Wyjątkowo trudno napisać cokolwiek do 11. części naszego cyklu. Niby wczoraj trochę się działo, bo w trzech meczach widzieliśmy aż 14 bramek, ale to co się stało w ostatnim meczu o 20. przyćmiło wszystkie wcześniejsze boiskowe wydarzenia. Naprawdę ciężko skupić się na opisaniu wcześniejszych meczów – szczególnie, że ma się z tyłu głowy to, że mało kto będzie to czytał. Mimo to, spróbuję w telegraficznym skrócie opisać to co wydarzyło się na rosyjskich boiskach.
Król Harry i historia Panamy.
Mecz-paradoks. Siedem goli, jeden za drugim, a emocji tyle co na grzybach. Anglicy rozstrzelali Panamę, że aż miło. Były ładne gole, Harry Kane objął prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców, a – jak to zwykle bywa w takich przypadkach – opinia publiczna zaczęła stawiać Anglię w roli faworyta tego turnieju, zapominając o tym, że mierzyła się dotąd ze słabymi rywalami, a i tak miała problemy z Tunezją. Najładniejszy obrazek z tego meczu to nie któreś z pięknych trafień „Synów Albionu”, a radość Panamczyków po strzeleniu pierwszego historycznego gola na Mistrzostwach Świata. Mała rzecz, a cieszy. Nietrudno było dzielić radość z wesołymi przybyszami z Ameryki.
Niechlujny Senegal i walcząca Japonia.
Polacy z ciekawością obserwowali ten mecz po to, żeby po końcowym gwizdku wyjąć kalkulatory, żeby zobaczyć na co może Polska pozwolić sobie w meczu z Kolumbią. Gdybyśmy wiedzieli, to co wiemy, nikt nawet kątem oka by nie spojrzał na to co wyczyniają Japończycy do spółki z drużyną z Afryki. Azjatycka drużyna jest zaskoczeniem w tej grupie. Była skazywana na porażkę, a tu miło zaskoczyła od samego początku, wygrywając z Kolumbią (wiem, że przez cały mecz grali w przewadze jednego zawodnika, ale trzeba i tak docenić ten wynik), a we wczorajszym meczu zwycięstwo należało się bardziej im, niż podopiecznym Aliou Cisse. Mimo to, krajanie Tsubasy musieli cały mecz gonić wynik. Po „farfoclu” Mane (czy Senegal potrafi strzelić bramkę po składnej akcji?) w pierwszej połowie do wyrównania doprowadził Inui. W drugiej połowie Senegalczycy ustrzelili znowu japońską bramkę. Wague tym razem wykończył składną akcję swoich kolegów, udowadniając tym samym, że jego drużyna potrafi strzelić „normalnego” gola. Japończycy długo nie czekali i już po 8 minutach odpowiedzieli trafieniem Hondy. To był zdecydowanie najbardziej wyrównany mecz spośród tych wczorajszych.
…
Co można napisać o ostatnim meczu? Na pewno materiału starczyłoby na niejeden tom opowiadań. Pytanie tylko czy warto, skoro – patrząc po pomeczowych wypowiedziach naszych reprezentantów – lada dzień (a może dzielą nas od tego tylko godziny?) wybije szambo, a reprezentację owładnie shit storm? W tym meczu istniała tylko jedna drużyna i śmiało można napisać, że wynik jest zasłużony. Oczywiście, mogę teraz rzucić nazwiskami, obarczając każdego z wymienionych winą za obecny stan rzeczy, ale czy warto? Żyjemy w kraju, gdzie jedną z głównych twarzy reprezentacji jest piłkarz, który na co dzień gra w drugiej lidze angielskiej. Ten zawodnik ma cenę odstępnego, która dla WSZYSTKICH klubów z Premier League jest śmieszną kwotą, a mimo to nikt nie decyduje się na jego angaż. W Polsce z takiego piłkarza robi się gwiazdę, proponuje mu się kolejne kontrakty reklamowe, maluje murale w Centrum Stolicy i pokłada się w nim nadzieje przed takimi meczami jak dziś. Wiadomo, że mam na myśli Kamila Grosickiego, ale nie uderzam w niego, bo piłkarz Hull City robi co może na boisku. Zastanawiam się dlaczego ludzie nie widzą, że on jak i jego reprezentacyjni koledzy są po prostu w pewien sposób ograniczeni i każdy obiektywny obserwator piłki nożnej się z tym zgodzi. Po prostu brakuje nam jakości. Lubimy się podniecać dobrymi meczami przeciwko Rumunii, nie widząc, że w Anglii na zapleczu pierwszej ligi umiejętności naszej gwiazdy nie robią na nikim wrażenia. Nie róbmy z naszych piłkarzy gwiazd europejskiego formatu, bo nimi nie są. I nie tyczy się to tylko Grosickiego, bo można tu wymienić każdego z osobna. Myślicie, że np. w Urugwaju zamieniliby się z nami na napastników? Sądzicie, że West Bromich Albion jak spadało z ligi płakało po Grzegorzu Krychowiaku? Wyobrażacie sobie sytuację, w której kibice Wolfsburga domagają się wejścia Kuby Błaszczykowskiego? Mógłbym tak wymienić każdego z osobna, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że niestety można było się tego spodziewać, iż przygoda z mundialem w Rosji może potoczyć się tak, a nie inaczej.