Już dziś o 20:30 Stadion Miejski w Gdyni będzie świadkiem rywalizacji o finał Pucharu Polski. Dla wielu piłkarzy jest to być może ostatnia szansa, żeby zagrać na tak prestiżowym obiekcie, jakim jest Stadion Narodowy.
Fani Arki Gdynia nie przeżywają ostatnio radosnych uniesień. Od domowej wygranej z Legią, drużyna z Pomorza przegrała trzy razy z rzędu – w tym dwa razy z odwiecznym rywalem, Lechią Gdańsk. Nawet wspomniana wygrana ze stołecznym klubem nie może wynagrodzić im tego, co przeżywali ostatnio. Drużyna z nad Bałtyku miała bić się o górną ósemkę, a tymczasem w oczy Leszka Ojrzyńskiego zagląda widmo spadku. Oczywiście, zaliczka jaką mają Arkowcy jest na tyle spora (11 punktów), że powinna im starczyć do końca sezonu.
Odmienne nastroje panują w Kielcach. Popularne „Scyzoryki” nie przegrały od ostatnich pięciu meczów. Zdołali się utrzymać w górnej ósemce, wygrali pierwszy półfinałowy mecz 2:1 i w ostatni piątek sprowadzili na ziemię poznańskiego Lecha na ulicy Bułgarskiej. Nie dziwne, że brak dwóch defensywnych pomocników (Petrak, Żubrowski) nie spędza snu z powiek trenerowi Korony. W Poznaniu dobrze na tej pozycji poradzili sobie Możdżeń wraz z Kovacevicem. Jeżeli zdołali powstrzymać Jevtica, to mogą równie dobrze zastopować Mateusza Szwocha. Pozytywem napawa też postawa Zlatana Alomerovica. Serb w tym roku obronił już trzykrotnie rzut karny. W kontekście ewentualnego konkursu jedenastek to może okazać się atutem na wagę awansu.
Gospodarze dzisiejszego meczu zewsząd dostają „plaskacze”. Ostatnimi czasy najgłośniej było o konflikcie pomiędzy działaczami a ruchem kibicowskim, który opublikował nieprzychylne oświadczenie nt. amatorki jaka jest obecna w strukturach Arki. Prezesi zaprzeczyli tym doniesieniom, ale kibice – jak to kibice – wiedzą swoje. Dzisiejsze odpadnięcie z rozgrywek może spowodować trzęsienie ziemi nad polskim morzem. Może polecieć głowa Leszka Ojrzyńskiego – trenera, który odpowiada za największe sukcesy w historii klubu. Szkoleniowiec Arki jest przyzwyczajony do krótkiej pamięci swoich pracodawców, więc wydaje się być przygotowany mentalnie na taki scenariusz. Zeszłoroczny awans do europejskich pucharów po zdobyciu Pucharu Polski i tryumf w Warszawie w ramach meczu o Superpuchar są dla działaczy Arki już tylko mglistym wspomnieniem. Liczy się tylko, co tu i teraz.

To w czym Żółto-Niebiescy mogą upatrywać swojej przewagi to doświadczenie w rozgrywkach. W ostatnich sześciu latach, aż czterokrotnie dochodzili do tego etapu (raz odpadli z Zagłębiem, raz z Legią, a raz awansowali, przechodząc Wigry Suwałki). Widać, że nie jest to obce miejsce dla klubu z Gdyni. Co innego dla Korony Kielce, która od 11 lat nie doszła do półfinału. Pewnie dlatego piłkarze gości zapewniają, że nie chcą grać na remis. Już dużo było ekip, które tak grając przeliczyły się i odpadły mimo o wiele większej zaliczki z pierwszego meczu. Być może akcja Luki Zarandi z pierwszego meczu okaże się kluczowa dla dwumeczu.
Jak już pisałem, stawką meczu jest coś więcej niż awans do finału. Dla większości z piłkarzy gra o trofeum na stadionie Narodowym może być opus magnum ich kariery. Dla Lekszka Ojrzyńskiego porażka może wiązać się z utratą posady. Szykuje się gorący mecz (kurs w forBET na mecz: Arka – 2.40, remis – 3.20, Korona – 2.85; na awans: Arka – 2.70, Korona – 1.43).
Dominik Bożek