Po niedzielnych, przedostatnich spotkaniach w PGE Ekstralidze mamy mieszane uczucia, co do zaserwowanego nam żużlowego menu. Gwoli sprawiedliwości, także „potrawa” na Stadionie Śląskim – biorąc pod uwagę widowiskowość – nie była najwyższych lotów. Na szczęście, „kulinarny” weekend uratowała „przystawka” we Wrocławiu, gdzie mecz Betardu Sparty z forBET Włókniarzem był po prostu palce lizać.
Zacznijmy jednak od finału PGE Ekstraligi w Gorzowie. Wielkie, wyczekiwane święto było, co tu kryć, bardzo mało atrakcyjne. Komentator nc+ i były zawodnik Stali Tomasz Bajerski po prostu zaklina rzeczywistość, mówiąc, że to było „widowisko”, w dodatku „emocjonujące”. Nie czarujmy się. Nie było. Dobrze, że przynajmniej obyło się bez torowych pułapek. W roli głównej, jak często w Gorzowie, wystąpił tor. Przykład pierwszy z brzegu, to zdobycz i jazda Martina Vaculika. Słowak, podobnie jak jego koledzy z drużyny Cash Broker, znakomicie wyszedł spod taśmy w pierwszej serii startów. Później, inicjatywę w tym elemencie przejęli goście z Leszna. Jak wtedy pojechał Vaculik? Zaliczył dwa zera. Wreszcie pod koniec meczu, gdy gorzowianie znowu przechylali szalę zwycięstwa na swoją korzyść, Słowak dorzucił dwie „trójki”. Litości… Nic pomiędzy?
To najlepiej pokazuje, jak wielkie znaczenie miała zmieniająca się z każdą minutą nawierzchnia. Ale ok, punkty w stylu: 3,0,0,3,3 czasem się zdarzają. Gorzej, że zawodnicy nie byli w stanie jeździć przeciwko sobie w bliskim kontakcie. Wygrywali ci, co najlepiej wychodzili ze startu i/lub umiejętnie rozgrywali pierwszy łuk. Nawet lider i pupil miejscowych Bartosz Zmarzlik, mimo częstych wygibasów na motocyklu, w dwóch wyścigach nie był w stanie dogonić rywala. Nawet on…
Mecz w Gorzowie rozczarował, choć wynik (46:44) był na styku. Rozczarował także Janusz Kołodziej, który sam przyznał, że zjadły go nerwy. Jednak rezultat osiągnięty przez jego kolegów pozwala bardzo mocno wierzyć w Lesznie w zgarnięcie kolejnego w historii, 16. już tytułu najlepszej ekipy w Polsce.
Jedynie jazda przy krawężniku – wbrew zapowiedziom organizatorów – była także możliwa podczas finału Tauron SEC. Szkoda, bo generalnie imprezę należy uznać za udaną. Obejrzało ją na żywo jakieś 30 tys. fanów. Nawet podkręcanie temperatury przez spikerów-wodzirejów nie było w stanie przypudrować uczucia nudy, wiejącej z niecki Stadionu Śląskiego. Z drugiej strony, wypada się zgodzić z komentującym te zawody dla TVP Sport Markiem Cieślakiem: firmie Ole Olsena, która odpowiada za ułożenie torów w Grand Prix, dojście do pewnego poziomu zajęło jakieś 20 lat. A i nadal w cyklu zdarzają się zawody, po których od ziewania wypada szczęka. Polacy z One Sport są na początku tej drogi. Obiecującej, bo werwy mają dość. Potrzeba tylko i aż doświadczenia.
Dzisiaj na Olimpijskim to był ogień! Znakomity speedway! #WROCZE @EkstraligaTV @nSport_plus @WTSSparta @UniaLesznoKS pic.twitter.com/GSByBK2pZf
— mateusz_ked (@mateusz_ked) September 16, 2018
Zawody na Śląskim i cały tegoroczny cykl SEC wygrał fenomenalny Leon Madsen. Duńczyk pojechał również kapitalne zawody dzień później we Wrocławiu, choć jego zespół – forBET Włókniarz – w pierwszej batalii o brązowy medal przegrał wyraźnie, bo 12 punktami. Wynik 51:39 dla Sparty w ogóle nie oddaje poziomu tego meczu. Doprawdy trudno zliczyć biegi, które rozstrzygały się na samej mecie! Liczba żużlowych, ofensywnych akcji w jednym wyścigu (np. trzecim albo 15.) przewyższała to, co łącznie działo się w Gorzowie i Chorzowie. Stadion Olimpijski we Wrocławiu kipiał od emocji. A przecież i tam jeszcze niedawno, tuż po gruntownym remoncie z toru wiało nudą. A zatem panie i panowie działacze: do Wrocławia po naukę w przygotowaniu sprzyjającego walce toru!
TOR W CZE-WIE: 'jestem najlepszym torem do ścigania na świecie'
TOR WE WROCŁAWIU: 'przytrzymaj mi piwo.. ja nie dam rady?!'#WROCZE— Kuba Suchecki (@ToTenKuba_) September 16, 2018
wracając z meczu #WROCZE to powiem tak: DAWNO TAKIEGO ŚCIGANIA NIE WIDZIAŁAM!?
— D (@d4riiia) September 16, 2018
Po takich meczach, jak ten we Wrocławiu żal z powodu zbliżającego się końca sezonu jest jest jeszcze większy Ale dobrze, że za tydzień zawody w Częstochowie i Lesznie, a 6 października finałowe Grand Prix w Toruniu. Jeszcze, wbrew pozorom, sporo dobrego ścigania przed nami.