To był pierwszy dzień na mistrzostwach, po którym bukmacherzy nie będą zadowoleni. Wczoraj faworyci zgarniali pełne pule, chociaż trzeba przyznać, że nie we wszystkich przypadkach to było łatwe. Gdyby nie mecz Anglików z Tunezją to można byłoby stwierdzić, że ten dzień był nudny. Synowie Albionu jednak „nie zawiedli” i podłączyli wszystkich śledzących ich mecz do prądu. Ale o tym zaraz. Najpierw musieliśmy się zmierzyć z dwoma wyjątkowo nudnymi meczami.
Masz problem z bezsennością? Włącz powtórkę Szwecja – Korea.
Co można napisać o tym meczu? Pierwszy celny strzał został oddany w 20. minucie i jest to „najlepszy” wynik z dotychczasowych spotkań. Ba, pod tym względem Szwedzi z Koreą zajmują drugie miejsce w historii Mistrzostw. Koreańczycy tak podpalili się tym „sukcesem”, że postanowili przez cały mecz nie oddać celnego strzału. Serio, więcej się działo na „społecznościówce” Zlatana, który podobno – mimo przebywania w Rosji – nie pokwapił się na mecz swoich rodaków. Ma chłop nosa.
Z pozytywnych wniosków: trzeba po raz kolejny pokłonić się VARowi. Gdyby nie interwencja wozu transmisyjnego, to sędzia Aguilar nie podyktowałby ewidentnego karnego dla Szwecji. Doskonale to widać na powtórkach, kiedy arbiter początkowo pokazuje, że nie ma mowy o faulu. Dopiero później do jego słuchawki doszedł głos rozsądku w postaci sędziego w wozie, który mu oznajmił coś w stylu: „ale byś się wygłupił, chłopie”. Już pal sześć, że nie oglądalibyśmy żadnej bramki. Bardziej cieszy, że Szwedzi zostali potraktowani uczciwie, a sam sędzia nie zostanie zapamiętany jako ten, który wypaczył wynik spotkania.
I to by było właściwe na tyle w kwestii tego meczu. Na samą myśl o nim chce mi się ziewać. Jeżeli macie ochotę dotlenić swój mózg to sprawdźcie skrót z tego spotkania. Ja tymczasem pójdę zaparzyć sobie mocną kawę, bo następny mecz nie był o wiele ciekawszy.
Belgia uczy jak wygrać i się nie narobić.
Panama jest po debiucie na Mundialu. Dla tej reprezentacji występ na rosyjskich boiskach jest tak wielkim wydarzeniem, że Prezydent tego kraju po awansie ustanowił, że następny dzień będzie dniem wolnym. Selekcjoner Panamczyków na konferencjach przekonywał, że jeśli jego zespół wyjdzie z grupy to wypije dwie butelki wódki naraz. Panama może się jeszcze poszczycić najcięższym zawodnikiem na turnieju, który na co dzień zajmuje się modnymi kreacjami. A i ten koleś (Roman Torres) jest ich kapitanem. Jak Belgia miała się nie rozjechać po takim zespole?
Mimo powyższych faktów, do przerwy nie zobaczyliśmy goli. Czujecie to? Belgia, która szczyci się dwoma równorzędnymi jedenastkami i piłkarzami z absolutnego topu nie mogła ukąsić Panamczyków. Co więcej, nawet za bardzo nie mogła stworzyć sobie sytuacji. Na szczęście dla Czerwonych Diabłów druga połowa miała nieco lepszy przebieg.
Piszę „nieco lepszy”, bo ciężko się to oglądało. Wynik meczu co prawda otworzył piękny gol Mertensa, ale nie był on wynikiem jakiejś składnej akcji. Romelu Lukaku wykorzystał przepiękne podanie De Bruyne, po którym „ze szczupaka” umieścił piłkę w siatce, ale to było drugie celne podanie zawodnika Manchesteru City do piłkarza Manchesteru United w meczu i to wszystko w 69. minucie. Następnie Lukaku skompletował dublet (czy hat-trick – już się gubię w tej piłkarskiej terminologii) po podaniu bezbarwnego Hazarda, który przez większość spotkania nie mógł okiwać takiego uznanego piłkarza jak Michaela Murillo, mimo usilnych prób.
Oczywiście, już dzisiaj nie za bardzo nie będą rozpamiętywać tego spotkania w Belgii. Bardziej będą przypominać o tym, że od dwudziestu spotkań tamtejsza reprezentacja nie przegrała spotkania, za co należą się im słowa uznania.
Walker! Dzięki za urozmaicenie wieczoru!
Gareth Southgate postawił na młodzież, która miała poradzić sobie z niżej notowanym rywalem. Średnia wieku podstawowej jedenastki Anglików wynosiła nieco ponad 26 lat. Niewątpliwym minusem tego zestawienia był fakt, że Ci piłkarze zagrali ze sobą po raz pierwszy w oficjalnym meczu. Selekcjoner Synów Albionu pewnie wyszedł z założenia, że Tunezja jest na tyle słaba, iż te zestawienie powinno przynieść sukces.
Pierwsze minuty spotkania musiały utwierdzić w tym przekonaniu Southgate’a. To w jaki sposób Anglicy gubili się w kluczowych momentach w polu karnym na początku meczu powinno być puszczane wszystkim tym, którzy podłamują się po pierwszej nieudanej próbie. Wyspiarze ciągle próbowali, aż w 11. minucie na listę strzelców wpisał się ten, który miał się wpisać. Harry Kane pokazał kolegom jak to się robi.
Po tej bramce faworyci nie odpuszczali. W samej pierwszej połowie Anglicy oddali sześć celnych strzałów, co w tym wymiarze czasowym jest ich najlepszym wynikiem od 1966 roku. Kiedy wydawało się, że kolejne bramki to tylko kwestia czasu, Kyle Walker postanowił uderzyć łokciem piłkarza Tunezji w polu karnym. Czy muszę dodawać, że piłka była poza zasięgiem jego rywala? Na szczęście dla piłkarza Manchesteru City nie jest to najgłupsze przewinienie na tym turnieju, ale myślę, że można je spokojnie umieścić tuż za „wyczynem” Sameula Umtitiego sprzed dwóch dni. Ferjani Sassi zamienił „jedenastkę” na gola. Do końca pierwszej połowy Anglicy jeszcze mieli sytuację, ale Farouk Ben Mustapha musiał jakoś zaczarować bramkę odkąd wszedł na boisko w 16. minucie z powodu kontuzji barku Moueza Hassena.
Każdy kibic na Świecie myślał, że na drugą połowę faworyci wyjdą tak samo nabuzowani jak na pierwszą, ale oni oczywiście postanowili zaskoczyć wszystkich i zaczęli grać taki „paździerz”, że najprawdopodobniej ich rodacy w pubach zamilkli. Wyobrażacie sobie cichych Anglików? Harry Kane też nie, dlatego uaktywnił całą Anglię w 91. minucie strzelając gola na wagę trzech punktów. Cały sztab szkoleniowy oszalał, jakby wygrali turniej, a do tego, jak widać po tym meczu, jeszcze daleka droga.