– Wypadek był spowodowany ewidentnym faulem Dylana Groenewegena. Martwiliśmy się, żeby Jakobsen przeżył. Akcja ratunkowa przebiegała wzorcowo. Wspaniale spisali się lekarze ze szpitala św. Barbary w Sosnowcu, którzy go operowali i najważniejsze, że Fabio nie odniósł aż tak groźnych obrażeń, jakich się obawialiśmy. Nie miał złamanego kręgosłupa, podstawy czaszki ani obrażeń mózgu – powiedział w jednym z wywiadów Czesław Lang. Wypadek wyglądał po prostu makabrycznie.
Holenderski kolarz stracił w jego wyniku niemal wszystkie zęby. W kolejnej części leczenia, już nie w naszym kraju, trzeba było zrekonstruować mu szczękę: lekarze zdjęli Jakobsenowi aż 130 szwów. Na początku przyszłego roku zaś 24-latka czeka wszczepienie implantów zębów.
Ale już dość o tych medyczno-zdrowotnych szczegółach, choć one tylko pokazują jaka była skala problemów. Najważniejsze zaś było to, co kolarz niedawno opublikował w swoich mediach społecznościowych:
Wrócił, ten twardziel po czymś tak strasznym wrócił! To niesamowite, nawet biorąc pod uwagę, że już kilka dni po wypadku wieszczono, że Jakobsen ma młody, silny organizm, który po regeneracji będzie znów gotowy na największy nawet, kolarski wysiłek. Oczywiście, pozostaje kwestia tego, co z tego wypadku 24-latek pamięta i czy będzie miał jakąś mentalną blokadę. Jak na razie jednak nie ma co tego podnosić, zobaczymy. W tej chwili należy się tylko i wyłącznie cieszyć, że kolarz zamierza wrócić na trasy. Że nawet coś tak potwornego go nie złamało, nie powstrzymało przed realizacją swoich sportowych marzeń. Niesamowita sprawa.
– Z optymizmem patrzę na kolejną operację w styczniu. W międzyczasie powoli będę próbował wracać do treningów – dodał Jakobsen na swoim profilu facebookowym. Bo naturalnie wciąż potrzeba czasu. Ale efekty wytrwałości kolarza, ogromnej pracy lekarzy przy wsparciu sponsorów i grupy Deceuninck-Quick Step, którą reprezentuje Jakobsen, niewątpliwie już są widoczne. Uwielbiamy takie historie!