Ich ostatnia ligowa seria prezentuje się fatalnie, z 5 ostatnich meczów przegrali 4, a 1 zremisowali i co ciekawe akurat z murowanym faworytem na wyjeździe – Manchesterem City. Aktualnie okupują 18. miejsce w tabeli i oczywiście w tym momencie wszystko można jeszcze wyprowadzić na prostą, ale gdy przydarzą się kolejne porażki, a tym samym presja rosnąć, to sytuacja będzie coraz trudniejsza do odratowania. Najgorsze, że nie widać żadnego punktu zaczepienia, żeby miało stać się coś pozytywnego.
Nerwy zaczynają puszczać również kibicom, czemu ciężko się dziwić. Everton, to w końcu zasłużony klub na mapie Premier League. Ok, nie ma walczyć rok w rok o mistrzostwo, ale powinien być w górnej części tabeli, a nie martwić się o utrzymanie. Wczorajszego wieczora 17 oficjalnych grup kibicowskich The Toffees połączyło siły i wystosowały oficjalny apel do właściciela Farhada Moshiriego. W tym piśmie nie ma żądania zwolnienia Lambarda, kibice postulują o wymianę ludzi zarządzających klubem na wyższym szczeblu. Ich zdaniem ryba psuje się od głowy i dyrektorzy powinni potracić swoje ciepłe posadki.
Sam Lampard pewnie cieszył się na przerwę spowodowaną mistrzostwami świata, bo mógł liczyć na trochę spokoju, nowe otwarcie i powrót ze świeżą głową. Nic takiego się nie wydarzyło i okres po mundialu jest najgorszym w całym sezonie. Można przegrać spotkanie, ale klęski u siebie z drużynami, które jeszcze niedawno oglądały plecy Evertonu są bardzo zawstydzające. Dwie klęski z Bournemouth jeszcze w listopadzie plus ostatnia wysoka porażka na Goodison Park z Brighton przelały szalę goryczy.
Dziś dobrą informacją jest to, że Everton zagra w FA Cup, więc nie może stracić cennych ligowych punktów i na tym pozytyw się kończą. Lampard i spółka ruszają do paszczy lwa, do Manchesteru United, który znajduje się w świetnej formie. Na przykładzie Czerwonych Diabłów widać ile może dać nowy trener, ze świeżym pomysłem, trzymający dyscyplinę, wysokie standardy i mający zaufanie zawodników. Czeka nas mecz drużyn znajdujących się na kompletnie innych biegunach – United rozwijającego się z meczu na mecz i rosnącego w siłę oraz Evertonu zaliczającego nieprawdopodobny zjazd.
Na przedmeczowej konferencji prasowej nie dało się wyczuć paniki ze strony Lamparda. Ciekawe czy faktycznie czuje się spokojnie, czy jest już pogodzony z losem i wie, że zwolnienie czeka go już za rogiem. Legenda Chelsea Londyn powiedziała, że nie liczy na zapewnienia ze strony zarządu odnośnie bezpieczeństwa swojej posady. Lampard doskonale zdaje sobie sprawę w jak ciężkiej pozycji aktualnie się znajdują, ale widzi rezerwy zarówno w sobie, jak i w drużynie, a każde kolejne ligowe zwycięstwo może wyprowadzić ich ze strefy spadkowej oraz wznieść morale na wyższy poziom. Anglik już w połowie zeszłego sezonu przychodząc na Goodison Park musiał bić się do końca o utrzymanie, więc nie straszna mu ta sytuacja. Oczywiście Lampard przyznał, że przydałyby się wzmocnienia, szczególnie w ataku, ale wie, jak trudne bywa zimowe okno transferowe. Po meczu z United czeka ich szalenie istotny wyjazd do Southampton i pozostaje tylko pytanie czy zobaczymy jeszcze wtedy Lampsa na ławce trenerskiej Evertonu?