Przed spotkaniem z Wisłą w Płocku kibice Wojskowych mogli mieć pewne obawy z co najmniej dwóch powodów: problemów kadrowych oraz bardzo dobrej ostatnio dyspozycji gości. Wynik 5-2 dla Legii nie pozostawił jednak złudzeń, która ekipa była tego dnia lepsza. A to być może dopiero początek naprawdę dobrej passy warszawskiej drużyny.
Tomas Pekhart, Artur Boruc, Igor Lewczuk, Marko Vesović, Mateusz Cholewiak, do tego nadal kontuzjowany Jose Kante i jeszcze nie w pełni zdrowy nowy nabytek Jusur Jakszibojew – wszyscy ci piłkarze nie mieli szansy zagrania z Wisłą. Zwłaszcza brak tego pierwszego mógł być szczególnie widoczny. Nie skłamiemy bowiem pisząc, że to właśnie w dużej mierze od czeskiego napastnika zależy to, jak Legia prezentuje się w ofensywie. Dodajmy tu fakt, że Nafciarze wygrali 4 ostatnie mecze, zaś w 7 stracili tylko 3 gole i mamy pełny obraz sytuacji przed meczem w Warszawie. Piłkarze Czesława Michniewicza szybko jednak strzelili dwie bramki i choć przed przerwą prowadzili jednym trafieniem (3:2), to finalnie zaprezentowali się bardzo dobrze. Zwłaszcza duet Bartosz Kapustka-Luquinhas, wspierany przez bodaj najlepszego gracza spotkania Filipa Mladenovicia, zasłużył na wyróżnienie.
Legia, przyznawaliśmy to kilkakrotnie, była mocno ospała na rynku transferowym. Przyszedł jednak luty i 14-krotni mistrzowie kraju sięgnęli po trzech nowych piłkarzy, czwarty zaś za chwilę podpiszę kontrakt. Kim jest Ernest Muçi?
Jeśli chodzi natomiast o samego zawodnika, to preferuje on grę na pozycji numer 10, ale nie ma żadnych problemów z grą w ataku, bo często tam występował. Duża mobilność na pewno sprawia, że Legia nie musi patrzeć na niego w kontekście gry na jednej pozycji, co jest ważne dla CM.
— Oskar Mochnik (@Oskar_M04) February 18, 2021
Piłkarzem, który przełamuje tak częsty nadal u nas schemat, wedle którego polskie kluby sięgają po zagranicznych, często podstarzałych grajków, którzy nierzadko okazują się za słabi nawet w realiach Ekstraklasy, nie mówiąc już o pomocy w europejskich pucharach. Muçi to przede wszystkim zaledwie 19-letni, ofensywnie usposobiony zawodnik, który jest na tyle ambitny, że już przed sezonem w FK Tiranie zaplanował sobie strzelenie 15 goli. Skończyło się na 5 (i 4 asystach) w 20 meczach, co nie zmienia faktu, że Albańczyk może w Legii rozwinąć się w więcej niż przyzwoitego napastnika. Gdyby tak nie było, wówczas jego albański klub nie zagwarantowałby sobie w rozmowach ze stołecznym klubem 10% klauzuli przy ewentualnej następnej zmianie barw.
Walorów, zwłaszcza jak na młody wiek, ma sporo, bo potrafi podejmować właściwie decyzje, co świadczy o inteligencji i instynkcie, gra obiema nogami, jest wszechstronny, nie boi się strzelać, a i umie po sklejeniu piłki „na momencie” minąć rywala. Oczywiście te atuty zostaną zweryfikowane, ale niewątpliwie już teraz można przyznać, że facet ma papiery na granie. Do tego stopnia, że niektórzy internauci już powitali go w… Fenerbahce:
Zainteresowanych Muçim było zresztą znacznie więcej klubów, by wymienić choćby Schalke, Veronę, Bragę, Olympiakos, czy Ferencvaros. Albańskie media jednak piszą wprost, że 19-latek jest już w drodze do Warszawy, gdzie we wtorek oficjalnie podpisze kontrakt. I to może być bardzo udany zakup Wojskowych, który jeszcze bardziej zbliży Legię do kolejnego tytułu mistrza kraju.
Mecze z PKO Ekstraklasy obstawisz na stronie forBET – sprawdź ofertę.