Całe zło i wielkie zamieszanie rozpoczęło się wraz z rosyjską agresją wojenną w Ukrainie. Pełnoskalową agresją, dodajmy, bo wojna w Donbasie tak naprawdę toczyła się tam od 2014 roku. Świat mocno zmienił się wraz z wojną, która rozpoczęła się o świcie 24 lutego. Jednocześnie opadły maski – taki Grigorij Łaguta okazał się mocno zaczadzony propagandą sączoną przez władze jego kraju.
Co ciekawe, starszy z braci Łagutów nie mieszka gdzieś w głębi Rosji, a w łotewskim Daugavpils, więc jego silnie zindoktrynowana gadka jest szczególnie niebezpieczna, bo może zostać użyta przeciwko kolejnemu, tym razem nadbałtyckiemu, krajowi i jego obywatelom.
Obywatele Rosji zaś mogą w tym roku nie doczekać się zawodów żużlowych. Nie to, że będzie to jakiś szczególny cios w ich upodobania, w końcu speedway nie jest tam szczególnie popularny. Idzie bardziej o to, że m.in. G. Łaguta straci możliwość zarobkowania. O co chodzi konkretnie? Jak się okazuje, wojenne sankcje gospodarcze uderzyły w tamtejszy żużel od strony… opon.
– Trwają negocjacje z Turcją w sprawie produkcji. Nigdy tam nie zamawialiśmy, nikt nie wiedział, że takie zdarzenia będą miały miejsce. Z tego, co wiem, obiecali wyprodukować opony i wysłać je w ciągu dwóch, trzech miesięcy. Miejmy nadzieję, że ten problem zostanie rozwiązany – powiedział trener Wostoka, Igor Stolarow (za: WP Sportowe Fakty). Dodajmy tylko, że w klubie z Władywostoku miał startować Grigorij Łaguta.

W Rosji rozgrywki ligowe są zagrożone? Miejscowi zawodnicy tym samym stracą kontakt z motocyklem? Nie będą zarabiać? Ojej. Jaka szkoda. Doprawdy, jesteśmy tym poruszeni i aż trzęsiemy się ze zdenerwowania na nieludzki świat i jednocześnie współczujemy biednym Rosjanom… A teraz poważniej: jeśli jest na tym świecie jakaś drobinka sprawiedliwości, to w momencie odwołania rosyjskich rozgrywek ligowych, delikatnie wypełźnie ona na powierzchnię. Chociaż to, chociaż tyle.
JH
Żużel wytypujesz na stronie forBET