Kontuzje to nieodłączny element sportu, a dla sportowców największa zmora – nie ma na świecie choćby jednej osoby, która raz w życiu nie miałaby problemów zdrowotnych. Ile karier zostało zaprzepaszczonych przez ciągłe urazy? Jak wielu sportowców nie weszło na szczyt tylko dlatego, że ich organizm odmawiał posłuszeństwa? Tego się nigdy nie dowiemy, ale śmiało możemy oszacować, że byłoby ich całkiem sporo.
Niektóre kontuzje są pechowe i takie, których nie można było przewidzieć i im w porę zaradzić. Są jednak też takie, które wynikają z lekkomyślności i braku odpowiedniego podejścia sportowca do swojej pracy. Ousmane Dembele z Barcelony potrafi spóźnić się na trening i od razu z szatni, bez wcześniejszej rozgrzewki, rozpoczynać trening. Efekt tego może być tylko jeden – zawodnik cały czas ma problemy zdrowotne. Przykład Francuza pokazuje, że lekkomyślność w jego życiu bardzo często bierze górę, a cierpi na tym drużyna, która nie może skorzystać z jego pomocy. Zamiast strzelać i podawać, siedzi u lekarza i leczy urazy. Spodziewany progres jest w tym przypadku niemożliwy.
W najmocniejszą zimę dekady nasi pięściarze pojechali w góry potrenować. Jedni do Blue Mountain Resort (Szpilka, Cieślak, Wierzbicki), kolejni do Zakopanego (Sulęcki, Łaszczyk, Bednarek). Ta druga grupa w mediach społecznościowych bardzo często chwaliła się zdjęciami z wspólnych wypadów w góry, aż jeden z uczestników, Kamil Łaszczyk, doznał kontuzji naderwania ścięgna Achillesa, która wyklucza go z treningów i planowanego na marzec startu.
A chwilę wcześniej było tak:
Tydzień temu wybraliśmy się do sklepu i już pod klatką wywynęliśmy orła. Później jeszcze kilka razy rozjechały nam się nogi, a wracając z kilometrowego spaceru musieliśmy mokre skarpetki wrzucić do pralki, bo do niczego się nie nadawały. Buty natomiast musiały przejść suszenie. Tymczasem nasi pięściarze udali się w góry, co samo w sobie jest bardzo potrzebne przed pojedynkami, ale każdy z nich postawił na letnie obuwie, tzw. Adidaski, w których biega się po tartanie w lipcu. Jednemu rozjechała się noga, poleciała kostka, ścięgno nie wytrzymało i – bam! Kilka miesięcy przerwy od boksowania w tych trudnych czasach, w których jest zdecydowanie mniej szans do pokazania swoich umiejętności.
Łaszczykowi oczywiście współczujemy, bo to super chłopak, za którego mocno trzymamy kciuki i wierzymy, że coś dobrego jeszcze w boksie zrobi. Po wybrykach spod Giewontu mimo wszystko bliżej mu do Dembele niż do pechowców, którzy dbają o siebie jak o małe dziecko, a kontuzja przychodzi niespodziewanie. On na swój uraz wraz z całą drużyną mocno zapracował. Aż dziw bierze, że tylko jedna osoba siedzi dziś przed telewizorem z nogą w gipsie.
Piątkowe mecze piłkarskie można obstawiać na forBET.