Grzegorz Rożalski: walka na austriackim Rechbergrennen 2025

Grzegorz Rożalski

Legendarny wyścig, tłumy kibiców i europejska elita

Druga runda European Hill Climb Championship 2025 przeniosła się do Austrii, na słynny wyścig górski Rechbergrennen w Styrii. W malowniczej miejscowości Tulwitz pojawiły się dziesiątki tysięcy kibiców, a organizatorzy zadbali o świetne widowisko – na trasie ustawiono trzy gigantyczne telebimy i prowadzono transmisję na żywo. Licząca około 5 km górska trasa Rechbergu (w regionie Almenland) różni się od technicznych serpentyn z Francji – jest szersza, szybsza, pełna długich prostych i szybkich sekwencji zakrętów, co stawia przed kierowcami zupełnie inne wyzwania. Mimo kapryśnej pogody na początku weekendu (rozmokły padok opóźnił sobotnie jazdy o godzinę, zanim utwardzono go zrębkami drewna) organizatorom udało się przeprowadzić wszystkie zaplanowane podjazdy treningowe i wyścigowe.

Na starcie zameldowała się europejska czołówka – w sumie 258 zawodników z 16 krajów, co czyni Rechbergrennen jedną z największych i najmocniej obsadzonych rund górskich. Kibice mogli podziwiać „who’s who” wyścigów górskich: od lokalnej legendy Karla Schagerla (rekordzisty trasy) po gwiazdy z zagranicy, takie jak Christian Merli (wielokrotny mistrz Europy), bracia Petit z Francji, Joseba Iraola z Hiszpanii czy znani kierowcy kategorii 1: Ronnie Bratschi, Dan Michl, Igor Stefanovski, Domagoj Pereković – i w tym gronie również Polak, Grzegorz Rożalski. Po udanym poprzednim sezonie w Polsce (tytuł mistrza GSMP 2024) Rożalski podjął wyzwanie pełnego cyklu Mistrzostw Europy i mierzy się z najlepszymi kierowcami kontynentu w najmocniejszej Kategorii 1 (samochody turystyczne i GT).

Rywalizacja na Rechbergrennen 2025 stała na najwyższym poziomie – już w pierwszym podjeździe młody Francuz Kevin Petit pobił rekord trasy z 2024 roku, a o zwycięstwo stoczył pasjonujący pojedynek z utytułowanym Christianem Merlim. Ostatecznie to Petit triumfował w klasyfikacji generalnej z przewagą zaledwie 0,68 sekundy nad Merlim, ustanawiając nowy rekord wyścigu. Trzecie miejsce zajął Hiszpan Joseba Iraola. Wśród samochodów turystycznych najszybszy okazał się Szwajcar Reto Meisel w potężnym Mercedesie SLK 340 Judd – jego widowiskowa jazda zagwarantowała mu 8. pozycję w „generalce” i miano króla kategorii 1 na Rechbergu. Tuż za nim uplasował się Czech Dan Michl w Lotusie Elise, a podium „touring cars” uzupełnił Igor Stefanovski z Macedonii Północnej w Ferrari 488 Challenge.

Powrót po dramatycznym otwarciu sezonu we Francji

Dla Grzegorza Rożalskiego (Mitsubishi Lancer Evo IX) weekend w Austrii miał szczególne znaczenie. Dwa tygodnie wcześniej polski kierowca przeżył dramat podczas inauguracyjnej rundy EHC we Francji. Na technicznej, wąskiej trasie Col Saint Pierre w Cévennes rywalizację przerwano z powodu ulewy i potoków deszczu zalewających asfalt. W ekstremalnie trudnych warunkach doszło tam do serii wypadków – rozbiło się aż pięciu czołowych kierowców kategorii 1, w tym Rożalski. – To był ekstremalny początek sezonu. Deszcz i powstałe cieki wodne sprawiły, że w wielu miejscach nie było przyczepności. Uległem wypadkowi, podobnie jak wielu innych zawodników z czołówki. To pokazuje, jak nieprzewidywalna i wymagająca potrafi być rywalizacja w górach – mówił Rożalski, opisując pechową Francję. Jego mocno uszkodzone Mitsubishi wymagało gruntownej odbudowy przed startem w Austrii. Mechanicy zespołu stanęli na wysokości zadania – w kilkanaście dni przywrócili ponad 1000-konny bolid do pełnej sprawności. Sam kierowca zapowiadał przed zawodami w Styrii pełną mobilizację: – Rechberg to jeden z moich ulubionych wyścigów – szybki, płynny, z niesamowitą atmosferą. Zamierzam dać z siebie wszystko i powalczyć z najlepszymi o jak najwyższą pozycję – deklarował przed wyścigiem.

Problemy techniczne od startu weekendu

Niestety, już pierwsze treningowe podjazdy na Rechbergu ujawniły problemy techniczne czarnego Lancera Evo IX Rożalskiego. Zabrakło czasu na pełne testy samochodu po ekspresowej naprawie, więc pewne usterki wyszły na jaw dopiero na miejscu. – Z powodu napiętego harmonogramu zabrakło nam czasu na odpowiednie testy przed startem. Od początku zawodów borykaliśmy się z problemami ze zmianą biegów. Pomimo intensywnej pracy nad rozwiązaniem usterki, nie udało się jej w pełni wyeliminować – relacjonował Rożalski po zawodach, opisując trudny początek rywalizacji. Problemy ze skrzynią biegów sprawiały, że kierowca miał kłopot z płynnym wykorzystywaniem pełnej mocy na stromych partiach trasy. Zespół zarwał jednak noc z soboty na niedzielę, by zdiagnozować i usunąć usterkę. Po nocnych testach i analizie danych wydawało się, że jednostka napędowa pracuje już prawidłowo i jesteśmy gotowi do walki.

Utrata mocy i piorunujący finisz w niedzielę

Niedziela – dzień decydujących podjazdów wyścigowych – przyniosła jednak kolejny dramat. Już na starcie pierwszego podjazdu wyścigowego Mitsubishi Rożalskiego niespodziewanie straciło moc. Po efektownym „napompowaniu” turbosprężarki przed ruszeniem z linii startu doszło do awarii – silnik nagle stracił doładowanie, a auto wyraźnie zwolniło. Polak musiał heroicznie walczyć, by w ogóle dotrzeć do mety podjazdu i zanotować czas. Po powrocie do serwisu zespół odkrył przyczynę usterki – nieszczelność w układzie dolotowym, spowodowaną poluzowaniem śruby na kolektorze ssącym. Wyeliminowanie tej usterki pozwoliło przywrócić pełną moc przed drugim, finałowym podjazdem. Mechanicy błyskawicznie usunęli problem, a Rożalski mógł wreszcie pokazać pełnię możliwości auta.

Do drugiego podjazdu zawodnik Automobilklubu Kielce ruszył z determinacją – i pojechał znakomicie. Czas 2:52.926 uzyskany przez Polaka okazał się drugim najlepszym wynikiem wśród wszystkich „turystyków” w tej serii przejazdów. Lancer Rożalskiego wystrzelił z charakterystycznym rykiem silnika i efektownymi płomieniami z wydechu, wzbudzając entuzjazm tysięcy kibiców zgromadzonych wzdłuż trasy. – W drugim podjeździe mogłem w końcu pojechać swoim tempem. Auto znów miało pełną moc i odwdzięczyło się świetnym czasem – podkreślał kierowca. – Uzyskałem drugi czas wśród samochodów turystycznych, pokazując, że mimo przeciwności możemy rywalizować z najszybszymi. Szkoda problemów z pierwszego podjazdu, bo bez utraconych sekund bylibyśmy w grze o podium kategorii – dodał z nutą żalu. Niemniej finisz był imponujący – Rożalski awansował w klasyfikacji i ostatecznie zajął 7. miejsce w Kategorii 1 (samochodów turystycznych) na Rechbergrennen 2025. Ten wynik oznacza także siódmą pozycję w grupie 1 (klasie EHC obejmującej najmocniejsze auta produkcyjne) oraz miejsce w czołowej piętnastce generalki całych zawodów. – To był bardzo ciężki weekend pod względem technicznym, ale nie poddaliśmy się. Cieszę się, że dojechaliśmy do mety i wywalczyliśmy cenne punkty. Takie doświadczenia tylko nas wzmacniają – skwitował kierowca na mecie z mieszanką ulgi i ambicji.

Emocje i podsumowanie zawodnika

Mimo szeregu przeciwności losu Grzegorz Rożalski wyjechał z Austrii z podniesioną głową. Pokazał waleczność i szybkość, a przy odrobinie szczęścia mógł walczyć o jeszcze wyższe lokaty. Atmosfera na Rechbergrennen tradycyjnie zrobiła na nim wielkie wrażenie. Tysiące gardeł dopingujących wzdłuż trasy, flagi i klaksony – to naprawdę dodaje kierowcy skrzydeł. Rożalski podziękował swojemu zespołowi za niezwykły wysiłek włożony w przygotowanie i naprawy auta: – Mechanicy wykonali kawał świetnej roboty. Bez nich nie byłoby mnie na starcie drugiego podjazdu. Jestem im ogromnie wdzięczny, bo dzięki nim mogłem wrócić do walki – podkreślił. Polak docenił również wsparcie kibiców obecnych na trasie i śledzących relacje: – Czułem ten doping, nawet w środku kasku! To niesamowite uczucie słyszeć polskie okrzyki tak daleko od domu. Dziękuję wszystkim za wsparcie – mówił z uśmiechem.

Kolejny przystanek: portugalska majówka

Po austriackim klasyku czas na szybkie pakowanie sprzętu – karawana Mistrzostw Europy już za kilka dni przenosi się na Półwysep Iberyjski. Kolejna, trzecia runda FIA EHC odbędzie się w Portugalii podczas długiego weekendu majowego, na kultowej trasie Rampa Internacional da Falperra w Bradze. Ta niezwykle szybka i kręta górska droga gościć będzie europejską czołówkę 5 maja (podjazdy wyścigowe zaplanowano na niedzielę). Grzegorz Rożalski zapowiada walkę o kolejne wysokie pozycje. Po rozwiązaniu problemów technicznych i zebraniu cennych doświadczeń w Austrii, polski kierowca chce w pełni wykorzystać potencjał swojego potężnego Mitsubishi na portugalskich asfaltach. – Jedziemy dalej z optymizmem. Falperra to kolejny legendarny wyścig – damy z siebie wszystko, by znów stanąć na podium kategorii – deklaruje zmotywowany Rożalski. Czy tym razem pech ominie polskiego mistrza? O tym przekonamy się już w majówkę, gdy emocje sięgną szczytu na górskich drogach Bragi.

 

zdjęcie: Team Grzegorz Rożalski 


Udostępnij ten artykuł na swoim profilu:

 

Sprawdź ofertę forBET

Artykuły powiązane