„Jesteśmy przepotężną reprezentacją, interesuje nas tylko złoto” – powiedział w telewizyjnym materiale puszczonym przed zawodami, Maciej Janowski. Zasadniczo to się zgadza, bo do walki w SoN moglibyśmy spokojnie wystawić kilka równorzędnych drużyn. Co z tego jednak, skoro o powodzeniu lub porażce decyduje jeden konkretny dzień w bardzo konkretnych warunkach.
No regrets for @MaciejJanowski1, after a mistake last year cost Poland FIM #SpeedwayOfNations gold in Manchester… 🇵🇱 pic.twitter.com/XDO3EUK4GK
— FIM Speedway of Nations (@SpeedwayGP) July 27, 2022
Oglądając 1. półfinał Speedway Of Nations, oprócz niespodziewanych nerwów do samego końca, towarzyszyły nam myśli w rodzaju: „fajny ten „światowy” żużel, taki prowincjonalny”. To, że z niezwykle wymagającego toru w Vojens wiało nudą, bo sposób przygotowania nawierzchni praktycznie uniemożliwiał walkę na dystansie, to jedno. Drugie: przecież te zawody, na półfinałowym etapie, właściwie nikogo nie interesują. Na stadionie (-kolebce duńskiego żużla, wybudowanym pośrodku niczego przez Ole Olsena) zjawiła się garstka ludzi, przez gardło nie przechodzą więc hymny o wielkiej randze i prestiżu imprezy spod znaku SoN, a pisanie o „święcie żużla” jest mocno na wyrost. „Święto” zresztą miało odbyć się w nieodległym Esbjergu, ale choroba jednego z najważniejszych miejscowych działaczy, Larsa Guldagera Dyhra, sprawiła, że wszystko się posypało. Na zaledwie nieco ponad dwa tygodnie przed rozpoczęciem imprezy! Promotorzy żużla z Discovery już zapowiedzieli, że w sądzie będą domagać się zadośćuczynienia.
Zostawmy jednak sprawy organizacyjne i przejdźmy do tych sportowych. Zawody typu SoN bywają interesujące o tyle, że można sprawdzić, jak na głębokich żużlowych wodach radzą sobie nacje mniej utalentowane. W najczarniejszych snach jednak nie spodziewalibyśmy się, że blask naszego mistrza Bartosza Zmarzlika, a do tego Patryka Dudka i Janowskiego zostanie przykryty przez Finów: Timo Lahtiego i Timiego Salonena oraz Ukraińca Marko Lewiszyna, którego ekspert Eurosportu Extra, Piotr Protasiewicz, miał widzieć w akcji po raz pierwszy w życiu.
– Zrobiliśmy to z Patrykiem. Vojens to fajny tor do jeżdżenia, ale bardzo trudny do ustawień i do obierania potem tych ścieżek. To, co się działo z torem na początku zawodów, a pod koniec to dwie różne rzeczy. Mnie gdzieś tam wybił ten jeden bieg przerwy, ale wiadomo – każdy chciał pojechać i tak musi być, bez dwóch zdań. Potem cały czas był jeden bieg „do tyłu”, żeby coś znaleźć. Ważne, że awansowaliśmy, plan wykonany i jedziemy w finale – powiedział po zawodach Zmarzlik. – Start wyglądał tak, jakbyśmy na asfaltową nawierzchnię wysypali taczkę piachu. W barażu powiedziałem już „staję tutaj”… Szukałem, szukałem i nic nie znalazłem. Do końca trwała walka z ustawieniami – dodał dwukrotny mistrz świata, a w podobnym tonie wypowiedział się także Dudek.
Obecny żużel bywa często jedną, wielką niewiadomą. Jak to możliwe, że kłopoty w Vojens mieli tak świetni zawodnicy jak nasi reprezentanci czy Jason Doyle, a właściwie nie mieli ich Finowie, Ukrainiec Lewiszyn, Niemiec Kai Huckenbeck czy Amerykanin Luke Becker? Odpowiedź zawarta jest w wypowiedzi Zmarzlika: w przeważającej mierze to zdolność wyłapania odpowiednich ustawień rządzi dzisiejszym żużlem, a rządzi tym bardziej, im trudniejsze ku temu warunki. Albo trafisz, albo nie. Albo kombinujesz w nieskończoność, albo nie tracisz czasu na żużlowe filozofowanie. W Vojens warunki były ekstremalnie wymagające. Zastanawiamy się zatem, czy w 2. półfinale faworyci także będą mieli tak wielkie problemy i czy w zawodach błyśnie ktoś pokroju Lewiszyna czy Salonena? Może Norweg Espen Sola, albo Słoweniec Anże Grmek – obaj z bardzo dobrej strony pokazali się na niedawnym, pierwszym w historii ekstraligowym campie. No tak, ale Vojens to nie przedszkole. To poważny uniwerek, choć tak bardzo prowincjonalny.
JH
Drugi półfinał Speedway of Nations wytypujesz na stronie forBET!