Minęło niespełna 9 lat od ostatniego meczu w Kotle Czarownic. Stadion Śląski zawsze dobrze kojarzył się kibicom i piłkarzom Reprezentacji Polski, mimo tego, że ostatni mecz jaki był na nim rozgrywany zakończył się wstydliwą porażką 0:1 z nie najlepszą Słowacją.Wczoraj została napisana oddzielna historia, bo i stadion nie przypomina tego sprzed paru lat. Kadra zmieniła się praktycznie w każdym aspekcie. 9 lat temu mieliśmy też Lewandowskiego, ale Mariusza. Dlatego nawet nie ma co porównywać obu ekip, bo wydaje się jakby minęła epoka, a nie prawie dekada.
Adam Nawałka znów uparcie postawił na grę trójką środkowych obrońców z dwoma wahadłowymi. Najbardziej zaskakujące w tym ustawieniu było postawienie wyżej Jędrzejczyka, niż Piszczka. Jakby większość z nas miała teoretyzować nt. kto powinien być na wahadle, to bez wątpienia postawilibyśmy na piłkarza Borussii Dortmund. Przypuszczam jednak, że wobec słabej dyspozycji Artura Jędrzejczyka selekcjoner reprezentacji Polski postanowił go ustawić wyżej, żeby nie dać szansy do zrobienia błędu we wrażliwej strefie boiska. Coś na zasadzie: jak masz tracić piłkę, to trać na połowie rywala, najwyżej Piszczu Cię zaasekuruje. Oczywiście, wolałbym, żeby obrońca Legii usiadł na ławce, albo – co lepsze – żeby nie został powołany, ale ten scenariusz raczej nie będzie realizowany przez reżysera Adama Nawałkę.
W pierwszej połowie wszystko hulało jak powinno. Po 304 minutach bez strzelonego gola, Polska zdobyła upragnioną bramkę. Strzelcem nie mógł być nikt inny, jak Robert Lewandowski. Lewy wykorzystał doskonałe dośrodkowanie (dodajmy, że niepierwsze w tym meczu) Kamila Grosickiego i w sprytny sposób umieścił piłkę w siatce. Pierwsze trzy kwadranse był bezapelacyjne popisem asystenta pierwszej bramki. Piłkarz Hull City zapomniał o swoich problemach w klubie i brylował na całej szerokości boiska, dorzucając do asysty gola. Były pomocnik Jagiellonii w ramach cieszynki dał okazję to wykonania dobrej roboty fotoreporterom zastygając w pozie a’la Jezus z Rio. Myślę, że niektórzy z „cykaczy zdjęć” mogli dzięki temu zrobić jedno z lepszych zdjęć w swojej karierze.
Pierwszą połowę w wykonaniu Grosika najlepiej podsumował Andrzej Twarowski.
Doktor Grosik i Mr Hull. W reprezentacji @GrosickiKamil to inny człowiek.#POLKOR
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) March 27, 2018
Na drugą połowę Polacy wyszli w nieco innym zestawieniu. W 61. minucie selekcjoner Biało-Czerwonych dał sygnał do wyjścia wyżej na połowę rywali, wprowadzając Arkadiusza Milika za Tarasa Romanczuka. Pomocnik Jagiellonii zaliczył udany debiut. Co prawda, bez fajerwerków, ale jego pozycja na boisku nie potrzebuje aż tak bardzo nietypowych zagrań. Po meczu debiutant przyznał, że poprosił Kamila Glika o koszulkę, gdyż uważa go za swój wzór.
Od tej zmiany Polakom nie szło już tak dobrze, jak wcześniej. Wiadomo, nie mieliśmy na boisku Lewego i Gliksona, a ich zmiennicy (Teodorczyk, Cionek) siłą rzeczy nie mogli wnieść jakości na podobnym poziomie, co nie zmienia faktu, że większość piłkarzy – a w szczególności Grosicki – zaczęli „oddychać rękawami”. Piłkarz Hull po meczu tłumaczył to brakiem rytmu meczowego, ale ja tego nie kupuję, bo odkąd pamiętam popularny Grosik zawsze zaczynał tracić swoje turbo w okolicach 60-70 minuty. Niestety, potwierdza się to co wiadomo od dawna: Adam Nawałka nie ma zbyt dużego pola manewru na ławce rezerwowych. Pamiętamy mecze z Portugalią czy Szwajcarią, gdzie selekcjoner do końca dogrywki nie korzystał z ostatniej zmiany, gdyż po ludzku nie miał kogo wprowadzić, a czasem ratował się takimi „asami” jak Sławomir Peszko. W przeciągu ostatnich pięciu minut Polacy niespodziewanie stracili dwa gole. Stadion zamarł, ale nie Piotrek Zieliński. Już od dłuższego czasu gra w kadrze wychodzi mu coraz lepiej. Wygląda to okazalej z każdym meczem. Wczoraj swój bardzo dobry występ przypieczętował zwycięską bramką w doliczonym czasie gry.
Piękny GOL Zielińskiego ?
i wygrywamy mecz 3:2 #POLKOR pic.twitter.com/iwTLpluaXF— Polska Suwerenna?? (@SuwerennaPL) March 27, 2018
Technika i fantazja gracza Napoli sprawia, że nawet piłkarski laik widzi, że mamy do czynienia z nieprawdopodobnym talentem. Dobrze, że mógł wziąć na barki ciężar gry i zmienił losy tego spotkania. Ten chłopak ma wszystko, żeby zostać jednym z liderów tej Reprezentacji i nieuchronnie zbliża się ten moment, kiedy będziemy go stawiać w jednym szeregu z Lewandowskim, Piszczkiem i Glikiem.
Tak jak w poprzednim meczu nie było powodów do nadmiernej paniki, tak teraz nie ma powodu do huraoptymizmu. Ot, za nami kolejny test Reprezentacji Polski przed ważnymi egzaminami w Rosji. Cieszy, że „duch Stadionu Śląskiego” porwał naszych kadrowiczów do zagrania o zwycięstwo, ale musimy pamiętać, że „mury” w Rosji nie będą aż tak gościnne.
Dominik Bożek