To spotkanie dla kibiców obu zespołów ma być jak wizyta u terapeuty, bo też ostatni weekend był dla sympatyków Porto i Romy wyjątkowo traumatyczny. Przyniósł bowiem porażki w niezwykle prestiżowych starciach z odwiecznymi rywalami, a stracone punkty już mają poważne konsekwencje dla sytuacji w tabeli jednej i drugiej drużyny. Który z „pacjentów” jest faworytem? Według bukmacherów delikatnie większe szanse na awans ma Roma (wg forBET: awans Porto – 2.10, awans Romy – 1.70), która na Stadio Olimpico zwyciężyła 2-1, dzięki dwóm bramkom młodziutkiego Zaniolo.
Generalnie jednak Rzymianie są w tym sezonie mocno krytykowani z różnych stron, w tym także przez własnych kibiców, którzy klika razy zdążyli wyrazić dezaprobatę dla postawy swoich „ulubieńców”. Oprócz ogólnie przeciętnej postawy w lidze, Giallorossim przydarzyło się kilka bolesnych wpadek, na czele z klęską 1-7 przeciwko Fiorentinie w Coppa Italia, wpadce z Viktorią Pilzno w Lidze Mistrzów czy właśnie ostatnią porażką 0-3 w ligowym meczu z Lazio. Choć akurat przed derbami stolicy Roma notowała serię teoretycznie lepszych spotkań, udało się jej zwyciężyć w pięciu spotkaniach z rzędu, wliczając w to spotkanie z Porto. Cóż z tego, po dotkliwym nokaucie na Stadio Olimpico znów mówi się o zagrożonej posadzie trenera Di Francesco, którego w bieżącej kampanii kibice z Wiecznego Miasta już kilka razy wysyłali na bezrobocie.
Gdybyśmy chcieli bronić eleganckiego szkoleniowca, powiedzielibyśmy: chwilkę, w lecie odeszli Alisson i Nainggolan! Sprowadzony by zastąpić Brazylijczyka Robin Olsen nie dorasta do mu do pięt, jest bramkarzem wyjątkowo niepewnym i przy niejednym golu straconym przez Romę maczał palce. W przypadku uzupełnienia braku belgijskiego pomocnika poczyniono dalej idące starania, choć Mistrz Świata Steven Nzonzi to zawodnik innego typu, niewątpliwie bardziej defensywny, a Javier Pastore należy do najbardziej chimerycznych zawodników na naszej planecie. Najmocniejszym argumentem przeciwników Di Francesco będą zatem młodzi: Kluivert i Zaniolo. Obaj sprowadzeni latem nastolatkowie potrafią wnieść do gry mnóstwo świeżości i polotu, idąc tym tropem – szkoleniowiec na brak wzmocnień narzekać nie powinien, tylko skupić się na korzystaniu z tego, co ma.
W porównaniu z sytuacją swojego środowego vis-a-vis trener Porto Sergio Conceicao może odczuwać wakacyjny nastrój. Jego nikt zwalniać nie zamierza, bo Smoki notują dobry sezon: wygrały grupę w Champions League, a w rodzimej lidze przez wiele miesięcy pozostawały niepokonane (poprzednia porażka przydarzyła im się na początku października). Niestety, wielki rywal z Lizbony, Benfica, również idzie mocnym tempem, w konsekwencji stawką sobotniego hitu ligi portugalskiej była pozycja lidera – Porto, jak już wiemy, poległo na swoim Estadio do Dragao i straciło kontrolę na wyścigiem o tytuł. W styczniu podopieczni Conceicao przegrali w finale Pucharu Ligi ze Sportingiem, w konsekwencji sezon, który zdawał się układać doskonale, zaczyna Mistrzom Portugalii przeciekać przez palce. Spotkanie z Romą ma być dla Porto zastrzykiem pozytywnej energii, ale przede wszystkim długo oczekiwanym osiągnięciem na europejskiej arenie. W ostatnich latach drużyna znad Atlantyku nie miała szczęścia w losowaniu na tym etapie rozgrywek, Juventus i Liverpool okazywały się nie do przejścia. Trafienie na przeciętną obecnie drużynę z Włoch to szansa na jaką w Portugalii czekano od dawna, zmarnowanie jej będzie ogromnym rozczarowaniem.
Nie musimy już nawet przypominać o wielkich pieniądzach, będących stawką dzisiejszego meczu, by stwierdzić, że determinacji i poświęcenia z obu stron, a w konsekwencji emocji, zabraknąć w nim nie może. Jeśli więc martwicie się, że rywalizacja PSG z Manchesterem rozstrzygnie się za szybko – uspokajamy i podpowiadamy: FC Porto – AS Roma, godz. 21.00, (forBET : 1 – 2.06, X – 3.65, 2 -3.65)
Drugie spotkanie:
21.00 PSG – Manchester United (kursy forBET:1 – 1.50, X – 4.55, 2 – 6.75)
Max Mahor