– Zostajemy na lodzie – powiedział Kubacki w rozmowie z Eurosportem. – To, w jaki sposób się to stało, jest moim zdaniem karygodne. Brakuje mi słów. Nie wiem, co mogę powiedzieć. Wiem, co bym chciał powiedzieć, ale nie wiem, czy to warto mówić — mówił wcześniej brązowy medalisa z Pekinu.
– Byliśmy jedną drużyną ze związkiem. Teraz już nie jesteśmy. To jest przykre. Wiadomo, słabszy sezon, ale motywacja cały czas była. Bez wiary w trenera końcówka sezonu nie byłaby taka fajna. Już się zazębiło i trzeba to rozdupczyć. – to z kolei ostry komentarz Piotra Żyły do decyzji PZN o zakończeniu współpracy z Doleżalem.
Bylem przekonany, że po sezonie w polskich skokach wybije szambo, ale nie spodziewałem się takiej wojny i sytuacji, w której Dolezal wychodzi obronną ręką. Zachowanie PZNu daje mu teraz alibi, odchodzi jako zwycięzca, a przecież ostatni sezon był słabiutki. Brawo działacze 👏👏👏
— Wojciech Piela (@WPiela96) March 26, 2022
Teraz do sprawy odniósł się Kamil Stoch, który postanowił nie gryźć się w język. Zarzuty 35-latka wobec Związku są takie same jak w przypadku jego kolegów z kadry – skoczek nie zgadza się ze zwolnieniem Doleżala, jest oburzony stylem, w jakim nastąpiło rozstanie z czeskim trenerem i wreszczie: ma żal, że nikt nie konsultował decyzji z zawodnikami.
– Mogę sam sobie finansować szkolenie, ale pracować z trenerem, z którym chcę. To nie jest tak, że system jest do d***. Trzeba zmienić detale. Były mankamenty, które w drugiej części sezonu zostały poprawione. Trener Doleżal jest fachowcem – grzmiał Stoch na antenie Eurosportu po dzisiejszym konkursie w Planicy.
– Tak naprawdę te błędy popełniali wszyscy i… Jest takie powiedzenie: niech pierwszy, kto czuje się bez winy rzuci kamieniem. A moim zdaniem błędy zaczęły się od samej góry, czyli począwszy od prezesa, poprzez sekretarza generalnego, dyrektora sportowego do całego sztabu szkoleniowego, nie tylko samego trenera i skończywszy na nas, na zawodnikach. My też popełnialiśmy błędy, ja sam miałem wiele okazji, których nie wykorzystałem. I tak to właśnie wyglądało. Gdzieś ileś rzeczy się poskładało i wpłynęło na to, jak kończymy ten sezon – wyjaśnia Stoch w rozmowie z Eurosportem.
– Zostaliśmy pominięci w tym, czy chcemy, czy nie chcemy. Nikt nie zapytał nas o zdanie. Trener nie dostał szansy, by powiedzieć, jakie błędy popełniono – irytował się Stoch. – Jako zawodnik uważam, że mam w tej kwestii dużo do powiedzenia. Bo to, z kim i jak chcę pracować ma wpływ później na to jak funkcjonujemy. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę podejmować żadnych decyzji, że jestem małym trybem w całej machinie, ale dość ważnym trybem, który wykonuje tę końcową robotę. Jeśli zarząd PZN chce spróbować swoich sił, to nie ma problemu. Dam narty, proszę bardzo. Zachęcam, można spróbować – dodał.
– Jeśli związek przedłużyłby kontrakt z trenerem i w następnym sezonie by się nic nie ruszyło, to uznałbym, że ja popełniłem błąd i wycofałbym się po kolejnym sezonie z kadry – dodał.
"Jeśli miałoby się nic nie ruszyć, to ja sam odejdę po przyszłym sezonie" ~ Kamil Stoch
Boże. #skijumpingfamily
— Marcin Malawko (@MarcinMalawko) March 26, 2022
Zaytany przez reportera Eurosporu o słowa Adama Małysza, który przekazał, że decyzja odnośnie nowego trenera zostanie skonsultowana ze skoczkami, Stoch tylko pobłażliwie się uśmiechnął.
– Problem po prostu jest taki, że nie dano nam tego wszystkiego naprawić. Nie dano nam szansy tego naprawić i mówię o grupie, o wszystkich. Bo trener jest naszą rodziną i ja będę o niego walczyć – podsumował trzykrotny mistrz olimpijski.