym kolejnym dniu.
W obecnym sezonie nie zapisał pan jak dotąd przy swoim nazwisku ani asysty, ani gola. Raczej to pana martwi czy wie pan, że prędzej czy później te liczby się u pana pojawią?
– Mam świadomość, że to słabo wygląda. Pracuję nad tym i liczę, że w kolejnych meczach otworzę ten worek i te statystyki poprawię. W meczu z Radomiakiem miałem sytuację bramkową, ale źle przyjąłem piłkę. Ważne jednak, że mam te opcje. Cały czas pracuję nad ostatnią fazą strzału czy podania, ale istotne jest też to, żeby skupiać się na odpowiednim poruszaniu się po boisku, timingu i lepszym zgraniu z kolegą, który podaje piłkę. Najlepsze w takiej sytuacji, jak w tej chwili moja to praca i cierpliwość, że ona w końcu zaowocuje.
W Rakowie ma pan kontrakt do końca czerwca przyszłego roku. Wiem, że skupia się pan na tym, co tu i teraz, ale czy gdyby kiedyś w przyszłości pojawiła się opcja wyjazdu zagranicę np. do Turcji czy Grecji skorzystałby pan?
– Trudno powiedzieć. Nie rozmyślam nad tym. Trwają rozmowy z Rakowem o przedłużeniu umowy, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Do ewentualnego wyjazdu podchodzę spokojnie. Najważniejsze jest, żebym robił progres z każdym treningiem i każdym meczem. Nie ma sensu skupiać się na myśleniu o przyszłości.
Gdzieś przeczytałem, że pana marzeniem z dzieciństwa jest dom na Hawajach. To dalej aktualne?
– (uśmiech) Dom na Hawajach? Nie pamiętam, żebym coś takiego mówił. W każdym razie temat Hawajów to daleka przyszłość, choć interesują mnie inwestycje. Staram się odpowiednio lokować pieniądze, żeby zabezpieczyć przyszłość.
Rozmawiał: Jacek Hafka