O takim scenariuszu tuż przed rozpoczęciem mistrzostw mogliśmy jedynie pomarzyć. Obaw co do samego rozpoczęcia rywalizacji przez Polaków było mnóstwo – koronawirusowy chaos mocno się pogłębiał, do czego także przyczynili się organizatorzy turnieju.
– Zaskoczyło nas kilka rzeczy. Przede wszystkim liczba testów i to, jakie testy były wykonane. Nie wiemy, czy miały one jakiś europejski certyfikat, czy nie. Za każdym razem były inne wyniki – i to jest komiczne. Do kuriozum doszło już w momencie, gdy dostaliśmy informację o pozytywnych przypadkach. Szybko zdecydowaliśmy o dowołaniu nowych graczy i przekazaliśmy im, żeby pojechali u siebie w miejscu zamieszkania na testy PCR. Wszystkie były negatywne. 24 godziny później u Bartka Bisa wykonywany jest test w Bratysławie, który jest pozytywny, a następny zrobiony już w czwartek – jest negatywny. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć… – nie krył oburzenia były świetny bramkarz, a dziś wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce ds. szkolenia Sławomir Szmal (za: TVP Sport).
Trudno więc było mówić o jakimkolwiek komforcie przygotowań do ME. Ale praktyczne pozbawieni treningu Polacy kolejny raz udowodnili, że są prawdziwymi wojownikami, potrafiącymi zmobilizować się nawet w tak ekstremalnie trudnych warunkach. Najważniejszy test, a więc premierowy mecz z Austrią wypadł kapitalnie – zawodnicy trenera Rombla byli od swoich rywali wyraźnie lepsi (brawa zwłaszcza dla Arkadiusza Moryty) i co ważne nie zdołała wybić ich z rytmu nawet czerwona kartka dla Szymona Sićki. Zwycięstwem 35:31 Polacy przełamali kiepską passę 3 kolejnych meczów na ME bez zwycięstwa, z kolei po wygranej nad Białorusią mogli już świętować pewny awans z grupy i zameldowanie się wśród 12 najlepszych ekip Starego Kontynentu. Progres w porównaniu z poprzednimi wielkimi turniejami (21. miejsce w ME 2020, 13. w MŚ 2021) jest zatem znaczący, ale czy to oznacza, że możemy od Polaków wymagać kolejnych sportowych „cudów” zwłaszcza w tak silnej grupie w II rundzie mistrzostw (z Hiszpanią, Rosją, Szwecją i Norwegią)?
Spokojnie, nie ma co pompować tego balonika. Nasi szczypiorniści już pokazali swoją wartość. A biorąc pod uwagę kontekst w jakim to zrobili – niewątpliwie należy im się szacunek. Na pewno jednak sami nie zamierzają osiąść na laurach, wiedzą bowiem doskonale, jak wielkie zainteresowanie towarzyszy ich starciom z Niemcami i jak duże ma ono znaczenie – czy pokonają naszych zachodnich sąsiadów i zdobędą niezwykle ważne punkty w dalszej walce na ME? Rywale także nie są wolni od koronawirusowych problemów…
18.00 Polska vs Niemcy: 1 – 2.44, X – 8.40, 2 – 1.85