Rigobert Song, bo o nim mowa, na boisku słynął z twardej gry. Był obrońcą, który w swojej karierze zagrał aż 137 razy w narodowych barwach, a także reprezentował takie kluby jak np. Metz, Liverpool, West Ham, Lens czy Galatasaray, a więc na pewno nie wypadł sroce spod ogona. Tym razem postanowił wziąć w obronę całą drużynę i tuż przed meczem z Serbią odsunął golkipera Interu Mediolan. Dlaczego?
Oficjalnie z „powodów dyscyplinarnych”. Nieoficjalnie mówi się zaś, że wszedł w nie swoje buty i starł się z trenerem na polu taktycznym. O co chodziło? O styl gry – Onana, w przeciwieństwie do Wojciecha Szczęsnego, miał nie uznawać wybijania dalekich piłek. Według niego dziś znacznie bardziej nowoczesne jest granie od tyłu, krótko. W szatni musiało być grubo, skoro trener Song zdecydował się wyrzucić jednego z liderów drużyny tuż przed ważnym spotkaniem z Serbią, a do tego nie pomogły mediacje szefa tamtejszej federacji, Samuela Eto’o.

– W drużynie trzeba oczekiwać, że zasady będą obowiązywały wszystkich. A ja wolę, by grupa miała pierwszeństwo przed jednostkami. Myślę, że musiałem podjąć tę decyzję i to było coś, co musiało się wydarzyć – powiedział Song po remisie z ekipą Stojkovicia.
No tak, nie mógł przecież dać sobie wejść na głowę. Co z tego, że starł się z gwiazdorem, graczem Interu Mediolan? Na szali był cały jego autorytet trenerski. A Onana? Według niektórych mediów być może jeszcze wróci do zespołu, nie wyjechał bowiem z Kataru, a został w hotelu. Warunkiem ewentualnego powrotu do drużyny byłoby zapewne solenne przeproszenie się z trenerem, przyznanie się do błędu, a do tego poproszenie resztę kolegów, by zapomnieli o sprawie.
Niezależnie jednak od tego, czy golkiper Interu wróci do kameruńskiej bramki, trzeba przyznać, że zespół Songa jest w najgorszej sytuacji. By myśleć o wyjściu z grupy, Kamerun musi w najbliższy piątek pokonać Brazylijczyków. A to zadanie z tych ekstremalnie trudnych, nawet jeśli u Canarinhos zabraknie walczącego z urazem Neymara.
JH
Mecze Mistrzostw Świata wytypujesz na stronie forBET