Przedstawiamy drugą część wywiadu z Jakubem Kotem, tym razem w całości poświęconą skokom narciarskim kobiet.
Skoki narciarskie kobiet to stosunkowo nowa dyscyplina sportu. Pan ma okazję rozwijać tę konkurencję w Polsce – jest Pan trenerem młodych zawodniczek. Podczas igrzysk w Eurosporcie (klik) wspominał Pan, że inne kraje zdążyły już nam odlecieć. Dlaczego?
To jest stosunkowo nowa dyscyplina w porównaniu do skoków mężczyzn. Ale przypomnijmy, że kobiece skoki był już na igrzyskach w Soczi. A to było cztery lata temu. Przed Soczi były zaś Mistrzostwa Świata Libercu, gdzie kobiety też skakały. Czyli ileś lat już minęło, kobiety mają od jakiegoś czasu swój Puchar Świata, mistrzostwa. To nie tak, że Polska o tym nie wiedziała, że to było trzymane w jakiejś tajemnicy. Skoki kobiet to młoda dyscyplina, ale istnieje już pięć-sześć lat. I dlaczego my zawsze musimy być te parę lat za wszystkimi? Do Soczi nie wysłaliśmy kobiet, było na to jeszcze za wcześnie. Ale przyszły kolejne igrzyska, a my dalej nie mamy dziewczyn na poziomie.
To dlaczego żadna Polka nie startowała w skokach w Pjongczangu?
Nasze szkolenie szwankuje. Nagle nie wychowa się 10 zawodniczek, by skakały na poziomie Pucharu Świata. Ale jeśli bodajże już pięć lat funkcjonuje system szkoleniowy w Polskim Związku Narciarskim i przez te pięć lat dalej nie ma sukcesu, to może warto się nad tym zastanowić. Czy tam są odpowiedni ludzie, czy dobrze wykonują swoją pracę? Absolutnie nie chcę żadnej wojny z trenerami, bo tak też to było odbierane. Natomiast jest pytanie, czy na pewno wszystko jest czynione w dobrym kierunku?
Czy trudniej jest wyłapać takie dziewczyny, które będą chciały skakać na nartach, niż chłopaków?
Trochę tak, bo to nie do końca jest sport dla kobiet. Dosyć niebezpieczny, ryzykowny. Bywa też problem z ich podejściem do uprawiania sportu. Z takimi dziewczynkami 10-13 lat jest dobrze, one nie wiedzą jeszcze co to randki, co to paznokcie. Wszystko zaczyna się komplikować potem, w wieku dojrzewania. Gdy takie zawodniczki zaczynają już interesować się chłopakami, chcą ładnie wyglądać. A niekoniecznie przyjść na trening. To na pewno nie jest łatwy kawałek chleba dla ich trenera.
Ja mam akurat takie dziewczynki, które naprawdę garną się do ćwiczeń. Ale już trener Krystian Długopolski ma dziewczyny w wieku 16 lat. Niektóre z nich są, mówiąc szczerze, już trochę „zapuszczone”. Mają nadwagę, brakuje im motywacji. Gdy jednej z nich zwróciłem na to uwagę, to obraziła się na mnie. Jeśli takie ma być podejście do sportu… Oczywiście nie z każdą jest taki problem, bo są zawodniczki, które potrafią wpaść nawet w anoreksję. To zaś jest niebezpieczne.
Te skoczkinie z pierwszej kadry mają potencjał?
Na pewno. Szkoda tylko, że nie ma ich dalej w Pucharze Świata, bo parę lat już trenują. Warto by było, żeby się pokazywały. Trzeba się zastanowić, czy wszystko jest robione w Polskim Związku Narciarskim tak, jak należy.
Ale też znów wracamy do tego problemu, że dysponując pięcioma-sześcioma dziewczynami w kadrze A, daleko nie zajedziemy. Ale skąd brać ich więcej do skoków, skoro posiadamy jeden ośrodek treningowy w Szczyrku z prawdziwego zdarzenia? Gdybyśmy mieli Zakopane, Wisłę czy Chochołów, to wtedy z każdego takiego miejsca moglibyśmy wziąć choćby po jednej. Tak to działa w Norwegii. Zatem jak w naszej sytuacji znaleźć to zaplecze, jak wyłowić talenty?
Problemem wydaje się też brak większej rywalizacji. Gdy któraś z pierwszej kadry przytyje, to i tak może być pewna, że nie zostanie skreślona. Taka zawodniczka nie czuje żadnej presji.
One nie do końca mają motywację do treningów, bo i tak wiedzą, że pojadą na obóz. I tak wiedzą, że zostaną powołane na zawody. Jest pięć-sześć dziewczyn, które na jakimś poziomie skaczą, a reszta to takie początkujące. Trener nie skreśli żadnej, bo i tak nie ma kogo wziąć za nią. Po co więc ma się przykładać do treningów? Oczywiście nie każda zawodniczka tak myśli, ale są takie.
U chłopaków jest trochę inaczej, sam to odczułem na własnej skórze. Konkurencja była taka, iż mimo dobrych skoków, zostałem odrzucony z kadry. Walczyłem poza nią, była motywacja. A u dziewczyn brak jest zaplecza w ogóle, nie ma kto je wygryźć od dołu. Ale jak ma być więcej zawodniczek, skoro nie mają gdzie trenować? I tak zataczamy koło.
ROZMAWIAŁ: Dominik Senkowski