Koniec ze spalonymi próbami! Szykuje się potężna zmiana w skoku w dal

Szykuje się potężna zmiana w skoku w dal

Światowy związek World Athletics planuje zrewolucjonizować lekkoatletyczną konkurencję skoku w dal. Celem rozważanych zmian jest ograniczenie ilości nieważnych skoków. Zamiast tradycyjnej belki zamierza stosować tzw. strefę startu. Gdy zawodnik z kolei odbije się wcześniej, długość skoku będzie mierzona od miejsca, z którego się wybił!

Od ponad stu lat rywalizacja skoczków i skoczkiń w dal toczona jest według tych samych reguł. Wynik mierzony jest od linii między plasteliną a belką, z której odbija się sportowiec, do najbliższego śladu pozostawionego na piasku. Jeśli zostawi ślad na plastelinie, skok jest nieważny. Światowe władze lekkoatletyczne (World Athletics) myślą o zlikwidowaniu belki w skoku w dal, a w to miejsce wprowadzeniu tzw. „strefy odbicia”. W opinii sterników lekkiej atletyki przyczyniłoby się to do sprawniejszego przeprowadzania konkursów, gdyż byłoby dużo mniej prób spalonych, a potencjalnie więcej dobrych rezultatów. Mierzono by po prostu skok od miejsca odbicia w założonej strefie do śladu na piasku. Dopiero jej przekroczenie skutkowałoby nieuznaniem próby.

– To oznacza, że każdy skok będzie się liczył – powiedział dyrektor generalny World Athletics Jon Ridgeon w podcaście Everything But Footy. – Takie rozwiązanie zwiększy emocje i dramatyzm zawodów. – dodał Ridgeon. – Dlatego testujemy obecnie strefę odbicia. Jednocześnie staramy się wypracować sposoby uzyskiwania natychmiastowych wyników, tak aby nie trzeba było czekać 20–30 sekund na wyświetlenie rezultatu.

Obecnie zawodnicy koncentrują się na tym, aby wybić się idealnie, tzn. milimetry przed plasteliną. Często skutkuje to spalonymi próbami lub źle wyliczonym miejscem odbicia, zbyt dalekim od belki, a przez to krótszą zmierzoną odległością skoku niż było w rzeczywistości. Jak wyliczono, z tego powodu jedna trzecia wszystkich skoków w MŚ 2023 w Budapeszcie była spalona. Często pojawiają się również wątpliwości co do poprawności oddawanych skoków. Taką sytuację mieliśmy na ostatnich Halowych Mistrzostwach Polski w Toruniu. W jednym ze skoków Nikola Horowska poleciała na odległość ok. 6.60-6.70 metrów i choć z poziomu transmisji telewizyjnej skok był ważny, sędziowie uznali, że próba była spalona. Ostatecznie Nikola straciła w ostatniej serii złoty medal na rzecz Anny Matuszewicz, która wyprzedziła ją o... 1 cm!

Dyrektor generalny World Athletics tonuje jednak optymizm. Przyznaje, że wprowadzenie nowinki może mieć tyleż rewolucyjne, co również nieprzewidziane konsekwencje. Skoczkowie mają system treningowy ukierunkowany na precyzyjne odbicie tuż sprzed belki. Tymczasem pojawiłaby się większa swoboda w rozbiegu.

– Nie można dokonać zmian w tradycyjnym sporcie bez pewnych kontrowersji – powiedział przedstawiciel światowych władz – Jeśli poświęciłeś życie perfekcyjnemu trafieniu w belkę, a potem nagle zastępuje się ją strefą odbicia, jest zrozumiałe, że może pojawić się początkowy opór. Ten rok spędzimy na testowaniu systemu. Jeśli się nie sprawdzi, nigdy go nie wdrożymy. Nie będziemy wprowadzać rzeczy pod wpływem kaprysu.

Opór w środowisku może być niemały. Czterokrotny mistrz olimpijski w skoku w dal Carl Lewis skrytykował proponowaną zmianę, pisząc w mediach społecznościowych: „Na primaaprilisowe żarty należy poczekać do 1 kwietnia”.

 

Zdjęcie: PZLA

Artykuły powiązane