#tourdepologne To jest sport? pic.twitter.com/OQlWuLekpM
— Bambo (@obserwujesobie) August 5, 2020
Walka bark w bark w wykonaniu kolarzy na finiszu to praktyka tak częsta, że kibicowskie oko nie zwraca na to uwagi. Wszystko do momentu, aż nie wydarzy się coś takiego, jak miało miejsce wczoraj na Śląsku. To tam dwóch reprezentantów tego kraju postanowiło zaciekle walczyć o triumf w premierowym etapie w największym wyścigu kolarskim w naszym kraju. Groenewegen nie wytrzymał jednak presji i poszedł o krok za daleko. Zaryzykował, postanowił cwaniactwem pozbyć się swojego rywala, który – tak strzelam – powinien odpuścić i lekko zwolnić. Problem Groenewegena jest jednak taki, że Jakobsen nie odpuścił i nie zwolnił. Jego kariera stanęła na włosku. Jego życie zostało oddane w ręce Bożej opatrzności.
Obrazków z wczorajszego finiszu nie mogę oglądać, bo włos się jeży na głowie od myślenia, co by było, gdyby. Gdyby Jakobsen uderzył w betonowy słup reklamowy, to dziś nie pisalibyśmy o wypadku, a – odpukać – może o śmierci jednego z kolarzy? Nie bójmy się tego powiedzieć – chwilowa głupota Groenewegena mogła spowodować koniec życia drugiego człowieka. Jasne, że nie przykładając pistoletu do skroni i nie przejeżdżając z premedytacją pieszego na pasach. Groenewegen zna ten sport od bardzo dawna i na pewno wie, jak boli wywrotka na szosie jadąc z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Na pewno jest sobie w stanie wyobrazić, co może zdarzyć się z każdym człowiekiem na świecie, gdy ten przewróci się i wpadnie w bandy ochraniające szose. Jak bardzo ludzkie życie jest w takim momencie wystawione na próbę.
Z dobrymi informacjami przed sekundą zadzwonił Czesław Lang. Według lekarzy życiu Fabio Jakobsena nie zagraża niebezpieczeństwo. To była niesamowita mobilizacja zespołu szpitala w Sosnowcu. @sport_tvppl
— s_parfjanowicz (@parfjanowicz) August 5, 2020
Oczywiście, że przez kolejnych pięć wyścigów taka sytuacja nie będzie miała miejsca, mam przynajmniej taką nadzieję, a wszystkim kolarzom otworzą się przez najbliższe kilka miesięcy oczy, że są rzeczy ważniejsze niż zwycięstwo w pierwszym etapie wyścigu. A może trzeba zrobić tak, żeby nauczką dla wszystkich przedstawicieli tej dyscypliny sportu była… dożywotnia dyskwalifikacja? Może Groenewegen powinien już nigdy nie wsiąść na rower?
Będzie kajanie się, będą przeprosiny, będzie cała lista procedur, które wypada w tej sytuacji wykonać. A może za ten cały zestaw trzeba pięknie podziękować i powiedzieć: „dość”. Może to naprawdę otworzy niektórym oczy, a nie tylko zmusi do chwilowej refleksji?
Jakub Borowicz