Koszykarski sezon 2017/18 był jednym z najbardziej ekscytujących w ostatnich latach. To głównie za sprawą kapitalnych, bo wyrównanych pojedynków w fazie play-off. Nie brakowało walki (czasem zbyt dosłownej), fantastycznych akcji, ale i skandali, czy rozczarowań. Poniżej przedstawiamy pięć najważniejszych naszym zdaniem wydarzeń kluczowej części sezonu:
5. Stelmet poza podium
Sezon bez jakiegokolwiek trofeum to w Zielonej Górze powód do wielkiego rozczarowania. Drużyna, co rok budowana za niemal 10 mln złotych, powinna nie mieć sobie równych na krajowym podwórku oraz próbować walczyć z najlepszymi w rozgrywkach europejskich. Z tego w dopiero co zakończonym rozgrywkach udało się jedynie – i to też połowicznie – to drugie. W 1/8 finału koszykarskiej Ligi Mistrzów koszykarze Andreja Urlepa przegrali z faworyzowanym Monaco. Mogli więc wszystkie siły rzucić na Energa Basket Ligę, ale…te okazały się niewystarczające. Kłopoty zielonogórzan zaczęły się niemal od początku fazy play-off (przegrana u siebie z Rosą). Po wyeliminowaniu radomian przyszedł czas na wielkie starcie z Anwilem. Pięciomeczowa rywalizacja – ze względu na liczne zwroty akcji – przejdzie do historii rodzimej koszykówki. A to, co zdarzyło się w ostatnim spotkaniu należy włożyć do szuflady z napisem: „ewenement”:
Nic dziwnego, że gracze Urlepa myślami byli jeszcze przy spotkaniu we Włocławku i nie podjęli większej walki w meczu o brąz z Polskim Cukrem Toruń. Pewne jest, że zespół przed kolejnym sezonem czekają zmiany, które będzie trzeba zacząć od głowy, a więc trenera.
4. Kuriozalna decyzja sędziów w Ostrowie
W drugim, wyjątkowo twardym i dramatycznym spotkaniu półfinału Stal Ostrów vs. Polski Cukier doszło do jednej z najbardziej kontrowersyjnych sytuacji ostatnich lat. Mecz na styk, obie drużyny niezwykle zdeterminowane, spotkanie nr 2 może „ustawić” dalszą część bitwy o finał EBL. I kto w końcowym momencie gra „pierwsze skrzypce”? Sędziowie. Żaden z trójki: Jakub Zamojski, Wojciech Liszka, Łukasz Jankowski nie gwizdnął ewidentnego faulu w ostatniej, rzutowej akcji Polskiego Cukru:
W Toruniu podnieśli larum, pisali oświadczenia i co? I właściwie nic. Wydział Sędziowski PLK ze zrozumieniem pokiwał głową, „wyciągnął konsekwencję” wobec arbitrów (jakie? pogroził palcem?) i to właściwie tyle. Twarde Pierniki na własnym terenie zdołały wyszarpać Stali tylko jedno zwycięstwo. Do finału ostatecznie trafiła lepsza drużyna, ale kto wie, jak potoczyłaby się rywalizacja przy remisie 1-1, a nie 2-0 dla ostrowian.
3. Prowokacja Almeidy i cios Johnsona
W finale EBL żartów nie było. W końcu spotkały się w nim dwie najlepsze zespołu sezonu. Nie może dziwić fakt, że przy tak wyrównanych składach decydują niuanse. I takim „szczegółem” była bardzo możliwa informacja do Ivana Almeidy: prowokuj Aarona Johnsona, on nie trzyma ciśnienia. Tak też się stało – w czwartym spotkaniu Amerykanin nie wytrzymał i potężnym ciosem powalił Almeidę. Koszykarz z Republiki Zielonego Przylądka, co także widać poniżej, nie był bez winy:
Jeszcze raz cała akcja (boxout AJ) Almeida wyrzucony poza boisko i ….#plkpl pic.twitter.com/S4NYpS0Hkv
— Przemek Lonski® (@losiu2308) May 30, 2018
Obaj zostali ukarani, choć oczywiście Johnson musiał zostać poddany większej sankcji. Nie wrócił już na finałowy parkiet, co nie mogło pozostać bez wpływu na końcowy rezultat. Jego brak był widoczny zwłaszcza w spotkaniu nr 6, w którym próbował – z kiepskim skutkiem – zastąpić go rezerwowy rozgrywający Tomasz Ochońko.
2. Łączyński MVP finałów EBL
Kapitan Anwilu wdrapał się na swój (chyba) najwyższy poziom. Był bez cienia wątpliwości jednym z ojców ogromnego sukcesu swojej drużyny. Inteligentne rozgrywanie piłki, znakomita współpraca z wyższymi zawodnikami i wreszcie, co najistotniejsze – celne trójki, które skutecznie wybijały graczy Stali z rytmu. Po serii trzech takich rzutów w szóstym meczu stało się jasne, że tytuł mistrzów kraju zgarną włocławianie.
Po rywalizacji z Ostrowem Kamil Łączyński dosłownie się rozkleił. Trudno było mu powstrzymać łzy szczęścia. Dlaczego? Jego kariera często nie była usłana różami. Po sezonie 2014/15 zrezygnowano z niego w zespole z Kutna. Odszedł do Włocławka, gdzie z mozołem i pod okiem trenera Igora Milicicia przechodził sportową przemianę. To zaufanie od chorwackiego szkoleniowca było bodaj najistotniejsze. Łączyński odpłacił się właśnie teraz.
1. Wysoki poziom finałów EBL
To był w przeciągu ostatnich lat najbardziej emocjonujący finał w polskiej lidze koszykówki. 62:61, 83:77, 82:80, 69:67, 84:80, 73:65 – wyniki mówią same za siebie. Anwil wygrał rywalizację 4 do 2, ale sięgnięcie po tytuł kosztowało ten zespół sporo sił i nerwów. Włocławianie byli jednak piekielnie zdeterminowani. Przypomnijmy: ubiegły sezon zakończyli już po pierwszej rundzie play-off, choć wygrali sezon zasadniczy. W klubie przyjęto ten wynik ze zrozumiałym rozgoryczeniem, lecz – to warte podkreślenia – dano trenerowi Miliciciowi jeszcze jedną szansę. Nie pozbyto się go, doceniono cały jego dotychczasowy wkład w rozwój drużyny. Zaufano mu. Tym większa jest tam satysfakcja z drugiego w historii złotego medalu. A jakie są nastroje w Ostrowie? Mateusz Kostrzewski na gorąco stwierdził, że przed rozgrywkami „wziąłby srebro w ciemno”. Jego klub w 2015 roku wrócił do najwyższej ligi. Wcześniej przez sześć lat błąkał się po niższych. To wielkopolskie miasto jednak żyje koszykówką, pojawili się poważni sponsorzy i pierwszy, ubiegłoroczny brązowy medal. Do pełni szczęścia brakuje w Ostrowie hali z prawdziwego zdarzenia, ale bardzo możliwe, że i to w trakcie kilku następnych lat się zmieni.