Zero, jedno, jedno, zero, zero, zero, jedno, jedno, jedno, zero – to celne dośrodkowania Tymoteusza Puchacza w ostatnich dziesięciu meczach w reprezentacji Polski (od Euro 2020). To ostatnie zero celnych dośrodkowań miało miejsce w środę, podczas meczu z Belgią, gdzie zawodnik Unionu Berlin rozegrał 45 minut. Choć rzecz jasna nie tylko na dośrodkowaniach gra bocznego obrońcy polega (da się pewnie znaleźć przynajmniej trzy ważniejsze aspekty gry dla zawodnika z takiej pozycji), to pokazuje jedno – brak progresu, choćby minimalnego. Owszem, jak mówił Czesław Michniewicz po wygranym meczu z Walią we Wrocławiu, ważne jest to, że Puchacz się w tercji pod bramką rywala znajduje i coś w niej robi. Niestety zazwyczaj niewiele z tego wynika (choć akurat z Walią zaliczył asystę). I owszem, Puchacz najgorszym zawodnikiem w środowym spotkaniu w Brukseli zapewne nie był, ale te liczby zaczynają wyglądać niepokojąco.
Dośrodkowania Puchacza w kadrze od Euro 2020 (za @SofaScoreINT):
Słowacja – 0 udanych/4 wykonane
Hiszpania – 1/1
Szwecja – 1/4
Albania – 0/0
San Marino – 0/6
Anglia – 0/2
Andora – 1/6
Węgry – 1/5
Walia – 1/10
Belgia – 0/1😬😬😬
— Wojciech Górski (@Woj_Gorski) June 9, 2022
I to nie jest też tak, jak za czasów Jakuba Wawrzyniaka, który sam mówił, że jest zmiennikiem zawodnika, który nie istnieje. Bo tu – tak nam się przynajmniej wydaje – ten zawodnik istnieje. Selekcjoner go jednak jeszcze nie wykorzystał i nie sprawdził. A przynajmniej nie dał mu szansy od pierwszej minuty jakiegoś meczu.
To nasza szansa na skuteczne boki obrony? Michniewicz jednej kombinacji jeszcze nie sprawdził
Mowa rzecz jasna o Nicoli Zalewskim, który w środę wszedł na boisko na ostatnie 9 minut podstawowego czasu gry. Wszedł jednak na pozycję skrzydłowego, zmieniając Jakuba Kamińskiego. Ostatni sezon w Romie rozegrał jednak na pozycji wahadłowego, i mimo, że jeszcze w ubiegłym roku jego nominalną pozycją był środek pomocy, wydaje się, że na lewym wahadle czuje się on teraz zdecydowanie lepiej. I być może właśnie tam warto go sprawdzić. Być może nawet już w najbliższą sobotę w Rotterdamie, gdzie Polacy zagrają z Holandią.
To jednak nie wszystko. Wydaje się nam, że fajnie byłoby zobaczyć wahadła złożone z Zalewskiego i Matty’ego Casha. Ten drugi w środę też na boisko wszedł z ławki. Na prawej obronie od pierwszych minut grał bowiem Robert Gumny – i podobnie jak w przypadku Puchacza, zdania co do jego występu są podzielone. Umówmy się, nie chodzi tu o dyskusje w stylu, czy Gumny zagrał słabo czy dobrze. W jego przypadku, zresztą chyba tak jak w przypadku większości naszych kadrowiczów w środę, chodzi bardziej o to, czy zagrał bardzo źle, czy jednak tylko źle z dopiskiem o tym, że w kolejnych meczach może być lepiej. Bo z jednej strony nasza prawa strona w defensywie wyglądała słabo, a Belgowie ze swojej lewej flanki stwarzali ogromne zagrożenie. Z drugiej strony należy jednak spojrzeć na to, że Gumny musiał walczyć z Edenem Hazardem (Real Madryt) i Yannickiem Carrasco (Atletico Madryt). A 24-latek przez Michniewicza raczej nie jest rozpatrywany w kontekście gry w pierwszym składzie na stałe.
Tak naprawdę trudno jednak obecnie powiedzieć, poza trzonem drużyny, kto w kontekście tej gry w pierwszej jedenastce na dłużej rozpatrywany jest. Bo selekcjoner rotuje dość mocno. W sobotę wystawi pewnie inny skład niż ten, który zaczął mecz z Belgami. I ciekawie byłoby w takim składzie zobaczyć na bokach obrony właśnie Zalewskiego i Casha.
***
Bartosz Rzemiński
Mecze piłkarskie możesz obstawiać w forBET