Nie trzeba wielkiej wiedzy medycznej, by stwierdzić, że organizm czterdziestoparolatka nie regeneruje się tak szybko i sprawnie jak ciało juniora. Tym bardziej, jeśli w czasie długiej kariery sam zawodnik nie jest w stanie zliczyć wszystkich odniesionych kontuzji – a to właśnie jest przykład Nickiego Pedersena, którego w ostatnim czasie żużlowe życie nie rozpieszczało:
Wrzesień 2016, Pardubice: wstrząśnienie mózgu, złamane cztery żebra, uraz nadgarstka, łopatki i uszkodzone dwa kręgi szyjne;
Maj 2017, Holsted: uraz kręgosłupa;
Wrzesień 2018, Pardubice: „tylko poobijany” po czymś takim:
Sierpień 2019, Toruń: złamane cztery żebra, obite płuco, złamany mały palec lewej ręki;
Lipiec 2021, Grudziądz: silne wstrząśnienie mózgu.
Ta lista budzi trwogę. A trzeba też dodać, że większość tych wypadków nie wynikała z winy ostro zazwyczaj jeżdżącego, „dzikiego” Nickiego. Niedawno zaś lista wydłużyła się o wypadek w lidze duńskiej – Pedersen po starcie w wyścigu nr 8 nie miał zbyt wielkich szans, by z impetem nie wpaść w bandę. Efektem było złamane żebro, przebite płuco oraz opuchnięta łydka:
Upadek Nickiego Pedersena… pic.twitter.com/75hyMWPKsE
— Kamil Rychlicki (@kamil_rychlicki) May 18, 2022
– Tuż przed uderzeniem starałem się wyluzować, żeby za mocno się nie napinać. Im bardziej się napinasz, tym bardziej się łamiesz. Straciłem oddech. Leżałam przez minutę, próbując się zrelaksować, moje tętno było wysokie. To było okropnie nieprzyjemne uczucie położyć się i nie móc oddychać. Czy przestraszyłem się? Nie, nie boję się, ale to nieprzyjemne uczucie – powiedział duńskiemu tabloidowi „Ekstra Bladet”.
I co, myślicie, że cała seria poważnych upadków, z najnowszym na czele, sprawiła, że 3-krotny mistrz świata chce dać sobie spokój z żużlem? – Moja polska drużyna beze mnie sobie nie poradzi. Naprawdę chcę wrócić na motocykl za dwa tygodnie – zadeklarował w rozmowie z portalem dr.dk.
Rozumiecie to? 44-letni facet, który na żużlu osiągnął wszystko, ma wielki (o powierzchni niemal 500 m2) dom nad morzem, w którym do końca świata mógłby tylko i wyłącznie odpoczywać, gość, który na żużlu zarobił krocie (sporo też wydał oczywiście) po kolejnym poważnym „dzwonie” nie zmierza odpuścić. Wiecie dlaczego? Powód pierwszy: bo nie ucierpiała głowa. Co tam żebra, płuca, nawet kręgosłup da się poskładać… Powód drugi, ważniejszy: speedway to całe życie Pedersena, narkotyk, bez którego 3-krotny mistrz świata nie jest w stanie funkcjonować. A przecież już po wypadku w 2016 roku lekarze powiedzieli Duńczykowi, że każdy kolejny może mieć naprawdę przykre konsekwencje, więc żużlowiec wykonują swoją pracę(-pasję) na własne ryzyko.
Nie, to jest nie do pojęcia dla zwykłego śmiertelnika, nawet dla zawodowego sportowca z innej dyscypliny takie rzeczy mogą nie zmieścić się w głowie… Żużlowcy to goście z zupełnie innej gliny.
Jacek Hafka