Konkurs na największego pechowca minionego weekendu został tym razem rozstrzygnięty w przedbiegach. Nikt nie może bowiem równać się z Mario Gomezem – były etatowy napastnik reprezentacji Niemiec w meczu z Sandhausen trzykrotnie trafiał do siatki, meczu nie kończył jednak z hat-trickiem, a pustym workiem z bramkami. Jakby tego było mało, na skutek interwencji VAR-u jego VfB Stuttgart ostatecznie przegrał 1:2.
Spielende in Sandhausen. Der #VfB verliert das Auswärtsspiel beim @SV_Sandhausen mit 1:2. #SVSVfB 2:1 pic.twitter.com/rCsagYx8Sh
— VfB Stuttgart (@VfB) December 1, 2019
Nic dziwnego, że 34-latek po meczu był, oględnie rzecz ujmując, niepocieszony. – Sędzia mówił mi, że to były centymetry. Zapytałem go, czy technika faktycznie daje możliwość tak dokładnej oceny sytuacji, patrząc na rozmieszczenie kamer. Dla mnie ten system jest obecnie gó…em. – nie gryzł się w język Gomez. – Cieszę się, że moja kariera dobiega końca. Myślę, że niektórzy powinni zastanowić się raz jeszcze, czy ten system jest gotowy do użytku. Zwłaszcza na takim stadionie… – dodał 78-krotny reprezentant Die Mannschaft, cytowany przez niemieckie media.
Do czego pił Gomez w ostatniej części wypowiedzi? Hardtwaldstadion w Sandhausen to jeden z najbardziej archaicznych obiektów 2. Bundesligi – nawet na zapleczu polskiej Ekstraklasy taki stadion zostałby uznany za niezbyt imponujący, nie tylko ze względu na przeciętną pojemność (15 tysięcy miejsc, ale tylko 6 tysięcy krzesełek, reszta to miejsca stojące), ale przede wszystkim dlatego, że jest to arena „nie pierwszej świeżości”. Ze względu na niskie, w dużej części pozbawione zadaszenia trybuny, kamery są umieszczane w mało dogodnych pozycjach.
🇩🇪2. Bundesliga, 11. Spieltag: @SV_Sandhausen vs. @SVWW_official (0:0) vor 5.965 Zuschauern im Hardtwaldstadion. #groundhopping #groundhopper pic.twitter.com/5IN9aqcY3E
— Pädagogischer Fuchs (@DeRjoT) October 28, 2019
Jak sugeruje doświadczony napastnik Stuttgartu – który to, na marginesie, na co dzień występuje na supernowoczesnej, 60-tysięcznej Mercedes-Benz Arena – architektura stadionu niedzielnego przeciwnika nie pozwalała na precyzyjną weryfikacje ewentualnych spornych sytuacji. Tymczasem o nieuznaniu bramek decydowały centymetrowe spalone. Czy zatem sędziowie VAR działali „na nos”?
Nawet jeśli tak, zdaniem większości ostatecznie mieli rację. Osobną sprawą jest to, czy tak minimalne ofsajdy powinny być przez arbitrów odwizdywane. Przecież przez wiele lat świecie obowiązywała reguła, zgodnie z którą sporne sytuacje należy rozstrzygać na korzyść atakującego.
Trzy gole strzelił dziś w meczu z Sandhausen Mario Gomez. Dwa zabrał mu VAR, jednego sędzia. Wszystkie decyzje słuszne. Ostatecznie Stuttgart przegrał na prowincji 1:2.
— Tomasz Urban (@tom_ur) December 1, 2019
Dziś szkoły są dwie: jedna mówi, że nadal powinniśmy wspierać ofensywną grę. Inna, że skoro już mamy VAR, każdą sytuację należy rozliczyć co do milimetra. Przeważnie zwycięża ta druga opcja i tak też było w Sandhausen. Wobec słabych warunków technicznych na stadionie nie dziwi nas zatem, że Gomez był poważnie rozemocjonowany.
Tym bardziej, że anulowano mu nie jedną bramkę, a trzy – coś takiego mogłoby wyprowadzić z równowagi nawet Dalajlamę. Nastroju napastnika nie poprawił wynik zespołu, piłkarze z południa Niemiec, którzy już po 24 minutach przegrywali już 0:2, ostatecznie nie odrobili strat i ponieśli trzecią z rzedu porażkę na wyjeździe. Strata jednego z faworytów do awansu do liderującej Arminii Bielefeld wynosi już 6 punktów, a do drugiego HSV Hamburg – 3 oczka. Zajmujący obecnie trzecie, barażowe miejsce gracze z klubu Mercedesa muszą się też jednak oglądać za siebie, bo ich przewaga nad grupą pościgową zmalała do 3 punkcików.
Poniedziałkowe mecze możecie obstawiać na forBET.