Victoria Azarenka nie może uznać początku 2019 roku za udany. Jeśli była liderka rankingu WTA miałaby się pochwalić jakimś singlowym rezultatem, to byłby to ćwierćfinał turnieju WTA w Acapulco. Słabo, bowiem mowa o tenisistce, która ma na swoim koncie 20 tytułów, z czego dwa z nich to triumfy wielkoszlemowe. Nadeszły jednak takie czasy w jej sportowym życiu, że wygranie turnieju deblowego jest dla niej największym sukcesem na przestrzeni kilku lat.
Ogólnie rzecz biorąc – ostatnie lata były dla Victorii Azarenki niezwykle brutalne. A zaczęło się wszystko od najwspanialszej nowiny, czyli narodzin syna Leo w 2016 roku. Następnie tenisistka przestała się dogadywać ze swoim partnerem Billem McKeague – ostatecznie para rozstała się w połowie 2017 roku i wtedy rozpoczęło się prawdziwe piekło. Białorusinka, która żyła coraz to mniej odległym powrotem do ponownej rywalizacji, zamiast przygotowywać się do powrotu, kilkanaście godzin spędziła na sali sądowej, gdzie toczyła walkę o prawa rodzicielskie.
Reprezentantka Białorusi na dobrą sprawę straciła niecałe dwa lata. Starty z powodu zajścia w ciąże zawiesiła w połowie 2016 roku. Chociaż w następnym sezonie wróciła do gry, to jednak licznik jej startów zatrzymał się na dwóch turniejach. O czymś w rodzaju prawdziwego powrotu można mówić w 2018 roku. Nie jest to do końca jednoznaczne, bowiem Azarenka nie była tenisistką na pełen etat. Występowała raczej z doskoku i wzięła udział w 12 imprezach.
Azarenka miała swoje przebłyski takie, jak półfinał WTA Premier w Miami, czy finał gry mieszanej podczas wielkoszlemowego Wimbledonu (wraz z Jamie Murrayem). Trudno jej wrócić do poziomu sprzed kilku lat – i nie chodzi tutaj wyłącznie o jej dyspozycję. Sedno tkwi w tym, że kobiecy tenis przez te kilkanaście miesięcy bez niej zmienił się diametralnie. Za jej najlepszych czasów poważne zagrożenie dla niej stanowiły jedynie takie tenisistki jak Serena Williams, Jelena Jankovic, Maria Sharapova, momentami Agnieszka Radwańska, czy niewiarygodnie nie leżąca jej Venus Williams, z którą ma bilans 2-5. Teraz na jej potknięcie czeka rzesza młodych i głodnych sukcesów tenisistek, które pomimo, iż nadal nie są do końca znane, to posiadają ogromne umiejętności.
Tak było chociażby w Acapulco, gdzie Azarenka rywalizowała w ubiegłym tygodniu. W ćwierćfinale jej pogromczynią okazała się Sofia Kenin. 20-latka, która obecnie zajmuje 35. miejsce w rankingu WTA, ale jeszcze poprzedni rok zaczynała poza TOP 100. Co pozostało Białorusince? Radość z gry – a że ją posiada, potwierdza na bieżąco. Chociażby przez to, że decyduje się na starty w grze podwójnej. I wychodzi jej to bardzo dobrze – w Acapulco wraz z Saisai Zheng nie miały sobie równych i sięgnęły po tytuł.
Celebrate ?@vika7 teams up with @Zheng_Saisai to win first title since becoming a mom @AbiertoTelcel –> https://t.co/tvnJquvGbh pic.twitter.com/PIS3q383if
— WTA (@WTA) March 3, 2019
Jeden z wielu tytułów dla Azarenki. Do wspomnianych 20 osiągniętych w grze pojedynczej, dołożyła siódmy w deblu. Można jednak odnieść wrażenie, że dla niegdyś najlepszej zawodniczki globu, jest to coś w rodzaju nowego otwarcia. W końcu wygrała pierwszy turniej od 1065 dni (!) oraz pierwszy od czasów narodzin syna. Nikt nie oczekuje od niej wygrywania najważniejszych imprez na świecie, bo z ogromną sympatią – chyba jest już na to za późno. Nie da się jej jednak nie kibicować w momencie, gdy życie doświadczyło ją tak bardzo, a ona nadal potrafi znaleźć w sobie siłę, aby bić się o wejście do czołówki. Jest to podwójnie trudne w przypadku, gdy kilka lat wstecz było się nieodłącznym elementem tej czołówki..
Michał Pochopień