Boks to rzecz jasna olbrzymie pieniądze, które potrzebne są każdemu. Canelo za swój ostatni pojedynek zarobił ponad 50 milionów euro i jest kurą znoszącą złote jajka. Każdy pięściarz, który podejmuje rękawic z meksykańskim czempionem, jest w czepku urodzony, bo to gwarancja olbrzymiej rozpoznawalności oraz pieniędzy, których nigdy więcej w karierze może nie zobaczyć. Szacuje się, że Biwoł za pojedynek z Alvarezem mógł otrzymać dziesięć razy mniej pieniędzy od pretendenta, a i tak jest to jest wypłata życia. Za rewanżowe starcie z pewnością zarobi więcej. Ma sporo argumentów, by stawkę windować i więcej oczekiwać po tym wszystkim, czego dokonał w niedzielę nad ranem.
Klauzula rewanżu w kontrakcie Canelo z Biwolem, w skrócie: jeśli Alvarez ją uaktywni, to Biwol jest zobowiązany z nim walczyć bez pojedynku "pomiędzy" – chyba, że Alvarez się na taki zgodzi. GGG ma chyba wolne we wrześniu: może unifikacja średniej, ze zwycięzcą Charlo – Sulecki? pic.twitter.com/Y36owyD4PM
— przemek garczarczyk (@garnekmedia) May 8, 2022
Canelo decyduje o losach Biwoła, tak samo jak decydował o tym, że jako pretendent drugi wychodził do ringu. Po prostu – to on jest znany na całym świecie i to on rozdaje karty wybierając sobie rywali, okres, w którym chce z nimi walczyć oraz kategorie wagowe, w których chce się z nimi mierzyć. Urodzony w Kirgistanie pięściarz jeszcze po walce powiedział, że zdaje sobie sprawę z tego, że pokrzyżował plany Eddiego Hearna i niespodziewanie wygrał z jego pupilem, przez co kolejne jego walki tak prędko się nie odbędą, ale nie ma nic przeciwko temu, aby ponownie dzielić z nim ring. Canelo najpierw podziękował za pojedynek i przyznał, że był słabszy, by na końcu wycofywać się z tych słów i mówić, że nie miał świadomości, że walkę przegrywa. To wszystko narracja, która przed potencjalnym rewanżem może jeszcze bardziej podgrzewać atmosferę.
Wiemy, czemu walki chce Biwoł, jasne jak słońce jest to, czemu chce jej Canelo. Meksykanin przegrał po raz drugi w karierze, ostatnim razem schodził z ringu pokonany w 2013 roku, gdy lepszy okazał się od niego Floyd Mayweather JR. Za każdym razem Alvarez przegrał, gdy wychodził ze swojej strefy komfortu i kombinował z kategoriami wagowymi. Dywizję junior średnią a półciężką dzieli prawie 11 kilogramów i tylko w nich Canelo musiał uznawać wyższość swoich rywali. Chęć zostania pięściarzem legendarnym z pewnością jednak będzie pchała go w kierunku ponownego starcia z Biwołem, by zapisać się na kartach historii. Mało kto oglądający ten pojedynek wierzy, by tak świetnie dysponowany mistrz był w stanie przegrać ten bój, ale obóz Meksykanina nie wyobraża sobie po raz drugi z nim polec. Czy ambicja weźmie górę i chłodna kalkulacja będzie musiała zejść na dalszy plan? Czy logiczne myślenie zostanie przysłonione przez emocje, które na pewno wciąż buzują u pięściarza, który jeszcze przed momentem uchodził za najlepszego bez podziału na kategorie wagowe?
Jeżeli kasa będzie się zgadzała, to ponowna walka Alvareza z Biwołem na pewno się odbędzie. Jeden chce, by na dwukrotnym pokonaniu legendy zbudować swój pomnik i zarobić fortunę, drugi, bo ambicja nie pozwala mu tak sytuacji zostawić. Kibice boksu z tych wzajemnych pobudek mogą być tylko zadowoleni.
Jakub Borowicz
Poniedziałkowe mecze w Ekstraklasie, 1. lidze oraz Serie A można obstawiać na forBET.
fot.fightaverse.com