Zmienne szczęście na kortach: Hurkacz nadal w grze, Linette za burtą
Za tymi zawodami nie przepada, ale zaczął je bardzo dobrze. Rozstawiony z czwórką Hubert Hurkacz pokonał 6:3, 6:7(9), 7:6(9) Czecha Jiriego Leheckę i awansował do II rundy turnieju ATP 500 w Rotterdamie. Przygodę w Dosze zakończyła z kolei Magdalena Linette, która po zaciętym boju uległa w II rundzie turnieju WTA 1000 6:2, 2:6, 6:3 Chince Zheng Qinwen.
Hubert Hurkacz przyjechał do Holandii w nienajlepszym nastroju, bo nie udało mu się wcześniej obronić trofeum w Marsylii. Tam przegrał w półfinale z Francuzem Ugo Humbertem (ten mógł być rywalem Huberta także w Rotterdamie, ale odpadł w I rundzie z niżej notowanym Finem Emilem Ruusuvuorim). Polak holenderski turniej, w którym nigdy nie dotarł do ćwierćfinału, zaczął od wygranej, choć nie przyszła ona łatwo. Z Jirim Lehecką (32. ATP) spotkał się na korcie pierwszy raz i od początku prezentował się bardzo pewnie. Już w czwartym gemie przełamał rywala i prowadził 3:1. Potem już obaj gracze wykorzystywali swoje podania i skończyło się 6:3 dla Polaka. Drugi set był jeszcze bardziej wyrównany, zarówno Hurkacz jak i Lehecka bronili swoich podań i o wszystkim decydował tie-break. W nim wrocławianin miał piłki meczowe, ale Czech się wybronił, sam wyprowadził ciosy i wygrał 11-9, choć Hurkacz wychodził z opresji przy trzech piłkach setowych.
Decydująca odsłona była podobna do poprzedniej: znowu nikt nie umiał przełamać rywala, choć w dziesiątym gemie blisko tego był Hurkacz, który miał kolejną, już czwartą piłkę meczową. Nie wykorzystał jej i zawodników czekał kolejny tie-break. Ten był niezwykle dramatyczny. Tym razem to 22-letni Czech miał piłki meczowe. Polak jednak nie tracił zimnej krwi, a za chwilę sam stanął przed szansą zakończenia meczu. Udało się przy szóstej piłce meczowej. Mecz trwał aż dwie godziny i dwadzieścia minut i zakończył się przed północą. Kto wie, czy zwycięstwo w tak szczęśliwych okolicznościach nie będzie zwiastunem przełamania przez Huberta klątwy Rotterdamu.
W kolejnej rundzie jego rywalem będzie Holender Tallon Griekspoor (29. ATP), który w I rundzie wyeliminował Włocha Lorenzo Musettiego. Obaj tenisiści znają się już z kortu. Rok temu w niemieckim Halle lepszy okazał się Griekspoor, ale w wielkoszlemowym French Open i w Bazylei górą był Polak. Za każdym razem ich starcia były jednak bardzo zaciekłe.
Gorycz porażki musiała przełknąć z kolei Magda Linette, która odpadła w II rundzie turnieju w Dosze po porażce z rozstawioną z numerem 5 Chinką Qinwen Zheng. Polka może mieć jednak powody do radości, bo w starciu z siódmą rakietą świata i niedawną finalistką wielkoszlemowego Australian Open zaprezentowała dobrą grę i dzielnie walczyła o wygraną. Co ciekawe obie panie spotkały się już na korcie i wtedy, dwa lata temu w Miami, lepsza była Polka. Pierwszy set starcia w Dosze to popis Chinki, która szybko przełamała przeciwniczkę i błyskawicznie wyszła na prowadzenie 5:1. Widać było u niej głód gry – na kort wróciła pierwszy raz po występie w Melbourne. Poznanianka nie miała tu wiele do powiedzenia i uległa 2:6.
W drugiej partii role się odwróciły. Już w pierwszej próbie Linette udało się przełamać rywalkę i wyjść na prowadzenie 3:0. Przy wyniku 4:1 Chinka była bliska ponownej utraty podania, ale obroniła trzy break pointy. Jednak co się odwlecze nie uciecze: w ósmym gemie została drugi raz przełamana i przegrała 2:6, popełniając w secie w sumie 24 niewymuszone błędy. Decydująca partia to początkowo zaciekła walka z obydwu stron. Przy stanie 2:2 Linette pierwszy raz straciła podanie. To ją podłamało, za chwilę została przełamana ponownie i przegrała seta 3:6. Co ciekawe, Chinka popełniła w meczu aż 48 niewymuszonych błędów, przy 30 Polki, która teraz uda się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich na turniej WTA 1000 w Dubaju.
A w Dosze gra jeszcze liderka światowego rankingu Iga Świątek, która w III rundzie zmierzy się z Rosjanką Jekatieriną Aleksandrową (19. WTA).