Od dwóch tygodni wielu moich znajomych wykazywało zainteresowanie dzisiejszym wydarzeniem. Nie chodzi mi o Superpuchar Europy, ani o defiladę Wojska Polskiego, a o mecz, który odbył się na stadionie Marymontu, gdzie ETV Ulubiona podejmowała Kartofliska. Jestem przekonany, że wielu z Was na widok nazw tych zespołów uśmiechnęło się pod nosem. Zapewne dla wielu pasjonatów futbolu to był doskonały pomysł na to, jak spędzić dzień wolny od pracy.
Jedyna taka atmosfera,jedyny taki football!!! #DnoDna2 pic.twitter.com/hZlPfToyVG
— Łukasz Jurkowski (@Jurasmma) August 15, 2018
Niestety, nie mogłem być świadkiem tego widowiska, w którym Kartofliska pokonały ETV Ulubioną 5:2. Jak już wspomniałem na początku, dużo moich znajomych wykazywało zainteresowanie tym wydarzeniem. Trochę ubawił mnie fakt kogo to interesowało, bo kiedy zdarza się, że mam do zaproponowania darmowy bilet na Legię, to większość z nich kręci nosem na taką propozycję. Naprawdę bardzo rzadko zdarza mi się znaleźć chętnego / chętną na DARMOWY bilet na mecz klubu, który w ostatnich 6 latach zdobył 5 Mistrzostw Polski i z powodzeniem grał w Lidze Mistrzów. Wiadomo, że w tym czasie zanotował też kilka (kilkanaście? Kilkadziesiąt?) spektakularnych wpadek, ale wciąż byli najlepsi w Polsce. Kiedy rezygnowano z biletu, zdarzało mi się usłyszeć wymówkę o tym, że nie chce się komuś wyrabiać karty kibica (warunkiem przepisania biletu jest posiadanie przez dwie osoby karty kibica), ale na Boga! – wyrobienie takiej karty trwa niespełna 10 minut i nawet można to zrobić online, a koszt takiej przyjemności zamyka się w 10-20 zł. Dlaczego Ci sami ludzie, którzy idą na mecz amatorów, gardzą darmowymi biletami na PROFESJONALNYCH piłkarzy.
Parsknęliście śmiechem, kiedy zobaczyliście słowo „PROFESJONALNYCH”?
Jeżeli tak, to, po pierwsze: to normalny odruch, a po drugie: jakby nie patrzeć, to zawodnicy, którzy biegają po polskich boiskach, mają podpisane profesjonalne kontrakty z profesjonalnymi klubami – to tak w ramach teorii. W praktyce mecz polskiej Ekstraklasy często nie odbiega znacząco poziomem estetyki od meczu B-klasy. No, może trochę przesadzam, bo polskie kluby mają naprawdę ładne stadiony, ubierają swoich zawodników w stroje profesjonalnych marek i starają się zapewnić jak najlepszy odbiór „widowiska” przez zarówno kibiców na stadionie, jak i tych przed telewizorami. Problem polega na tym, że piłkarze na ekstraklasowych boiskach nie odbiegają umiejętnościami od B-klasowych graczy na taki poziom jaki można byłoby oczekiwać. A ostatnie porażki z drużynami ze Słowacji, bądź Luksemburga zdają się potwierdzać to, że piłkarze z najwyższej klasy rozgrywkowej niebezpiecznie pikują.
Puchar jest nasz!!! ? ?? @UlubionaETV – @kartofliska 2:5!#dnodna2
? @m_bialy pic.twitter.com/YWTl3RyZcC— FotoPyK (@FotoPyK) August 15, 2018
W ostatnich latach rozgrywki niższych lig cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Jednym z głównych „winowajców” tego stanu rzeczy jest youtube’owy kanał Kartofliska, w którym Radosław Rzeźnikiewicz w zabawny sposób przedstawia rozgrywki najniższych lig nie tylko w Polsce. Nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, iż autor tych filmików nie ma wybujałych narzędzi, które pomogłyby mu we wzroście liczby odtworzeń. Kartofliska ujęły publiczność naturalnością. Kiedy na co dzień słuchamy nudnych wypowiedzi przemielonych przez PRową gadkę, Kartofliska raczą na surowym mięsem podanym niekoniecznie na talerzu. I to się podoba widzom kanału, który liczy 147 tysięcy subskrybentów. I to bez promocji i bez sponsoringu. Dopiero od sierpnia tego roku autor kanału zgodził się zostać ambasadorem bukmachera forBET, co też oznajmił w swoim stylu, nie siląc się na wymuszone komplementy.
Z ciekawości zobaczyłem na ilość subskrybentów oficjalnego kanału Legii Warszawa, która od paru lat wygrywa we wszystkich rankingach polskich klubów w social mediach. Wyobraźcie sobie, że oficjalny kanał Mistrza Polski ma mniej subskrybentów (106 tys.). Jednak na twitterze czy facebooku stołeczny klub legitymuje się znacznie większą ilością obserwujących (tt: 291 tys. do 30,1 tys. fb: 933 tys. do 66 tys.). Warto jednak wspomnieć, że Legia zatrudnia sztab ludzi, który pracuje na sukces w social mediach. Ci ludzie znają się na różnych sztuczkach, które pozwalają docierać do coraz większej ilości odbiorców, sponsorują posty, aby były bardziej widoczne, itp. Kanał Kartofliska nie robi za dużo, żeby promować swój kanał szerzej, a i tak mimowolnie grono odbiorców stale się powiększa.
Polscy profesjonaliści są odgrodzeni od kibiców, niekiedy są traktowani jak gwiazdy, przez co czują się jak gwiazdy. Te gwiazdy zaczynają jednak gasnąć kiedy trzeba prosto kopnąć piłkę. W meczach B-klasy można zobaczyć pasjonatów, którzy nie do końca prowadzą sportowy tryb życia. Takiemu przeciętnemu Kowalskiemu łatwiej utożsamić się z człowiekiem, który pije piwo na ławce, niż z gościem, który spędza co roku wakacje w Dubaju. Od czasu do czasu dochodzą do nas słuchy nt. zarobków piłkarzy, którzy – tak nam się wydaje – nie odbiegają umiejętnościami od „Tomka spod trójki”, który gra w „okręgówce”. Łapiemy się wtedy za głowę i zastanawiamy się po co poszliśmy na studia, skoro moglibyśmy teraz „kasować taki szmal”?
My Polacy nie lubimy gdy ktoś za dużo zarabia – niestety, taka prawda. I na pewno nie lubimy gdy ktoś nam pokazuje gówno i przekonuje, że to czekolada. A co jeśli ktoś zarabia dużo i przy tym partaczy swój zawód? Oj, to jest nie do przełknięcia dla „Janusza” i „Grażyny”, ale i nie tylko – coraz więcej młodych ludzi woli pójść na mecz ligi okręgowej pooglądać amatorów, popijając napoje procentowe i bezprocentowe, niźli iść na stadion Ekstraklasy, gdzie wszystko wydaje się być „ą, ę” do momentu wyjścia piłkarzy na boisko. Jestem bardzo ciekawy, jak to zjawisko będzie się rozwijać, bo widzów na większości ekstraklasowych stadionach ubywa, a na tych amatorskich przybywa.
Dominik Bożek