Początek każdego kolejnego roku to nie tylko karnawałowy czas. To także chwila refleksji, upływającej na podsumowaniu minionych 12 miesięcy. U nas tę rolę od lat pełni m.in. tradycyjny plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca roku. W najnowszym triumfowała Iga Światek, ale to nie jej poświęca się najwięcej uwagi. O nią (znowu) zadbał Paweł Fajdek.
Mamy spory dystans do wszelkiej maści konkursów tego typu, które ostatecznie nic wielkiego nie mówią, poza tym, który sportowiec jest przede wszystkim najbardziej popularny. Bo jak porównać sukcesy tenisistki z żużlowcem czy innym piłkarzem, jakie stosować kryteria, skoro to tak różne sporty w dodatku o najróżniejszym pod względem globalnym zasięgu? Na to wszystko poważnie zżymał się pięciokrotny mistrz świata w rzucie młotem, Paweł Fajdek, który w plebiscycie zajął 9. lokatę.
– Co mogę powiedzieć? Na wstępie może, że im więcej tytułów, tym niżej spadam w tym plebiscycie. Naprawdę jestem pod wrażeniem kibiców, że zrobili wielkie „wow”, bo każdy jest w szoku. Ale nie, to jest fajne – pozytywne. Obiecałem sobie i najbliższym, że w tym roku będzie bez awantur, więc ich nie będzie – zapodał jeszcze ze sceny.
– Życzę udanej zabawy, bawcie się dobrze, na pewno lepiej niż ja – dodał na koniec, a później nie stawił się do oficjalnej fotki wszystkich laureatów.
Doceniamy wyniki Fajdka. To, że zapisał się w historii naszego sportu. Ale po prostu nie rozumiemy, po co gościowi tak negatywny rozgłos? Czy dzięki niemu w kolejnych konkursach tego typu ma większe szanse wśród kibiców na zajęcie wyższego miejsca? A może po prostu nie jest w stanie pogodzić się z faktem, że lekkoatletyka, mówiąc brutalnie, interesuje znacznie mniej ludzi niż piłka nożna, tenis, a nawet żużel, który choć niszowy, to jednak ma u nas spore grono zdeklarowanych i zdyscyplinowanych fanów, którzy doskonale wiedzą, jak w takich konkursach sportowej piękności głosować. A Fajdek? Polecamy więcej luzu. Dystansu. I może podejścia a la Mateusz Borek:
JH
Sprawdź ofertę bukmachera forBET i obstaw!