Trudno o bardziej romantyczną historię na tegorocznym Pucharze Narodów Afryki, niż historia reprezentacji Komorów. Piłkarze z małego kraju, którzy przed wylotem do Kamerunu byli całowani po nogach przez kibiców. Brak pieniędzy, brak sukcesów, pierwszy w dziejach kraju występ drużyny piłkarskiej na turnieju takiej rangi. Turnieju, który nigdy wcześniej nie gościł Komorów, o których kilka dni temu pisaliśmy tak:
„Wyspiarskie państwo w północnej części Kanału Mozambickiego, zlokalizowane na archipelagu Komorów, pomiędzy północną częścią Madagaskaru a północno-wschodnią częścią Mozambiku […] Najmniejsze niepodległe państwo Afryki, pod względem populacji zajmujące piąte miejsce od końca wśród państw niepodległych. Nazwa kraju pochodzi od arabskiego słowa „qamar”, oznaczającego księżyc” – tyle o Komorach możemy dowiedzieć się z Wikipedii. Kraj mały, nieznany, o którego istnieniu wiele osób pewnie nawet nie wie. Tym bardziej wiele osób nie wie, że kraj ten ma reprezentację piłkarską. Reprezentację, której najdroższy zawodnik wyceniany jest aż na 3 mln euro (mowa o skrzydłowym występującym na co dzień w belgijskim KV Kortrijk, Faizie Selemanim).
Komory pokazały, że w piłce wciąż warto marzyć. Odpadły z PNA, żegnając się kosmicznym golem [WIDEO]
Komory sensację sprawiły już w fazie grupowej. W meczu z Ghaną nie tylko strzeliły pierwszego gola w historii swoich występów w PNA. Jednocześnie zaliczyły bowiem pierwsze zwycięstwo, wygrywając 3:2. Korzystny układ wyników w innych grupach sprawił natomiast, że zespół Amira Abdou awansował do fazy pucharowej zajmując 3. miejsce w tabeli. Zespół Abdou, któremu nie było dane poprowadzić swojej drużyny w historycznym starciu 1/8 finału. On, podobnie jak kilku jego zawodników, zaraziło się bowiem koronawirusem.
Właśnie koronawirus i absencje w składzie kolejnemu spotkaniu Komorów dodały jeszcze więcej dramaturgii. COVID z udziału w spotkaniu z gospodarzem turnieju, wyeliminował bowiem m.in. dwóch bramkarzy, uraz uniemożliwił natomiast grę trzeciego. Oznaczało to, że między słupkami w pierwszym meczu fazy pucharowej stanąć musiał zawodnik z pola. Wybór padł na Chakera Alhadhura, nominalnego lewego obrońcę.
With all three of their goalkeepers unavailable, Comoros play the biggest game in their history with 5’7” left-back Chaker Alhadhur in goal 😳 pic.twitter.com/fJgNqXYwCo
— GOAL (@goal) January 24, 2022
Nawet to nie ostudziło jednak zapału i marzeń reprezentantów Komorów. Bo tymi marzeniami żyli oni od kilku dni, co sami zresztą powtarzali. I niesieni właśnie nadzieją i wiarą w to, że możliwe jest pokonanie Kamerunu, od początku spotkania grali z wielkim zaangażowaniem. Już w 2. minucie oddali z dystansu strzał, który sprawił spore kłopoty Andre Onanie. Kameruński golkiper ostatecznie zatrzymał uderzenie jednego z zawodników gości, ale zrobił to z dużym trudem.
Niestety, wspomniane zaangażowanie graczy z Komorów chwilami było zbyt duże. W 7. minucie spotkania Nadjimowi Abdou, kapitanowi drużyny, tak bardzo zależało na przejęciu piłki, że faulował przy tym jednego z rywali. Faulował dość brutalnie, choć powtórki pokazały, że nie faul był jego intencją. Dla sędziego liczyło się jednak to, co rzeczywiście Abdou zrobił. I po wideoweryfikacji wyrzucił 37-latka z boiska, pokazując mu czerwoną kartkę.
Przez chwilę po stracie zawodnika Komory cofnęły się bardzo głęboko, myśląc głównie o obronie. Później jednak znów grały coraz odważniej, do rozegrania wykorzystując stojącego na bramce Alhadhura. Po upływie nieco ponad 20 minut goście wypracowali sobie dwie znakomite okazje strzeleckie, ale tym razem Onana pokazał już pełnię swoich umiejętności, zaliczając dwie kapitalne interwencje. Interwencje, które dały chyba sygnał jego kolegom. W 29. minucie, po zagraniu Vincenta Aboubakara, gola na 1:0 dla gospodarzy strzelił napastnik na co dzień występujący w Olympique Lyon, Karl Toko Ekambi. 29-latek nie strzelił może wybitnie mocno czy precyzyjnie, ale na niedoświadczonego na bramce Alhadhura to wystarczyło.
Do pokonania Alhadhura wystarczył też strzał z 70. minuty, kiedy na uderzenie zdecydował się asystujący wcześniej Aboubakar. Obrońca stojący w bramce Komorów dał się pokonać napastnikowi rywali, ponieważ – z przyzwyczajenia wynikającego z gry w obronie – przy uderzeniu odruchowo schował ręce za plecy. Nie miał więc szans na skuteczną interwencję.
#AFCON2021: Chaker Alhadhur, who is originally Comoros' left-back, forgot he is the goal keeper and put his hands back…
Defensive instincts are inevitable! pic.twitter.com/PMBwotIl8K
— Luni Sport Gists (@lunigists) January 24, 2022
Pierwszy w historii występ w Pucharze Narodów Afryki, pierwszy w historii mecz w fazie pucharowej turnieju, gra bez trenera na ławce i bramkarza na bramce, gra w osłabieniu, strata dwóch bramek – sądzicie, że Komory w takich okolicznościach się poddały? W żadnym wypadku. Piłkarze z wyspiarskiego państwa wciąż walczyli i mieli nadzieję na to, że rywalowi uda się strzelić chociaż jednego gola. I się udało, i to jak. W 81. minucie do wykonania rzutu wolnego podszedł Youssouf M’Changama. Piłka ustawiona była w takiej odległości od bramki Onany, że prawie żaden zawodnik nie pomyślałby w takim momencie o strzale. Prawie, bo M’Changama pomyślał. 31-latek uderzył fenomenalnie, nadając piłce niezwykłej rotacji, która zmyliła Onanę i nie dała mu szans na obronę.
Reparlons de ce coup Franc magistral de Changama à la 81eme Minute en 8eme de finale. Exceptionnel 🇰🇲🔥 pic.twitter.com/5SYtJbYNvG
— Wandafu !🇨🇲 (@wandafu7) January 24, 2022
Później goście, choć rozpaczliwie próbowali, nie zdołali już strzelić gola i doprowadzić do wyrównania, co oznaczało ich odpadnięcie z turnieju. Komory meczu z Kamerunem co prawda nie wygrały, ale z pewnością wygrały sympatię kibiców. Nie tylko na swoich wyspach, nie tylko w Afryce, ale na całym świecie. Pokazały, że warto marzyć. Że można przeciwstawiać się największym. I że można zrobić coś niezwykłego nawet wtedy, gdy inni skazują cię na porażkę. A gol M’Changamy spokojnie może walczyć o miano najładniejszego gola turnieju.
***
Bartosz Rzemiński
Mecze Pucharu Narodów Afryki możesz obstawiać w forBET