Musimy przyznać, że jakoś niespecjalnie byliśmy zdziwieni, gdy okazało się, że obecny trener Widzewa Łódź, Enkeleid Dobi, może nie doczekać wyjazdu na zgrupowanie do Turcji. Burza została gwałtowanie przerwana, co wcale nie znaczy, że po wznowieniu rozgrywek 1. ligi temat szybko nie wróci na tapetę.
Wszyscy sympatycy 4-krotnych mistrzów Polski marzą o powrocie na najwyższy szczebel rozgrywek w naszym kraju. Aktualnie sytuacja przedstawia się jednak niezbyt kolorowo, a Widzewiacy zapewne zazdrosnym okiem spoglądają w kierunku lokalnego rywala, ŁKS-u, który zajmuje pozycję wicelidera 1. ligi. Widzew zaś nie tylko musiał przełknąć w tym sezonie prestiżową porażę w Derbach Łodzi, ale i musiał przetrawić wiele innych spotkań, w których Czerwono-Biało-Czerwoni spisywali się znacznie poniżej ogromnych oczekiwań. Po 15 meczach i zaledwie 5 wygranych gracze Dobiego zajmują dopiero 13. lokatę, co musi budzić wielkie niezadowolenie przy Alei Piłsudskiego. I, jak zwykle, odpowiedzialnego za taki stan rzeczy łatwo wskazać: trener. Zwolnić trenera!
„Enkeleid Dobi jest już nielubiany przez kibiców, którzy narzekają na styl gry jego zespołu. Podobne reakcje czują działacze Widzewa, przez co rozpoczęły się już dyskusje, czy Albańczyk powinien dalej prowadzić zespół, którego celem miała być walka o awans do ekstraklasy jeszcze w tym sezonie. Wiele wskazuje na to, że Dobi zostanie zwolniony jeszcze przed obozem zimowym, na który piłkarze Widzewa udadzą się 6 lutego” – kilka dni temu można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej”. Informacje dziennikarzy zostały jednak zdementowane przez rzecznika prasowego klubu:
Ucinając wszelkie spekulacje. Nie ma tematu zwolnienia Enkeleida Dobiego z funkcji trenera pierwszego zespołu Widzewa Łódź.
— Marcin Tarociński (@M_Tarocinski) January 25, 2021
Pytanie brzmi: czy można wierzyć podobnym, uspokajającym sytuację komunikatom? W końcu od momentu reaktywacji Widzewa w 2015 roku, pierwszą drużynę prowadziło aż 10 (!) szkoleniowców, zresztą doskonale pamiętamy w jakim klimacie ekipę 4-krotnych mistrzów kraju przejmował Dobi – chwilę po katastrofie wizerunkowej w ostatnim meczu na poziome 2. ligi, kiedy to (pseudo)kibice łódzkiego zespołu tak zajadle świętowali awans do wyższej klasy, że zwyczajnie musieli pobić swoich zawodników… Dobi miał więc trudne zadanie, choć z miejsca dostał konkretny kredyt zaufania. Zaufania, które zdaje się coraz szybciej wyparowywać. Tyle, czy sam trener jest tu pierwszym winowajcą kiepskiej, mimo ponoć najwyższego budżetu (szacowanego na 18 mln zł), pozycji w lidze?
Całkiem interesująco i, zdaje się, w punkt na antenie Radia Widzew o sytuacji w tym klubie wypowiedział się trener łodzian sprzed 4 lat, Przemysław Cecherz: – Wina leży u góry. Od początku w klubie jest za dużo zmian, ludzie mają za dużo głosów. Nie ma jednego kierunku, jaki przyjąłby Widzew. Nie wiemy, czy polityka będzie wyglądała tak, że chcemy szybko awansować, więc ściągamy dobrych piłkarzy, ale to kosztuje, czy stawiamy na młody zespół, który w miarę upływu czasu będzie robił postępy. Nie ma spójności, jednomyślności w tym, co się robi. Ludzie, którzy zarządzają klubem bardzo często sugerują się też głosem ludu, a w tym fachu demokracja nie jest najlepszym systemem. Trzeba pracować po swojemu, zaufać swojemu człowiekowi i po prostu rozliczać go z efektów – przyznał obecny trener Wieczystej Kraków.
Trudno się z Cecherzem nie zgodzić. Z drugiej strony jakoś nie wierzymy, że w Widzewie, który śni o swojej dawnej potędze, nagle zmieni się perspektywa i klub zacznie na poważnie wyciągać wnioski z przeszłości oraz, co za tym idzie, cierpliwiej budować swoją pozycję w polskiej piłce.
JH
Już w najbliższy piątek rozgrywki wznawia Ekstraklasa – sprawdź ofertę bukmachera forBET!