Teoretycznie – dwie wielkie firmy, były i aktualny mistrz, trzeci ich pojedynek, który ma wszystko ostatecznie wyjaśnić. Z drugiej jednak strony: wszystko już wiemy. Fury zbił Wildera na kwaśne jabłko w ostatnim ich pojedynku i nie pozostawił wątpliwości, który z pięściarzy jest lepszy. Przewaga? To była dominacja od samego początku do końca walki. Bronze Bomber nigdy nie dostał takiego lania, wiele osób ze świata boksu mówiło, że po takiej porażce może nie podnieść się do końca kariery i ponowny pojedynek z Królem Cyganów, który miał być zapisany w kontrakcie, nie będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem. Po co mierzyć się z kimś, kto tak naprawdę wygrał już dwa bezpośrednie starcia? Po co wychodzić do ringu z pięściarzem, który ostatnim razem dał popis swoich umiejętności i pokazał życiową formę na tle boksera, który nie miał zbyt wiele do powiedzenia?
Kibice nie pieją z zachwytu nad trzecim starciem Furyego z Wilderem, bo już znają te walki. Oczywiście, że Pacquiao z Marquezem walczyli czterokrotnie, ale po tamtych potyczkach spodziewaliśmy się wszystkiego i nikt nie był w stanie powiedzieć, jak każda kolejna może się skończyć. Tu mniej więcej wiemy, jak to może wyglądać. Fury będzie lepszym pięściarzem, ale pojedynczy cios Wildera może zakończyć walkę. Jedyna niewiadoma, to czy Amerykanin czysto trafi, a jeżeli tak, to czy Fury padnie po tym na deski. Scenariusz jednak na ten bój nie jest zagadką, co nie wpływa dobrze na jego atrakcyjność.
Widzieliśmy i znowu będziemy widzieli nadmuchane sceny pomiędzy pięściarzami. Spoko, lubimy się pośmiać, ale oglądanie po raz trzeci prowokacji, zaczepek, konferencji prasowych i face to face, które będzie trwało kilka minut… No nie, musimy i chcemy od tego odpocząć. Zwłaszcza gdy wiemy doskonale, że to wszystko jest reżyserowane, a obaj pięściarze bardzo się lubią.
Fury z Wilderem nie sprzeda się aż tak dobrze, bo już wizuowaliśmy sobie pojedynek Króla Cyganów z Anthonym Joshuą. Kurde, to byłoby coś, cztery pasy na szali, wojna rodaków na wielkim stadionie w Anglii lub za oceanem. A tak… zobaczymy trochę odgrzewany kotlet po kilkunastu miesiącach od starcia numer dwa i i dwa i pół roku po ich premierowym starciu.
Podoba nam się opinia, że pięściarze walczą zbyt rzadko, żeby z jednym przeciwnikiem mierzyć się trzykrotnie, bo to lwia część ich zawodowej kariery. Coś w tym jest i obecnie waga ciężka przechodzi tak fajny moment, że chyba mimo wszystko szkoda jest się zamykać na te same pojedynki, do których dochodzi kilkukrotnie. A co, jeżeli ktoś wpadnie na pomysł, by odbył się pojedynek numer cztery? Nawet nie chcemy o tym słuchać, bo już ciężko będzie nam się przestawić na to, co planowane jest na połowę 2021 roku.
Oczywiście, że nie będziemy grymasić na walkę tak wielkich pięściarzy, bo jeszcze rok temu tęskniliśmy za boksem w jakiejkolwiek postaci, ale odnosimy wrażenie, że fan boksu od potyczki Fury – Wilder musi po prostu odpocząć. Może niech do walki dojdzie, ale kiedy indziej? Może potrzebujemy poczuć głód czegoś, za czym nie zdążyliśmy zatęsknić?