Trzon drużyny narodowej jest zachwiany. Zaplecze pierwszego zespołu niepewne. Kto by nie prowadził reprezentacji Polski, ten będzie miał dużo roboty. Upływ czasu i formy poszczególnych zawodników mogą mocno determinować kształt przyszłego składu naszej kadry.
Bramkarze
Wśród golkiperów mamy względny spokój. Dzień po meczu z Senegalem pojawiła się informacja, iż Łukasz Fabiański został nowym bramkarzem West Ham United. Świetna wiadomość, zasłużona nagroda dla „Fabiana” za lata wykonywania kapitalnej roboty w Swansea. Fabiański powinien być numerem 1. w naszej reprezentacyjnej bramce – co do tego po mundialu już chyba nikt nie ma wątpliwości.
Tym bardziej, że sytuacja klubowa Wojciecha Szczęsnego nie jest pewna. Niby ma być od najbliższego sezonu pierwszym golkiperem Juventusu, ale wiele jest wokół tego wątpliwości. Po pierwsze – nie łatwo będzie mu zastąpić taką legendę, jaką był Buffon. Do drugie – Polak występem na mistrzostwach świata w Rosji specjalnie nie umocnił swojej pozycji w oczach turyńczyków. Po trzecie – włoscy działacze wciąż szukają odpowiedniego zmiennika dla Szczęsnego, który w każdej chwili może być pierwszym wyborem w bramce. Nasz bramkarz musi mieć świadomość, że w Juve nikt mu drugiej szansy nie da. Jeśli zmarnuje tę, którą otrzymał, to będzie mógł się pakować i szukać nowego pracodawcy.
Bartosz Białkowski jest na tyle wiekowym graczem, iż raczej trudno przypuszczać, by był jeszcze brany pod uwagę w kontekście reprezentacji. Co innego Łukasz Skorpuski, który nie pojechał na mundial głównie dlatego, że przegrał z kontuzją. Ale po urazie nie ma już śladu, a były zawodnik Górnika Zabrze w ostatnim czasie zmienił zespół. Opuścił Romę i przeszedł do Bologny. To świetny ruch dla Skorupskiego, gdyż w mniejszym klubie będzie mu łatwiej o stabilizację formy, presja na wynik jest mniejsza. Można z większą łatwością budować swoją markę w Italii, by w przyszłości znów trafić do jakiegoś ligowego tuza.
Obrońcy
Łukasz Piszczek prawdopodobnie zakończy niebawem karierę w reprezentacji Polski. Tę wyrwę na prawej obronie będzie miał na szczęście kto zapełnić – Bartosz Bereszyński. Były gracz Lecha i Legii zaliczył bardzo przyzwoity sezon w Serie A i przymierzany jest do silniejszych ekip. „Bereś” ma jeden główny atut, tak ważny na pozycji skrajnego defensora – zdrowie. On może cały mecz biegać od jednego pola karnego do drugiego. Piszczek doczekał się swojego następcy. A przecież w odwodzie jest też Tomasz Kędziora, który coraz lepiej radzi sobie na Ukrainie.
Na lewej obronie dzieli i rządzi Maciej Rybus. Może trochę ze stratą dla linii pomocy, ale co zrobić. Rybus ma swoje ograniczenia jako obrońca – np. nie jest zbyt wysoki. Ale nadrabia to walką, determinacją, wydolnością. Również może biegać 90 minut po całym boisku. Gorzej jednak wygląda sprawa z jego zmiennikami. Wątpliwe, by reprezentacja chciała korzystać jeszcze z Artura Jędrzejczyka (rocznik 87), który może nawet nie wypadł tak źle z Japonią, ale też sam fakt, że wystąpił jedynie w meczu o pietruszkę już wiele mówi. Na Euro 2016 był jednym z największych pozytywnych zaskoczeń naszej drużyny. Nie przegrywał pojedynków, był bardzo mocnym punktem reprezentacji. Teraz jest cieniem tego zawodnika, mającym coraz większe problemy z regularną grą w Legii Warszawa (podobno stołeczny klub nie zrobi mu żadnych problemów, jeśli ktokolwiek latem się po niego zgłosi). Inni? Paweł Jaroszyński z Chievo byłby ciekawą opcją, jeśli ustabilizuje formę. Nie będzie bowiem reprezentantem ten, kto występuje w swoim zespole tak rzadko.
Najwięcej zmartwień możemy mieć niebawem ze środkiem defensywy. Thiago Cionek udowodnił, że drużyna narodowa to dla niego zbyt wysokie progi. We Włoszech wypracował już swoją markę, z orzełkiem na piersi za rzadko notuje dobre występy. Jan Bednarek? 22-latek pokazał na mundialu, że może być w przyszłości mocnym punktem reprezentacji. Aktualnie jednak stanowi dla kadry wielkie ryzyko. Maczał palce prawie przy każdej ze straconych bramek na mistrzostwach, szczególnie przy drugiej dla Senegalu i pierwszej dla Kolumbii. Z Japonią strzelił gola – brawo – ale też nie ustrzegł się błędu. W pewnym momencie podał piłkę do japońskiego napastnika, który mógł to zamienić na bramkę. Bednarek na pewno potrzebuje mieć obok siebie kogoś bardziej doświadczonego, kto na spokojnie wprowadzi go do zespołu narodowego. A nie na takich wariackich papierach, jak to się odbywało przed mundialem.
Kimś takim powinien być Kamil Glik, ale… nie wiadomo czy stoper Monaco będzie chciał jeszcze występować w reprezentacji. Glik ma już 30 lat, coraz więcej problemów zdrowotnych. Do tego dochodzi straszne zamieszanie wokół jego osoby związane z mistrzostwami. Długo walczył o wyjazd na turniej do Rosji, ale w samotności. Ma żal, że nikt mu nie pomógł ogarnąć choćby biletów do Francji, gdy leciał tam na konsultacje medyczne. Zawodnik w rozmowach z dziennikarzami podkreśla, że czuł się tak, jakby nikt nie wierzył, że zdąży się wykurować na piłkarski czempionat. Jakby postanowiono już na nim krzyk. A ta kuriozalna zmiana w meczu z Kolumbią? Z Japonią grał bardzo przyzwoicie, ale nie jest wykluczone, że był to jego ostatni występ w drużynie narodowej.
Skoro nie Glik, to może Michał Pazdan będzie partnerem i nauczycielem dla Bednarka w środku obrony? Pazdan na mundialu wypadł najlepiej ze wszystkich naszych obrońców. Walczył, starał się – najbardziej przypominał formą zawodnika z czasów Euro 2016. Ale z drugiej strony, wiele to nie pomogło. Nie był w stanie naprawiać wszystkich błędów kolegów z defensywy. Nie potrafił być takim szefem obrony, jak Glik. Nie ma talentu do dyrygowania pozostałymi piłkarzami, nie ten typ charakteru. Dlatego ciężko sobie wyobrazić, by mógł być mistrzem dla ucznia Bednarka.
Kto nowy może przyjść do środka defensywy? Jarosław Jach? To Bednarek 2.0, a w dodatku starszy. Powinien się wpierw odbudować w Crystal Palace, by można było o czymkolwiek rozmawiać. Co do samego Janka Bednarka jeszcze, to trzeba zauważyć, że i on musi w nowym sezonie Premier League występować częściej. Potrzeba chwili sprawiła, że facet, który cały poprzedni sezon, z wyłączeniem maja, przesiedział na ławce, wystąpił na mistrzostwach świata. Musi się przebić na stałe do składu „Świętych”, bo inaczej nie przyda się naszej kadrze.
Pomocnicy
Zacznijmy od środka pola. Jacek Góralski nie uratował polskiej reprezentacji na mundialu, ale pokazał, że może być jej mocnym punktem w najbliższych latach. Wstydu z jego strony nie było. Co innego Grzegorz Krychowiak, który był jednym z najgorszych na mistrzostwach świata. Osobiście obawiałem się o jego występ na turnieju, gdyż facet prawie od dwóch lat cofa się w rozwoju. Obawy potwierdziły się – na dziś Krychowiak jest bardziej problemem dla drużyny, niż wsparciem. A w dodatku jego klubowa przyszłość jest niepewna. WBA go nie chce, PSG po takich mistrzostwach raczej też nie podbije (a ile tych szans może tam dostawać?). Sevilla pozyskała ostatnio dwóch pomocników do środka pola. Z resztą, czy ktokolwiek zapłaci za tak obecnie przeciętnego piłkarza 15 milionów euro? A tyle chce za niego paryska ekipa. Wszystko wskazuje na to, że najbliższy sezon „Krycha” spędzi na trybunach/ławce zespołu ze stolicy Francji. To wielki problem dla naszej reprezentacji.
Krychowiaka Góralski w pełni nie zastąpi, bo nie ma aż takiego potencjału. Krzysztof Mączyński? Najpierw musi się przebić w samej Legii, a jest już po 30-stce. Zostaje Karol Linetty – tylko że nie wiadomo, czy zawodnik Sampodrii będzie w ogóle chciał jeszcze występować w naszej drużynie. Euro 2016? Nie zagrał w żadnym meczu. Mundial 2018? To samo. Pozostaje wierzyć, że Linetty nie stracił jeszcze cierpliwości do reprezentacji.
Szymon Żurkowski może w przyszłości być bardzo przydatny, ale pamiętajmy, że ma dopiero 20 lat i małe doświadczenie nawet w Ekstraklasie. Trudno zakładać, że już po mundialu będziemy mogli na nim oprzeć środek pomocy. To nierealne. Swoją szansę powinien wreszcie otrzymać Paweł Dawidowicz, który w Palermo prezentuje się przyzwoicie. Jakub Piotrowski zamienił ostatnio Pogoń na Genk. Żaden z tych młodych nie gwarantuje jednak, że szybko zapełni lukę po Krychowiaku.
Jeśli chodzi o skrzydłach, to czas już pożegnać Sławomira Peszkę. Facet nie pasuje do ekipy narodowej i trzeba wierzyć, że nowy selekcjoner/Adam Nawałka wreszcie to zrozumie. Jakuba Błaszczykowskiego to prędzej zacząłbym powoływać do sztabu drużyny niż jako piłkarza. Kuba ma wielki autorytet wśród zawodników, klasę, charyzmę. Ale na boisku to nie wystarcza. Jego doświadczenie jest bezcenne, ale nie może zajmować miejsca w zespole innym – zdrowszym, mającym większy potencjał.
Ostatni mecz z Japonią pokazał, że Rafał Kurzawa nie potrzebuje czasu by stać się silnym punktem reprezentacji. Jego stałe fragmenty gry mogą być na lata naszą silną bronią. Kurzawa jest niestety trochę wolny jak na poziom międzynarodowy, ale sprytny trener będzie potrafił ukryć tę niedoskonałość. Pozostaje jeszcze Kamil Grosicki, który został bardzo brzydko potraktowany na mistrzostwach. Za kadencji Nawałki był najlepszym naszym piłkarzem po Robercie Lewandowskim. I w nagrodę za to… usiadł na ławce w spotkaniu z Kolumbią – gdy wiadomo było, że rywala możemy zaskoczyć tylko z kontry. Inna sprawa, że widać, iż „Grosik” nie ma tej formy, którą nas zachwycał. W swoim angielskim zespole nie potrafi się przebić na stałe do jedenastki, wciąż marzy o grze w Premier League. A czas leci ( skończył 30 lat). Grosicki wciąż może być silnym punktem reprezentacji, ale trzeba szukać też młodszych rozwiązań.
Z młodych wszyscy jednym tchem wymieniają dwa nazwiska: Sebastian Szymański i Przemysław Frankowski. Racja, tylko że oni muszą wpierw w naszej lidze więcej pokazać. Kocham internet za te absurdalne porównania jak po meczu Francja – Argentyna. Genialny występ zaliczył tam Mbappe i od razu zaczęto podkreślać, że ma 19 lat, tyle samo co Szymański, którego Nawałka nawet nie zabrał na mundial. To prawda tylko, że Francuz jest na poziomie klasy światowej już od półtora roku, a Szymański nie jest nawet najlepszym zawodnikiem w Ekstraklasie. Dlatego szukanie tutaj analogii nie ma sensu. Skrzydłowy Legii może być mocnym elementem kadry, ale musi się rozwijać. Im szybciej, tym lepiej. Podobnie z Frankowskim, który w dodatku nie jest aż tak młody (23 lata).
Z pomocników zostaje nam jeszcze Piotr Zieliński (24 lata). Mistrzostwa w Rosji to jego drugi turniej w karierze, w którym zawiódł. Na Euro 2016 nie pociągnął drużyny. Na piłkarskim czempionacie zagrał we wszystkich trzech spotkaniach grupowych i w żadnym nawet nie zbliżył się do tego, co potrafi (nieregularnie, ale potrafi) pokazywać we Włoszech. Zieliński chyba nie nadaje się charakterologicznie na lidera środka pola kadry. Jest silny tylko mocą kolegów z Napoli, bo gdy sam ma wziąć sprawy w swoje ręce, to niestety zawodzi. Nie powoływać go jednak do reprezentacji to grzech. Ale może powinien uczyć się w drużynie narodowej od… Adriana Mierzejewskiego. Największy nieobecny w składzie na mundial powinien teraz dostać swoją szansę. Może grać w środku pola, może na boku. Dzięki swojemu doświadczeniu (ponad 40 meczów z orzełkiem na piersi!) i aktualnej dyspozycji mógłby być wielkim wzmocnieniem drugiej linii polskiego zespołu.
Napastnicy
Mimo nieudanych mistrzostw świata w jego wykonaniu, kadrę dalej musi ciągnąć Robert Lewandowski. Takiego drugiego piłkarza nie mamy i pewnie długo mieć nie będziemy. Jeśli Arkadiusz Milik dojdzie do pełni formy po kontuzjach, to może z „Lewym” znów stanowić o sile naszego ataku. Dawid Kownacki został w Rosji wpuszczony na minę przez trenera, bo nikt nie powinien oczekiwać od chłopaka, który ma trzy występy w reprezentacji, że pociągnie ją w najważniejszym spotkaniu z Kolumbią. „Kownaś” musi grać częściej z orzełkiem na piersi. Będą z niego ludzie, ale potrzebuje ogrania w tej drużynie. Powoływać wciąż warto Łukasza Teodorczyka, o ile będzie strzelał w Belgii. Świerczok musi chyba wybić się ponad Bułgarię, by został na poważnie zauważonym przez kadrę narodową. Zostaje jeszcze Krzysztof Piątek, który przeniósł się ostatnio do Genoi. To materiał na wielkiego piłkarza. Jeśli wywalczy tam pierwszy skład i będzie zdobywał gole, to koniecznie musi dostać swoją szansę. Jak widzicie, z napastnikami możemy mieć najmniejszy kłopot. Problem jest jednak taki, że ktoś powinien im dograć piłkę, a wcześniej odebrać ją rywalowi. Bez tego nawet kilku bramkostrzelnych snajperów nam nie pomoże.
Już niebawem skład reprezentacji Polski może wyglądać tak: Fabiański, Rybus-Bednarek-Pazdan-Bereszyński, Grosicki-Góralski-Linetty-Kurzawa, Lewandowski-Piątek.
Dominik Senkowski