Bezpośrednim impulsem do napisania niniejszego felietonu historycznego była data, która niedawno zaprzątnęła nam głowę. Otóż 27. listopada 1974 roku, a więc niemal dokładnie 44 lata temu, po raz pierwszy publicznie zaprezentowano nadal aktualny, oficjalny hymn FC Barcelony pt. „Cant del Barça”. W naszym tekście dotkniemy jednak nie tylko tego wydarzenia. Wyjdziemy nieco szerzej, by zarysować kontekst, w jakim w latach 70. znalazła się „Duma Katalonii”.
Istotne jest, żeby na wstępie opisać rodzaj materii, z jaką mamy tu do czynienia. Najlepiej, naszym zdaniem, zrobić to na tle… El Clasico. Bodaj żadne inne Derby w świecie sportu nie rozpalają kibiców piłki nożnej, jak rywalizacja Barcelony z Realem Madryt. To od wielu lat kwintesencja „sportowej wojny”, która, rzecz jasna, zahacza o historię Hiszpanii, z jej rzeczywiście krwawymi rozdziałami.
Znany francuski dziennikarz Thibaud Leplat postanowił w swojej pasjonującej książce zatytułowanej „FC Barcelona – Real Madryt: wojna światów” (z 2013 roku) opisać specyfikę pojedynków, które działają na wszystkich fanów futbolu. We wstępie pisze on: „To dwa największe kluby na świecie. Reprezentują dwa przeciwstawne modele interpretacji historii Hiszpanii w XX wieku. Zagłębić się w El Clasico to zrozumieć, że futbol jest kolejną metodą prowadzenia wojny. Strategię i armię zastąpiły gra i drużyny. Madryt i Barcelona były rywalami politycznymi i gospodarczymi na długo przed tym, jak stały się rywalami sportowymi (…). Oba kluby przeżyły tragedie XX-wiecznej Hiszpanii. Przetrwały reżimy, burze i totalitaryzmy. Po stu dziesięciu latach symbolicznego pojedynku, mimo Historii, wojny domowej, dyktatury, konfliktów i duchów przeszłości, oba zespoły mierzą się w bezkrwawych zmaganiach” (Warszawa 2014, s. 10). O owych „zmaganiach” można by napisać sporo w ramach osobnego odcinka „Chwil nieulotnych”. Dzisiaj zajmiemy się tylko jedną ze stron „konfliktu”, w dodatku w ściśle określonej dekadzie lat 70. XX wieku.
W 1974 roku FC Barcelona obchodziła 75-lecie swojego istnienia. Z tej okazji właśnie postanowiono skomponować nowy hymn katalońskiego klubu. Zrobił to Manuel Valls, a słowa napisali Josep Maria Espina oraz Jaume Picas. Treść w pełni odzwierciedla to, w co wierzą kibice „Dumy Katalonii”. Nic dziwnego, że hymn szybko zdobył uznanie fanów. Jego pierwsze słowa po przetłumaczeniu brzmią: „Cały stadion, Podnosi krzyk / Jesteśmy czerwono-niebiescy, Nieważne skąd jesteśmy, Czy to północ, czy południe, Ale, jesteśmy zgodni, jesteśmy zgodni, Gdyż łączy nas flaga / Czerwono-niebiescy niosą na wietrze, Bojowy krzyk, Nazywamy się, każdy wie jak / BARÇA! BARÇA! BAAAARÇA!!!”. I trzeba przyznać, że wykonanie tego hymnu na żywo przez około 100-tysięczną publiczność powoduje nieopisane wrażenia. Ciarrrry:
Stworzenie i zaprezentowanie tak pełnego pasji hymnu, otwarcie podkreślającego tożsamość-odrębność Katalonii właśnie w latach 70. nie było przypadkiem. Oto właśnie wówczas, razem z postacią Wodza, dogorywał 40-letni, autorytarny reżim stworzony przez generała Franco, uchodzącego za kibica Realu Madryt. Jego dyktatura była najdłuższą w Europie. Przerwała ją śmierć generała 20 listopada 1975 roku. Cały, autonomiczny region Katalonii wraz z jej piłkarską „Dumą” stopniowo mógł zacząć oddychać pełniejszym płucem.
Niewątpliwe było to możliwe także za sprawą piłkarza-Legendy, a więc Holendra Johana Cruyffa. Jego przyjście do Barcelony z Ajaksu Amsterdam kosztem rekordowych wówczas 2 mln dolarów latem 1973 roku nieodwracalnie zmieniło bieg historii. Wywróciło barceloński świat do góry nogami. „Transfer był niespodziewany nawet dla mnie. Ajax właśnie zdobył trzeci Puchar Europy z rzędu, niedawno przedłużyłem kontrakt o kolejne siedem lat, zostałem ojcem, ale (…) sytuacja w Ajaksie prowadzonym przez Rumuna Stefana Kovacsa szybko się pogarszała, dlatego nie mogłem tam zostać” – przyznał na kartach swojej autobiografii (Wydawnictwo Literackie 2017, s. 52-53). Cruyff to postać, której bez wątpienia należy się – podobnie jak historii El Clasico – osobny dłuuugi artykuł.
17 lutego 1974 roku Barcelona z Cruyffem na czele pokonała na Santiago Bernabeu Real aż 5 do 0, a fenomenalny Holender strzelił jedną z bramek. Proszę Państwa, te historyczne gole po prostu należy obejrzeć:
Popisy Cruyffa elektryzowały całą Hiszpanię, nadając przy tym Barcelonie niewiarygodnego splendoru. Mieć TAKIEGO zawodnika u siebie to marzenie bodaj wszystkich ówczesnych szefów klubów piłkarskich na świecie. Dość powiedzieć, że zaledwie dwa miesiące po powyższym, słynnym meczu w Madrycie „Duma Katalonii” wywalczyła swój pierwszy od 14 (!) lat tytuł mistrza Hiszpanii. Johan Cruyff, a więc trzykrotny (1971, 73, 74) zdobywca Złotej Piłki w czerwono-niebieskich barwach rozegrał łącznie 184 mecze, w których zdobył 61 goli. Po jednym z nich tzw. Phantom Goal okrzyknięto go „Latającym Holendrem”:
Przy tej bramce uwidoczniła się cała maestria reprezentanta „Pomarańczowych”, który był piłkarzem Barcelony do 1978 roku. Później, po latach spędzonych w Stanach Zjednoczonych, zaledwie 10 meczach w ekipie Levante (sezon 1981), a także ostatnich epizodach w Holandii, wrócił w 1988 roku do stolicy Katalonii w nowej roli: szkoleniowca. I znowu dokonał piłkarskiego przewrotu, o czym na pewno jeszcze przeczytacie w ramach naszego cyklu „Chwile nieulotne”.
****
Wczoraj zmarł wieloletni (1978-2000) prezydent FC Barcelony, Josep Luis Nunez. To właśnie on stał za sprowadzeniem Cruyffa-trenera do „Dumy Katalonii”, a wcześniej, bo w 1979 roku zdecydował – za namową Holendra – o budowie akademii piłkarskiej La Masia, której wychowankami są oczywiście np. Lionel Messi, czy Andres Iniesta. Nunez miał 87 lat.