Nie będzie w tym przesady, gdy napiszemy, że Michał Pazdan w ostatnim czasie kompletnie zniknął nam z pola widzenia. Teraz wrócił w miejscami gorzkiej rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Co tam znajdziemy? Oczywiście to, jak wyglądała sytuacja pandemiczna w Turcji, gdzie Pazdan aktualnie gra, tego jak sobie tam radził, jaka w ogóle jest specyfika tureckiej ligi. Jego klub, stołeczne Ankaragucu balansuje na granicy: są tam problemy z wypłatami, przyszłość nie rysuje się zbyt optymistycznie, bo drużyna zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Super Lig i jest całkiem poważnie zagrożone spadkiem. 38-krotny reprezentant Polski nie traci jednak wiary w utrzymanie i w sumie myśli pozytywnie. Nawet jeśli chodzi o ewentualny powrót do kadry.
Pazdan to było odkrycie jeszcze Leo Benhakkera. Holender powołał go nawet do reprezentacji na Mistrzostwa Europy 2008, ale tam krakowianin nie zagrał ani minuty. Sytuacja mocno zmieniła się za kadencji Adama Nawałki. Można śmiało powiedzieć, że „Pirania” dostał drugie, lepsze piłkarskie życie. Z czasem stał się podstawowym graczem i jednym z liderów formacji defensywnej. Wszyscy dobrze pamiętamy, jak wychowanek Hutnika Kraków olśniewał swoją pełną poświęcenia grą podczas ME w 2016, jak fenomenalnie „czyścił”, do tego stopnia, że został zgodnie uznany przez UEFA i „France Football” za jedno z odkryć turnieju, w którym Polacy doszli aż do ćwierćfinału.
Po Euro Legia długo łudziła się, że na sprzedaży obrońcy zarobi grube miliony. Z każdym sezonem jednak szansa zarobienia pieniędzy na Pazdanie malała, tak jak i jego znaczenie w samej drużynie – za czasów Ricardo Sa Pinto przyszedł poważny kryzys w jego warszawskim etapie kariery. Kiedy już wydawało się, że była gwiazda kadry Nawałki „skończyła” się, jego agent Mariusz Piekarski załatwił mu wyjazd do Turcji. Pazdan miał nie tylko zyskać finansowo (jego zarobki oscylowały wokół 650 tys. euro za sezon), ale przede wszystkim odbudować się sportowo. W końcu nadal wierzył, że pojedzie na Euro 2020.
Nawałkę zmienił Jerzy Brzęczek. Nowy selekcjoner z miejsca przestał wierzyć w Pazdana, dając szanse ogrywania się w kadrze Janowi Bednarkowi. To właśnie defensor Southampton miał tworzyć duet środkowych obrońców z liderem, Kamilem Glikiem. „Pirania” u Brzęczka nie mógł liczyć na grę. Mało tego, został obarczony główną winą za dotkliwą porażkę w spotkaniu ze Słowenią i wydaje się, że dopóki selekcjonerem jest były trener m.in. Wisły Płock, Pazdan do reprezentacji nie wróci, choć jak powiedział w wywiadzie dla PS, „nie pożegnał się z kadrą”. „Moim zdaniem powinno się powiedzieć wprost: albo się nadajesz do kadry albo nie. Umówmy się: nie jestem już młody i uważam, że takie rzeczy powinno się załatwiać konkretnie. Ale życie toczy się dalej, z optymizmem patrzę do przodu” – przyznał.
Z jego słów wynika więc, że sam Brzęczek nie postawił sprawy jasno co do przyszłości Pazdana, co faktycznie niezbyt dobrze świadczy o zdolnościach komunikacyjnych selekcjonera. Czy 33-letni piłkarz Ankaragucu podkręci jeszcze swój reprezentacyjny licznik? Bardzo w to wątpimy, choć z drugiej strony jeśli jego gra w Turcji będzie na odpowiednio wysokim poziomie, to właściwie, czemu nie dać mu jeszcze jednej (ostatniej?) szansy.
Spotkania w lidze tureckiej są dostępne w ofercie bukmachera forBET – sprawdź.