Kibice polskiej piłki z nieco starszego rocznika (powiedzmy, urodzeni co najmniej w 1980 roku) powinni dość dobrze pamiętać czasy, w których Wisła Kraków grała na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Było to jeszcze w sezonie 1995/96, ale wówczas krakowianie spędzili na II-ligowej banicji tylko dwie kampanie. Czy podobnie będzie i tym razem? Pod Wawelem oczekują zapewne szybkiego, momentalnego awansu, tyle, że doświadczenie kilku ważnych niegdyś ośrodków piłki w naszym kraju pokazuje, że po spadku niekiedy wyjątkowo trudno ogarnąć się i wrócić do poważnej gry (patrz np. Widzew, Ruch Chorzów, GKS Katowice).
Obejmuje on https://t.co/Vkb245Lk8B rozmowy z każdym zawodnikiem i otoczeniem biznesowym. Zaraz potem go przedstawimy. Do tego czasu polecam omijać szerokim łukiem powstające doktoraty na temat problemów @WislaKrakowSA.
Amicus in penuriibus,amicus de facto.
[2/2]
— Jaroslaw Krolewski (@jarokrolewski) May 16, 2022
Jeden ze współprowadzących wiślackich kramik Jarosław Królewski jest, jak wiemy, bardzo aktywnym użytkownikiem mediów społecznościowych. Nie inaczej jest także w tym smutnym czasie dla Białej Gwiazdy, ale Królewski nie traci wiary w lepszą przyszłość. W przeciwieństwie do szeregu ludzi, od lat obserwujących polską piłkę, wcześniej zaś reprezentujących wiślackie barwy.
Andrzej Iwan: – Lepszych piłkarzy od tych naściąganych, to ja przed telewizorem, w „Telezakupach” bym złowił. Uparli się na kompletnie przebrany rynek czesko-słowacki. Nie wiem, co to za akcja była z tym kierunkiem. W każdym razie podejrzana. Owszem, kiedyś to był towar „prima sort”, a dziś z sortowni. Lepiej byłoby spróbować z Hiszpanami z tamtejszych niższych lig. Wiele klubów na tym dobrze wyszło. Wisła zresztą też, jak swego czasu na Jesusie Imazie. A tu ponabierano zawodników, których po sezonie nikt za darmo nie zechce. Nie mówię już o odzyskaniu pieniędzy (źr. „PS”);
Orest Lenczyk: Złego słowa o Jurku Brzęczku nie powiem jako były trener. Jestem pytany o Wisłę, a jednocześnie słucham ludzi, którzy są w temacie i mówią, że spadek jest pokłosiem tego, co się działo w klubie trzy-cztery lata temu. Kuba Błaszczykowski, gdy ratował klub, kierował się sercem, a nie głową. Podziwiałem go jako piłkarza. Gdy wszedł do Wisły, to myślałem, że wie, co robi, ale tak się nie stało. Jak patrzyłem na grę Wisły, to bardziej podobała mi się Termalica, a nawet Łęczna grała od czasu do czasu dobrze, nie mówiąc o Zagłębiu i Śląsku. Wisła prosiła się o spadek i nie może mówić o braku szczęścia (źr. „SE”);
Tomasz Frankowski: Uważam, że akurat narodowość nie była decydującym czynnikiem w kwestii niepowodzeń drużyny Wisły. Bardziej upatrywałbym kłopoty w słabym mentalu piłkarzy. Oni nie dorośli albo nie potrafili się przygotować, by wyszarpać pozostanie w Ekstraklasie (źr. „PS”);
Maciej Żurawski: Nie wyobrażam sobie, żeby Wisła, będąc w takiej formie, wróciła po roku do Ekstraklasy. Chciałbym się mylić, ale ta drużyna nie gwarantuje walki o awans. W I lidze nawet ekipy z dołu tabeli potrafi ą grać atrakcyjnie i skutecznie, może nie w każdym meczu, ale umieją napsuć krwi faworytom. Plusem dla takiej drużyny jak Wisła jest format rozgrywek i fakt, że można awansować do Ekstraklasy przez baraże. Wystarczy zająć szóste miejsce, nie trzeba zdominować ligi. Widzę dla Wisły dwie drogi. Pierwsza to awans w pierwszym sezonie, co musi być poprzedzone zastrzykiem gotówki i kilkoma transferami. Bez tego trudno będzie o wzmocnienia i zbudowanie jakościowej kadry. Drugą drogą jest postawienie na spokojny rozwój i budowę drużyny (źr. „PS”).
Za spadek Wisły odpowiada trio właścicieli. Nepotyzm, chaos, fatalne zarządzanie, ciągłe konflikty, zła atmosfera w klubie i wokół klubu, wiele innych rzeczy, które kibice muszą w końcu zauważyć. Inaczej będzie jeszcze gorzej…
— Szymon Jadczak (@SzJadczak) May 15, 2022
Jak widać o Wiśle powiedziano już sporo, a można by tu cytować w nieskończoność także innych, choćby Wojciecha Kowalczyka. Jednak naszą uwagę szczególnie mocno zaabsorbował inny były Wiślak, a więc Marek Motyka. Człowiek, który dla Wisły rozegrał grubo ponad 300 meczów ma zupełnie odmienne zdanie na temat funkcjonowania swojego byłego klubu. 64-latek w rozmowie z portalem meczyki.pl powiedział:
„To piłkarze zawalili mecz prowadząc 2:0 i stracili cztery bramki. Kuba tu zawinił? To nie jest jakiś bufon, jakiś szpaner. Co ma powiedzieć? Ma koniecznie wyjść i bić się w pierś, że klub spadł? Kuba ściągnął do klubu swoich ludzi, ale jakby pan zakładał klub, to brałby pan ludzi, których nie zna i nie ma o nich pełnej wiedzy? Kuba nigdy nie ucieka od kamer i wypowiadania się. Przyjdzie i na to moment. Wierzę w niego i wszyscy jesteśmy z nim. Nie dam o nim złego słowa powiedzieć”.
Nie da się ukryć, że Motyka wraz ze swoją obroną Jakuba Błaszczykowskiego… porwał się z motyką na słońce. To przede wszystkim w nim jako jednym z głównodowodzących Wisłą upatruje się „architekta” spadku. Powiemy tak: i jadowity hejt na Kubę i zażarta obrona Motyki to dwie skrajności. Prawda zaś, naszym zdaniem, leży w nieco innym miejscu. Czy pośrodku? Teraz to już nie ma większego znaczenia. Testem, bodaj największym dotychczas, na sprawność zarządzania takim klubem jak Wisła Kraków będzie to, czy 13-krotny mistrz Polski po rocznej przerwie znowu zawita w Ekstraklasie.
JH