Złożył ślubowanie, nie pojedzie na igrzyska? Kobielski oskarżony o doping
Jeszcze we wtorek złożył olimpijskie ślubowanie i był w reprezentacji Polski na XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024, ale wszystko wskazuje na to, że zawody obejrzy co najwyżej z trybun. Skoczek wzwyż Norbert Kobielski został tymczasowo zawieszony po wykryciu w jego organizmie niedozwolonej substancji.
Zawieszenie Norberta Kobielskiego ogłosiła Athletics Integrity Unit, czyli powołana przez World Athletics (światową federację lekkoatletyczną) organizacja, stojąca na straży czystości w lekkiej atletyce. U 27-latka, który na niedawnych mistrzostwach Europy w Rzymie zajął szóste miejsce, a w 2023 roku był dziesiąty podczas mistrzostw świata w Budapeszcie, wykryto w organizmie substancje psychoaktywne i stymulujące, należące do dopalaczy. Test wykonano 26 maja podczas Festiwalu Skoków w Opolu.
„AIU tymczasowo zawiesiło Norberta Kobielskiego (Polska) ze względu na obecność/stosowanie substancji zabronionych pentedronu/norefedryny” – czytamy w specjalnym komunikacie AIU. Zawieszenie skoczka wzwyż potwierdził PAP szef Polskiej Agencji Dopingowej Michał Rynkowski. – Z racji tego, że to jego drugie naruszenie przepisów antydopingowych, grozi mu do czterech lat dyskwalifikacji. Chodzi o środek z grupy dopalaczy – powiedział. W 2020 roku Polak miał już problemy dopingowe po wykryciu w jego organizmie zabronionej używki. Dostał wtedy karę trzech miesięcy dyskwalifikacji.
Sam Kobielski, który jeszcze w sobotę wystąpił w zawodach Diamentowej Ligi w Londynie, gdzie ukończył rywalizację na 6. pozycji, nie przyznaje się do winy i zapowiada walkę o start w Paryżu. „Niezmiennie moim celem jest wywalczenie dla Polski jak najlepszego wyniku podczas zbliżających się Igrzysk Olimpijskich w Paryżu” – pisał 17 lipca w mediach społecznościowych, gdy pojawiły się pierwsze informacje o możliwym zawieszeniu. „Proszę by kibice, przedstawiciele środowiska sportowego, a przede wszystkim przedstawiciele mediów nie wydawali przedwcześnie wyroków w mojej sprawie” – dodawał.
Teraz w rozmowie z TVP Sport jeszcze raz podkreślił, że nie czuje się winny. – Jestem jaki jestem. Ale nie jestem idiotą, żeby w takim momencie sezonu i przy rodzicach, partnerce i z dzieckiem odstawiać takie numery. Stężenie wskazuje, że zażycie miało miejsce dobę wcześniej. Czyli gdy rzekomo jechałem tam samochodem – tłumaczy Kobielski, który zarzeka się, że wówczas spędzał czas z rodziną. – Trzy dni wcześniej na zgrupowaniu w Spale miałem pobieraną krew i mocz i wszystko wyszło negatywnie. Dwa dni później w Ostrawie również – dodaje.
Skoczek wskazuje też, że informacji o postępowaniu względem niego nie otrzymał w przewidzianym na to terminie 20 dni po teście, a koordynator ds. dopingu przy European Athletics miał przekazać organizatorom zawodów w Opolu, że przeprowadzone wówczas testy były negatywne. Potem stwierdzono, że była to pomyłka. Kobielski zamierza walczyć do końca. Czas na przedstawienie wyjaśnień ma do 25 lipca. Atleta zamierza m.in. złożyć wniosek do Trybunału Arbitrażowego ds. sportu w Lozannie o zawieszenie wykonania kary.
Zdjęcie: screen YouTube