Z jednej strony często marudzimy, że VAR zabije emocje w piłce nożnej i ma wiele wad, z drugiej jednak w tak mocno polegamy już na powtórkach wideo i możliwości zmiany decyzji przez arbitra, że trudno nam się od niego odzwyczaić. Ostatnio rozegrane mecze reprezentacji w eliminacjach do Mistrzostw Świata w 2022 roku pokazały, że bez weryfikacji wyniki spotkań mogą być wypaczane przez sędzów. Ich błędy cały czas są na tyle często w futbolu, że trzeba cały czas zwracać na nie uwagę.
Gdyby podczas spotkania na Wembley z Anglią był obecny VAR, to pewnie gospodarze w pierwszej części gry wykonywaliby dwa, a nie jeden rzut karny i dużo szybciej wynik tej rywalizacji byłby rozstrzygnięty. Gdyby jednak w drugiej połowie sędzia raz jeszcze zobaczył sytuację, w której Maguire zagrywa piłkę ręką, to Polacy wykonywaliby jedenastkę, co w tamtym momencie mogłoby pomóc wyjść naszej drużynie na prowadzenie w tej potyczce. Dla biało-czerwonych spotkania z Anglią są najważniejsze podczas całych eliminacji, gdyż, czysto teoretycznie, to pomiędzy tymi ekipami powinna rozstrzygnąć się kwestia pierwszego miejsca w nasze grupie. Brak VAR-u zatem to zatem nie błąd, który nic nie znaczy, a poważna decyzja rozjemców tego meczu, która – być może – ma wpływ na losy całych eliminacji.
Przechodzimy do piłki klubowej, bo w ten weekend rozgrywane były już mecze na całym świecie. Sevilla podejmowała na swoim boisku Atletico Madryt, a było to spotkanie o tyle istotne, gdyż miało bardzo duży wpływ na losy mistrzostwa Hiszpanii. Przed tą konfrontacją Rojiblancos mieli cztery punkty przewagi nad Barcą, ale już wiemy, że ta różnica wynosi na ten moment tylko jedno oczko. Wszystko przez… błąd sędziego, który mógł skorzystać z możliwości ponownego obejrzenia akcji bramkowej raz jeszcze. W zasadzie to mógł ją odtwarzać wielokrotnie, bo przecież nie ma limitu czasowego, który ogranicza arbitra. Gil Manzano stwierdził jednak, że nic złego się w 70. minucie spotkania nie wydarzyło i trafienie należy zanotować.
Cała akcja wyglądała tak:
Powtórki pokazują dokładnie moment, w którym sędzia mógł dopatrzyć się nieprawidłowego zagrania, czyli ręki, którą piłkę zagrał Ocampos. Oczywiście, że to nie był bezpośrednio moment, w którym Sevilla zdobywała bramkę, ale zanim Navas i spółka finalizowali trafienie, wydarzyło się coś, czego sędzia kompletnie nie zauważył. Zasady w takich sytuacjach są proste – odwijamy akcję aż do momentu nieprawidłowego zagrania. Jeżeli incydent miał miejsce w akcji bramkowej, nawet jeżeli kilkanaście bądź kilkanaście sekund wcześniej, to gol nie może być uznany.
My tymczasem zobaczyliśmy pierwszą powtórkę i nie mieliśmy wątpliwości – nie ma gola, gramy dalej. Poszliśmy do kuchni nałożyć sobie sałatki warzywnej, przychodzimy do salonu, patrzymy w telewizor, a tam… 1:0 dla gospodarzy. Aż dla pewności musieliśmy sprawdzić, czy przypadkiem w tam krótkim czasie drużyna z Andaluzji nie wykreowała sobie kolejnej, tym razem poprawnej akcji. Nic z tych rzeczy – gol lewego defensowa Sevilli został uznany.
Nie wiem, jakim cudem uznano gola dla Sevilli w erze VAR.
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) April 4, 2021
Jakim cudem Manzano tego nie widział? Czemu zaliczył gola? Jak ewidentniej dotknąć piłkę ręką, aby było przewinienie? W hiszpańskiej prasie wrze na ten temat od wczorajszego wieczora, bo Atletico ma już tylko jeden punkt przewagi nad Barceloną, która zależna jest tylko od siebie. Gra o mistrzostwa La Liga toczy się w najlepsze.
Poniedziałkowe mecze piłkarskie można obstawiać na forBET.