Kończyła się właśnie trzecia kwarta pierwszego meczu finałowego NBA, a Golden State Warriors prowadzili z Boston Celtics 92:80. Sześciokrotni mistrzowie najlepszej ligi koszykarskiej świata prowadzili pewnie, i wszystko wskazywało na to, że dowiozą przewagę do końca spotkania. Nic bardziej mylnego, bo w ostatniej części starcia swój koncert rozpoczęli zawodnicy z Massachusetts.
Celtics wygrali 1. mecz finału NBA. Takiego bohatera nikt się nie spodziewał. „Kocham cię, ty piękny draniu”
Celtics w czwartej kwarcie grali kapitalnie, wygrywając ją 40:16, a cały mecz 120:108. Tej wygranej czwartej kwarty i wygranego meczu by jednak nie było, gdyby nie zaskakujący bohater, Al Horford. 36-latek zagrał kapitalnie, zdobywając 26 punktów (najwięcej w swojej drużynie), głównie punktując rzutami za trzy (skuteczność 6/8). Co ważne, aż 11 punktów doświadczony zawodnik, dla którego był to debiutancki występ w finale, zdobył właśnie w ostatniej partii meczu. Tym bardziej nie dziwią więc zachwyty nad jego grą. Zachwyty jakich pełno nie tylko wśród amerykańskich kibiców koszykówki, ale wśród kibiców czy dziennikarzy z całego świata.
„Kocham cię, ty piękny draniu” – napisał na Twitterze Dan Greenberg z Barstool Sports, oddając w ten sposób emocje i zachwyty, jakich pełno było w mediach społecznościowych po wyczynach Horforda.
Drugi mecz finałowy NBA zostanie rozegrany w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu (o godz. 2:00). Mimo zwycięstwa Celtics w pierwszym spotkaniu, to jednak GSW uznawani są za jego faworytów.
***
BR
Finałowe mecze NBA możesz obstawiać w forBET