Spory między piłkarzami, a szkoleniowcami są w dzisiejszym futbolu czymś zupełnie normalnym. Sami kibice Legii doskonale pamiętają przecież konflikt na linii Jozak – Kucharczyk, który ostatecznie skończył się z korzyścią dla skrzydłowego mistrza Polski. Dzisiaj jednak sytuacja nie wygląda tak kolorowo z perspektywy gracza – Arkadiusz Malarz, bo o nim mowa, przeżywa bardzo trudne chwile w Legii Warszawa. 38 – latek nie znalazł się w kadrze na żadne z zagranicznych zgrupowań, a do tego Piotr Żelazny, w programie 4-4-2 na antenie TVP Sport, opowiedział nieco o kulisach pierwszego wyjazdu do Portugalii…
Te kulisy mogą szokować, a na pewno dość mocno zaskakują – tak Piotr Żelazny w poniedziałkowym programie wypowiadał się na temat byłego bramkarza GKS’u Bełchatów:
„On jest klubową legendą, choć w samej Legii być może nie chcą używać tego słowa. Rozwiązywanie jego sytuacji w ten sposób jest poniżej pewnego poziomu – ocenił.
Jeżeli jest prawdą, a z tego, co wiem, jest prawdą, że Arkadiusz Malarz był na liście zawodników, którzy jadą do Portugalii, zdążył nadać sprzęt, bo autokar wyjeżdżał wcześniej, po czym dowiedział się, że nie jedzie i nie miał w czym trenować w drużynie, do której został zesłany, to w każdej innej firmie byłby to zwykły mobbing – podkreślił.” [4-4-2 TVP Sport, meczyki.pl]
Sprawa wygląda niezwykle prosto – Ricardo Sa Pinto testuje wytrzymałość Malarza i gra na wyjście zawodnika z klubu. Na chwilę obecną nie ma jednak tematu żadnego transferu, a polski golkiper deklaruje chęć walki o pierwszy skład – widać było to, chociażby, po filmikach na jego mediach społecznościowych, gdy poddawał się indywidualnym treningom w wolnej chwili. Sprawa jest jednak o wiele bardziej skomplikowana, jeżeli patrzeć na nowe informacje – zachowanie wobec Malarza jest, co najmniej, nieeleganckie, ale czy operowanie pojęciem „mobbing” jest stosowne? Sięgnijmy zatem po definicję encyklopedii PWN:
„Prawo działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu go lub zastraszaniu.”
Malarz zostaje? Moja subiektywna ocena. U Sa Pinto nie ma szans, więc jedyną nadzieją dla niego jest zmiana trenera, czyli bedzie źle życzył drużynie. To tylko gdybanie z mojej strony, ale inaczej tego ruchu nie potrafię sobie wyjaśnić.
— smiechen (@smiechu78) January 17, 2019
Czy zabranie piłkarzowi sprzętu i pozostawienie go bez takowego podchodzi pod tę definicję? Na pewno jest to bardzo dziecinne, raczej nie przystoi do klubu z Ekstraklasy, szczególnie tak zasłużonego jak Legia Warszawa, lecz bardzo dalecy jesteśmy od nazywania tego „uporczywym nękaniem” czy „zastraszaniem”. Na pewno nie jest to nic przyjemnego, trudno nie dostrzec tutaj także mocnego wyrachowania Portugalczyka, który zapewne wiedział o takiej sytuacji, lecz trochę ciężko byłoby o nią go bezpośrednio oskarżyć – on decyduje o składzie na zgrupowanie, a nie o kwestiach związanych ze sprzętem, więc wszelkie głosy krytyki zostałyby błyskawicznie odparte. Do tej samej konkluzji doszli zresztą Nieznani Sprawcy, a więc najwierniejsi fani warszawskiej Legii, którzy wydali takiej oto treści oświadczenie:
Wsparcie dla @ArkadiuszMalarz od kibiców! pic.twitter.com/nILV9EEzyq
— Legia.Net (@LegiaNet) January 22, 2019
Arkadiusz Malarz dostał zresztą od Legii propozycję – pracę w Akademii po zakończeniu bieżącego sezonu. Zdecydował się jednak ją odrzucić, co każe nam przewidywać, że dalej skupi się na grze, niekoniecznie już w barwach warszawskiej drużyny. Mimo, iż oddajemy Portugalczykowi całkowite prawo do decydowania o obecnej sytuacji kadrowej prowadzonej przez siebie drużyny, nie jesteśmy zwolennikami takich metod postępowania. Walka z zasłużonymi zawodnikami zawsze przecież może się odbić czkawką – szczególnie, jeżeli odbywa się przez tego rodzaju złośliwości, a także zmienianie w ostatniej chwili decyzji, co nie powinno dziać się wobec żadnego z zawodników występujących w jakiejkolwiek z drużyn: o ile oczywiście nie mówimy o urazie. Dokładając do tego szopki związane z organizowanym zamkniętych dla wszystkich sparingów w Portugalii z podrzędnymi drużynami tego kraju, a także historię pracy w poprzednich klubach Sa Pinto, jesteśmy w stanie pokusić się nawet o kontrowersyjną tezę, że to Malarz zostanie w klubie dłużej, aniżeli Portugalczyk. Takimi metodami prędzej czy później straci się u zawodników szacunek, a na szrocie sprowadzanym z Portugalii nie da się, nawet w naszych warunkach, zdobyć mistrzowskiego tytułu. Przy tak konfliktowym sterniku może dojść tylko i wyłącznie do podziałów w szatni, a to chyba ostatnia rzecz, która pozwoliłaby Legii na osiągnięcie korzystnych rezultatów. Bardzo dziwnie patrzy się na to, co dzieje się przy Łazienkowskiej, a wizerunkowych notowań klubu nie poprawią żarty prezesa Mioduskiego o winie czy konnych przejażdżkach – bo prawdziwą klasę trenera poznaje się właśnie przy rozwiązywaniu tak skomplikowanych sporów, jak w przypadku 38 – letniego bramkarza, aniżeli w filmikach na Social Media.
Life goal – znaleźć kogoś, kto będzie patrzył na Ciebie, jak Mioduski na Sa Pinto. pic.twitter.com/TgHrkDKy9x
— Paweł Smoliński (@smolinskipawel) January 18, 2019
Pozostaje wierzyć, że Sa Pinto naprawdę wie, co robi i są to jakieś innowatorskie metody, których nie oglądamy na całym świecie. W innym wypadku kibiców Legii może czekać ogromne rozczarowanie, którego najlepszym zobrazowaniem będzie przypomnienie sytuacji Arkadiusza Malarza..
Karol Czyżewski