Nie wiemy, jak to nazwać. Nie wiemy, jak to skomentować. Mamy problem z tym, by napisać jakiekolwiek wnioski, bo i tak ocierało będzie się to o kontrowersje, których w sumie nie było akurat w tym Klasyku wiele. Napiszemy wprost: Barcelona pokonała 3:0 Real na Santiago Bernabeu i awansowała do finału Pucharu Króla.
To tak w skrócie, jeżeli mielibyśmy napisać oficjalną informację na temat tego, co działo się wczoraj w stolicy Hiszpanii. Patrząc na wynik można odnieść wrażenie, że Duma Katalonii przejechała się po ekipie Królewskich, która miała problem ze zbudowaniem chociaż jednej akcji ofensywnej. Nic z tych rzeczy. To Real dochodził do klarownych sytuacji i zagrażał bramce Ter Stegena. To nazwisko niemieckiego golkipera było najczęściej wymienianym spośród zawodników w bordowo-granatowych koszulkach, a to nie wystawia dobrej laurki jego kolegom. Gdyby nie były gracz Borussii Moenchengladbach, to Katalończycy jeszcze w pierwszej połowie straciliby przynajmniej jednego gola, a po zmianie stron kolejne. Gdyby…
Ale tak się nie stało i to Barcelona doszła do głosu. Pierwszego gola strzelił Suarez, który wykorzystał ćwierć okazji i cwanym strzałem tuż przy prawym słupku Navasa umieścił futbolówkę w siatce gospodarzy. Asystę zaliczył w tej sytuacji Dembele. Francuski skrzydłowy brał udział również przy drugim golu, gdy znowu próbował obsłużyć Suareza. Wtedy do głosu doszedł Varane, który jako ostatni dotknął piłkę, zanim ta przekroczyła linię bramkową. Urugwajczyk kilka chwil później dał się sfaulować Casemiro w polu karnym i sędzia potyktował rzut karny. Tego na gola zamienił sam poszkodowany, który ustalił wynik rywalizacji na 3:0.
Mateusz Święcicki, który komentował ten mecz z wysokości trybuny prasowej, bardzo często odnosił się w czasie spotkania do boksu i pojedynku doświadczonego pięściarza dysponującego mocnym uderzeniem z tym młodszym, lekko bijącym. Trochę tak to wyglądało. Nam z kolei od razu przypomina się walką Krzysztofa Włodarczyka z Danny’m Green’em. Tam Diablo również zamulał przez 10 rund i przegrywał na punkty z faworytem gospodarzy. Gdy jednak dobrał już mu się do skóry, to znokautował go, a Australijczyk długo nie mógł dojść do siebie.
To samo wczoraj Barca – czekała za podwójną gardą, kalkulowała, analizowała, aż nagle wyprowadziła trzy szybkie ciosy. Real nie pozbierał się z desek aż do ostatniego gwizdka.
Nie wygrywasz 4:0, to dostajesz 0:3. Jest to z pewnością jeden z najbardziej kuriozalnych klasyków ostatnich lat, biorąc pod uwagę przebieg spotkania i wynik.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) February 27, 2019
Nie lubię gadania, że Barcelona była wyrachowana. Była fartowna. Wynik jak zawsze w Madrycie, ale styl do poprawy ?
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) February 27, 2019
Ależ nielogiczne spotkanie. Z całą pewnością można stwierdzić, że kolejny taki mecz z Realem wydarzy się za jakieś 46 lat.
— Dawid Dulian (@DawidDulian) February 27, 2019
To Barca jednak pewnie wygrała i to ekipa z Katalonii po raz szósty z rzędu zameldowała się w finale Pucharu Króla. Blaugrana stoi przed szansą, aby wygrać te rozgrywki po raz piąty z kolei. Zastanawiające jest nie tylko to, że przy nie najlepszej grze w Madrycie udało się wczoraj wygrać. Barcelona radzi sobie w ostatnich latach znakomicie na terenie największego wroga i dziś wygląda na ekipę, której niestraszne są wyjazdy na Bernabeu. Dowód? Proszę bardzo.
Pięć ostatnich klasyków na Bernabeu – cztery wygrane Barcy (4:0, 3:2, 3:0, 3:0) i jedna Realu (2:0). W sumie, od początku sezonu 2008/09 Barcelona wygrała na Bernabeu aż 10 z 17 klasyków, przy bilansie bramkowym 39:22.
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) February 27, 2019
Pięć ostatnich klasyków to cztery zwycięstwa i aż 14 strzelonych goli. W sobotę podczas konfontacji ligowej, to goście z pewnością będą faworytem do zwycięstwa.
Oferta forBET na spotkanie ligowe, Real Madryt VS FC Barcelona – sobota, 2 marca, godzina 20:45:
Zwycięstwo Realu: 2.75
Remis: 3:80
Zwycięstwo Barcelony: 2.45