Tak jak przeczuwaliśmy, czas Łukasza Teodorczyka w Udinese dobiega końca i wszyscy z tego powodu powinni odczuwać ulgę! Polski snajper, jak przekonują tureckie media, wkrótce podpisze umowę z Besiktasem – decydenci ze Stambułu są już w drodze do Italii. Wygląda więc na to, że nasz rodak wyciągnął słuszne wnioski z niepowodzenia w Serie A.
Dlaczego transfer do Udine od początku źle się zapowiadał? Po pierwsze, zespół ze Stadio Friuli przeżywa w ostatnich sezonach poważną zapaść i wyniki notuje beznadziejne, a jeszcze gorzej wygląda sama gra. Drużyna nie stwarza wielu sytuacji (patrząc tylko na ten sezon: Zebry mają na koncie 14 zdobytych bramek po 18 meczach – gorsze jest tylko ostatnie w tabeli SPAL) i nie mają przeważnie żadnego pomysłu na akcje ofensywną – to dla snajpera oczywiście fatalna okoliczność.
Po drugie, Udinese gra słabo, ale akurat na pozycji napastnika konkurencja jest bardzo solidna. Teodorczyk przychodząc do niegdyś cenionego włoskiego klubu „nadział się” od razu na rywalizację z Kevinem Lasagną – kapitanem i największą gwiazdą zespołu. Nie dziwota, że pełnił rolę rezerwowego i zamiast się rozwijać, zaczął notować regres formy. Obecnie wprawdzie zespół Polaka gra dwójką snajperów, ale nasz rodak jest już na dnie hierarchii – przed nim w kolejce do gry są oprócz Lasagni: Okaka, Nestorovski i Pusetto… Efekt: ledwie 27 rozegranych minut na koncie w tym sezonie i oczywiście zerowy dorobek bramkowy napastnika znad Wisły.
Należy więc ocenić, że wybór klubu z Udine był fatalną decyzją „Teo” i jego doradców, którzy skupili się na pieniądzach i w żaden sposób nie zweryfikowali nowego pracodawcy przed podpisaniem umowy. Nie ma co jednak załamywać rąk, czasu się nie cofnie – pozostaje wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wygląda na to, że to właśnie robi były zawodnik warszawskiej Polonii.
Jeśli faktycznie 28-latek zwiąże się z Besiktasem, jego szanse na grę powinny drastycznie wzrosnąć. Na ultranowoczenym Vodafone Park nie narzekają bowiem na nadmiar bramkostrzelnych snajperów – najlepszy z nich, doświadczony Burak Yilmaz, uzbierał 5 trafień. Wobec rozegranych ponad 900 minut, nie jest to wynik powalający na kolana, ale trudno się dziwić – Turek ma już 34 lata i to co najlepsze w karierze niewątpliwie już za nim. Szanse dostają więc także nieco młodsi napastnicy, ale snajper z najwyższej półki to nadal towar niezwykle pożądany w tej części Stambułu. Oczywiście, warunkiem częstej gry dla Teodorczyka będzie osiągnięcie odpowiedniej formy, niemniej droga do pierwszego składu stoi otworem.
Druga przewaga Czarnych Orłów nad Zebrami z Udine to obsada linii pomocy. W Turcji „Teo” będzie mógł liczyć na błyskotliwych skrzydłowych takich jak Holender Jermain Lens, były as Marsylii Georges N’Koudou czy świeżo sprowadzona, była gwiazda ligi belgijskiej Abdoulay Diaby. W Besiktasie jest ponadto kreatywny rozgrywający Adem Ljajić, który przecież swego czasu błyszczał w Serie A w koszulce Torino. Towarzystwo to dużo bardziej doborowe niż to na północy Włoch.
Trzecia uwaga: Besiktas w lidze tureckiej atakuje, Udinese w Italii się broni, co z punktu widzenia stylu gry Polaka jest piekielnie istotne. Klub ze Stadio Friuli w wielu meczach oddając pole i liczy na kilka skutecznych wypadów – w takim systemie napastnik piłkę ma rzadko, a jeśli nie czuje się dobrze w szybkim ataku, najczęściej marny z niego pożytek. Tymczasem Besiktas jako czołowa siła rodzimego futbolu zawsze musi mierzyć w 3 punkty, szturmuje więc często, potrafi też oblegać pole karne dogrywając wiele piłek w szesnastkę. Taki styl gry drużyny bardzo odpowiadał Teodorczykowi w Dynamie Kijów i Anderlechcie Bruksela, które także należały do potentatów w swoich ligach.
Można by więc dojść do wniosku, że transfer do Stambułu – o ile zostanie sfinalizowany – to strzał w „10-kę” dla naszego napastnika. Byłoby tak, gdyby nie jedna kwestia – Besiktas ma problemy finansowe i nie zawsze płaci na czas... Nie przeszkadza to władzom klubu prowadzić ofensywnej polityki transferowej, ewidentnie wierzą oni, że kłopoty są przejściowe. Nie zmienia to faktu, że z powodu zaległości w wypłatach z klubem pożegnało się już kilku zawodników, między innymi słynny Portugalczyk Pepe. Z tego względu, bezpieczniej mówić o strzale w „9-kę”, z punktu widzenia pozycji naszego rodaka na boisku, brzmi to wcale nie gorzej.
Max Mahor