Szpilce w sporcie nie wiedzie się w ostatnim czasie najlepiej – przegrana z Łukaszem Różańskim, Dereckiem Chisorą, dyskusyjna wygrana z Radczenko. Jest jeden wspólny mianownik wszystkich tych walk – Polak nie ma twardej szczęki i pada na deski po przyjęciu mocniejszego ciosu. Kibice boksu mówią, że jest rozbity, co… nie wróży najlepiej. Szczególnie, gdy liczenie na mocny, pojedynczy, obszerny cios w małych rękawiczkach, który szybciej może odciąć prąd w klatce niż w ringu.
Szpilka pada na deski szybko, ale trzeba przyznać, że też bardzo często szybko z nich wstaje. O ile w boksie jest taka możliwość, by zyskać kilka sekund i poczekać na wyliczenie sędziego, o tyle w MMA wszystko dzieje się zdecydowanie szybciej. Deski oznaczają prawdopodobnie rywala, który za chwilę siedzi na zawodniku i okłada go kolejnymi ciosami. Może próbować poddać gościa, którego błędnik przed chwilą zwariował.
I Radczenko kilkukrotnie w pierwszej walce wstrząsnął Szpilką. Potrafił go mocno trafić i odłączyć mu zasilanie. Arbiter był kilkukrotnie potrzebny, by dać oddech Szpilce, za co sędziowie punktowali odejmowali mu punkty. Ukrainiec bił się już w MMA, kopał, czyli robił coś, czego Szpilka nie umie. Artur opowiadał kiedyś, że miał okazję podczas treningu zmierzyć się z Tomkiem Sararą, który kilkoma kopnięciami kompletnie wykluczył mu nogi i sparing zakończył się bardzo szybko. A co się stanie, gdy Szpilka znowu przyjmie takie uderzenia? Kiedy jeden z jego największych atutów, mobilność, przestanie działać?
14 tygodni temu Szpilka był na wakacjach, wracając z ciepłych krajów mówił, że waży ponad 120 kilogramów i musi sporo popracować, żeby wrócić do pełni formy. Od tamtego momentu do walki na KSW minie 16 tygodni, czyli w sam na raz na przygotowania do walki bokserskiej i MMA pod warunkiem, że ktoś trenuje właśnie MMA. Wyobrażamy sobie, że Szpila nie od razu wziął się za pełne przygotowania i nie od razu mógł trenować do takiej walki w pełni profesjonalnie – uczył się niektórych składowych tej dyscypliny, pokutował zmęczeniem swojego organizmu za to, że wcześniej z zapasami czy parterem nie miał nic wspólnego. Do tego Szpilki… mało jest ostatnio w social mediach. Gdy przygotował się do walki bokserskiej to wiedzieliśmy, jak wygląda każdy jego trening, jak się czuje i jak jest u niego z samopoczuciem. Teraz niby Artur coś trenuje, niby się przygotowuje i niby zaczyna rozumieć MMA, ale to wciąż mało. Zdecydowanie za mało, by zachwycić. Całkiem możliwe, że również niewystarczająco, by pokonać twardego Radczenkę.
Skoro Ukrainiec ma mocniejszy cios od Polaka i nie pada po jego ciosach, sam potrafi wyprowadzić uderzenie, po którym nawet w dużych rękawicach Szpilka się wywracał. Do tego ma doświadczenie w MMA, coś tam potrafi i nie będzie miał żadnego respektu przed człowiekiem, który dopiero do tej rzeki wchodzi i za wiele na ten temat nie wie. Po co Szpilce taka walka, skoro jest w niej aż tyle zagrożeń? Czemu chce się konfrontować z człowiekiem, który już raz go pokonał i to w jego koronnej dyscyplinie, a tylko karty punktowe ten obraz zamazały?
Szpilka musi wygrać z Radczenko, żeby ten projekt „Szpilka w KSW” w ogóle miał sens. Czy 19 czerwca optymizm byłego pretendenta do tytułu mistrza świata w boksie wciąż będzie tak duży, czy znowu będziemy razem z nim przeżywać dramat, który tym razem można przewidzieć ze sporym wyprzedzeniem?
Jakub Borowicz