Nie milkną echa grubej balangi, jaką postanowiła urządzić sobie reprezentacja Meksyku. Nie będziemy tutaj podawać konkretnych statystyk, jak kształtował się stosunek sił piłkarz – atrakcja, natomiast nie możemy przejść obojętnie wobec tego, jak do tego wybryku odniósł się szef meksykańskiej federacji. Kolokwialnie stwierdził on, że: ” dzień wolny to dzień wolny”. Bardzo często bywa tak, że kiedy człowiek ma zbyt wiele wolnego czasu, to zaczyna się nudzić, co może prowadzić do głupich pomysłów, a na końcu także do skandalu. Nie inaczej było przy okazji wielkich imprez piłkarskich, dlatego już teraz prezentujemy Wam swoisty TOP 5 takich zdarzeń
1. Bobby Moore i naszyjnik z Kolumbii
Tutaj skandal ma trochę inny wymiar, niż ten związany z reprezentacją Meksyku, ale po kolei. W roku 1970 Anglicy mieli ruszyć na MŚ do Meksyku, aby bronić zdobytego cztery lata wcześniej tytułu. W ramach przygotowań 20 maja zdecydowali się rozegrać mecz towarzyski przeciwko reprezentacji Kolumbii – bardziej od wyniku (wygrana 0:4) zapamiętane zostało to, co wydarzyło się z kapitanem kadry. Dwa dni przed spotkaniem Bobby Moore udał się z Bobbym Charltonem na zakupy, aby znaleźć prezent dla żony legendy Czerwonych Diabłów. Po tym, jak dwaj zawodnicy opuścili sklep z biżuterią, właściciele zdecydowali, aby zadzwonić na policję. Przybyli na miejsce funkcjonariusze spisali zeznania piłkarzy, którzy stanowczo zaprzeczali oskarżeniom. Tydzień później w mieszkaniu jednego z działaczy, gdzie przebywał Moore, policjanci zjawili się ponownie i postanowili zastosować wobec obrońcy areszt domowy. Kapitan Synów Albionu został jednak uwolniony już trzy dni później, co pozwoliło mu wystąpić na mundialu. O podjęciu takich kroków przez kolumbijskie służby zadecydowały zeznania JEDNEGO ŚWIADKA, który stwierdził, że widział naszyjnik w kieszeni Moore’a. Jak wyszło w toku prowadzonego śledztwa człowiek, który wygłosił oskarżenia został opłacony, aby pomówić jednego z najwybitniejszych graczy w historii reprezentacji Anglii. Plan zakładał popularyzację miejscowego jubilera, a być może nawet osłabienie morale Anglików przed nadchodzącym turniejem. Oczyszczenie z winy Moore’a nastąpiło dopiero po… 30 LATACH. A my narzekamy na szybkość działania sądów w naszym kraju…
2. Afera na Okęciu
Przełom lat 70. i 80. kojarzy nam się z ogromnymi sukcesami polskiej piłki. Trudno jednak, przy takiej okazji, nie wspomnieć wydarzeń, które miały miejsce podczas przygotowań do meczu eliminacyjnego MŚ 1982 w Hiszpanii, a konkretnie dwa lata przed turniejem. 28 listopada 1980 roku kadra zebrała się w hotelu Vera, aby tam przygotować się na eliminacyjny pojedynek przeciwko reprezentacji Malty. Kiedy drużyna narodowa miała wylatywać na tę konfrontację, na lotnisku Okęcie pojawił się Józef Młynarczyk w stanie (zdaniem tamtejszych dziennikarzy), lekko powiedziawszy, wczorajszym. Reakcja selekcjonera Ryszarda Kuleszy była błyskawiczna – polski golkiper miał pozostać w kraju. Za kolegą wstawili się jednak Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda, a także Stanisław Terlecki. Trener reprezentacji uległ presji ze strony zawodników i zabrał Młynarczyka na spotkanie. Sprawy nie odpuścił natomiast Polski Związek Piłki Nożnej, który nakazał całej czwórce powrót do kraju – z Maltą graliśmy zatem bez najważniejszych gwiazd, które zostały automatycznie odsunięte od gry z „orzełkiem” na piersi (choć w sumie to nie było aż tak istotne, wygraliśmy 2:0 po walkowerze, bo zaczęto rzucać w naszych kamieniami). Z posadą musiał pożegnać selekcjoner Ryszard Kulesza, a związek zdecydował się na roczną dyskwalifikację Bońka oraz Terleckiego, Młynarczyka zawieszono na osiem miesięcy (dwa lata w kadrze), a Włodzimierza Smolarka ukarano dwoma miesiącami banicji (w zawieszeniu na pół roku). Z czwórki ukaranych trzech zdecydowało się posypać głowę popiołem, co miało przełożyć się na skrócenie kar. Żmuda został ułaskawiony już w lutym 1981 roku, zaś Boniek oraz Młynarczyk czekali na oczyszczenie do maja tegoż roku: jedynie Terleckiego nie obejrzeliśmy już w kadrze narodowej. Dzięki powrotowi kluczowych zawodników Polska osiągnęła historyczny sukces na MŚ 1982 zdobywając brązowe medale.
3. Diego Maradona stąpający po białej ścieżce
O jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu znowu zrobiło się głośno za sprawą objęcia posady prezesa oraz trenera Dynama Brześć. Nie sposób jednak nie wrócić do wydarzeń MŚ 1994 roku w USA. Najbardziej kontrowersyjny piłkarz swojego pokolenia miał nadzieję osiągnąć na turnieju znaczący sukces – niestety dla Albiceleste, skończyło się tylko na fazie grupowej. Duży wpływ na taki przebieg wydarzeń miała afera, do której doszło po spotkaniu Argentyny z Grecją. Diego Maradona, jak to bywa po spotkaniach, wziął udział w testach antydopingowych, które ku zaskoczeniu całego świata piłkarskiego oblał. W organizmie „Boskiego Diego” wykryto niedozwoloną substancję (efedrynę) – a przecież zaledwie trzy lata temu, legendarny zawodnik zakończył okres banicji za zażywanie kokainy! Kara mogła być tylko jedna – wykluczenie z turnieju i koniec kariery reprezentacyjnej. 25 czerwca 1994 roku Maradona po raz ostatni wystąpił w koszulce reprezentacji Argentyny. Dzisiaj Diego to bardziej maskotka, pupilek, medialna gwiazdka, wykorzystywana do promocji, aniżeli człowiek, którego traktuje się poważnie w piłkarskim świecie. Ostatni raz Diego Maradonę w poważnej roli mogliśmy oglądać, gdy prowadził reprezentację Argentyny na mundialu 2010 – tam jednak boleśnie dał się pokonać Niemcom aż 3:0….
4. Dawno, dawno temu, w koreańskiej krainie bez VAR, byli sobie egipscy sędziowie
MŚ 2002 w Korei i Japonii niespecjalnie chcemy wspominać – miał być narodowy sukces, skończyło się na narodowej tragedii. Trudno, żeby było inaczej, skoro w czasie decydujących meczów fazy finałowej nasi reprezentanci mieli już wykupione wakacje. Ale my nie o tym. Pragniemy pamięcią wrócić do wydarzeń z 22 czerwca 2002 roku, gdy Hiszpanie mierzyli się z ekipą Korei Południowej, wspomaganej przez ekipę sędziów z afrykańskiego kraju. Cały świat widział, jakiej farsy dokonuje się w najbardziej prestiżowym turnieju na świecie, ale nikt nie mógł nic z tym zrobić i należało pogodzić się z rozstrzygnięciem tej konfrontacji. Egipcjanie robili, co mogli, aby przepchnąć Koreańczyków do półfinału – dopatrywali się spalonych czy fauli przy golach, gdzie absolutnie nie zaszły żadne przewinienia. Impreza do dzisiaj wspominana jest jako farsa, a nie święto futbolu. Wciąż możemy się zastanowić, dlaczego do tak istotnego meczu wyznaczono arbitrów, którzy mieli wręcz zerowe doświadczenie w prowadzeniu spektaklów o tak znaczącej randze. Tamta impreza zapisała się do czarnej historii FIFA i całe szczęście, że dzisiaj władze są o wiele bardziej rozwojowe i dopuszczają ingerencję wideoweryfikacji – nikt z nas nie chciałby bowiem oglądać takich obrazków w przyszłości…