Odrodzenie Linette w Charleston. Polska tenisistka już w III rundzie
Cztery porażki z rzędu i wystarczy! Magda Linette najpierw wygrała 6:3, 6:4 z Chorwatką Petrą Martic, a potem pokonała Ukrainkę Dajanę Jastremską 0:6, 6:4, 6:3 i jest w III rundzie turnieju WTA 500 w amerykańskim Charleston. W I rundzie odpadła niestety Magdalena Fręch, która uległa 0:6. 2:6 Amerykance Sloane Stephens.
Dla Magdy Linette obecny sezon był na razie pasmem niepowodzeń. Rok zaczynała na 22. miejscu w światowym rankingu, a dziś jest dopiero 63. Półfinalistka Australian Open w 2023 roku tym razem odpadła z tego wielkoszlemowego turnieju już w I rundzie, gdy skreczowała w meczu z Dunką Caroline Wozniacki. Ostatnio notowała serię czterech przegranych z rzędu: w II rundzie w Dosze (z Chinką Qinwen Zheng) i w I rundach w Dubaju (z Japonką Nao Hibino), Indian Wells (z Amerykanką Taylor Townsend) i w Miami (z Ukrainką Lesią Tsurenko). Ostatnie zwycięstwo odniosła... 12 lutego, gdy w Katarze uporała się ze wspomnianą już tu Japonką Hibino.
W Charleston nareszcie udało się wrócić na właściwe tory, choć obydwa mecze do łatwych nie należały. Polka najpierw odprawiła Petrę Martic (61. WTA). W pierwszym secie o wygranej Linette zdecydowało jedno przełamanie, w szóstym gemie. Nasza tenisistka pewnie serwowała, nie dała się zaskoczyć rywalce – choć ta w trzecim gemie miała aż trzy break pointy – i wygrała 6:3. Druga odsłona była niemal bliźniaczo podobna do pierwszej. Tu również obie zawodniczki umiejętnie broniły swoich podań, ale to Chorwatka dała się jedyny raz zaskoczyć Polce, została przełamana po pierwszym break poincie i ostatecznie przegrała 4:6.
Drugą przeszkodą była rozstawiona z trzynastką Dajana Jastremska (32. WTA). Ukrainka sprawiła w tym roku ogromną sensację w Melbourne, gdzie dotarła do półfinału Australian Open – tam przegrała z Chinką Zheng Qinwen. W kolejnych turniejach nie nawiązała jednak do tamtego sukcesu. W starciu z Linette wydawało się jednak, że czeka ją spacerek, bo pierwszego seta wygrała niespodziewanie do zera. Poznanianka zupełnie nie weszła w mecz i widać było, że o pierwszej odsłonie chce jak najszybciej zapomnieć.
W kolejnym secie gra polskiej tenisistki zdecydowanie się poprawiła. Już w drugim gemie Linette przełamała Ukrainkę, ale nie wyszła na prowadzenie 3:0, bo chwilę potem sama straciła podanie. Potem obie zawodniczki dobrze serwowały, aż przyszedł ósmy gem i to Polka zyskała dwie szanse na przełamanie rywalki. Za drugim razem się udało i można było sądzić, że set zaraz dobiegnie końca. Nic z tych rzeczy, bo to Jastremska tym razem odebrała podanie Linette. Zrobiło się już tylko 5:4 dla poznanianki. Ta jednak zachowała zimną krew i po chwili to ona ponownie przełamała Ukrainkę i wyrównała stan meczu.
Decydująca partia była niezwykle zacięta, obie tenisistki prezentowały dobry serwis, aż w szóstym gemie to Linette doczekała się break pointa, którego wykorzystała. To jedno przełamanie wystarczyło, aby wygrać seta i cały mecz. To było dopiero jej pierwsze zwycięstwo z Jastremską, choć spotkały się już po raz czwarty.
Teraz poprzeczka powędruje bardzo wysoko, bo Polkę czeka starcie z rozstawioną z jedynką Jessicą Pegulą (5. WTA). Z Amerykanką spotkała się dotąd tylko raz i to spotkanie w Miami przed rokiem zakończyło się porażką.
A z Charlestone po I rundzie pożegnała się już inna z Polek – Magdalena Fręch (53. WTA), która nie potrafiła znaleźć recepty na Amerykankę Sloane Stephens (40. WTA). Łodzianka doskonale wie, co czuła jeszcze przed chwilą Linette, bo sama notuje teraz serię porażek. Wcześniej już na I rundzie kończyła udział w turniejach w Miami (porażka z Włoszką Camila Giorgi), Indian Wells (przegrana z Włoszką Lucią Bronzetti) i San Diego (lepsza była Australijka Taylah Preston), a jej ostatnim niezłym turniejem był ten w Dubaju, gdy po świetnym meczu nieznacznie uległa Kazaszce Elenie Rybakinie (4. WTA) w III rundzie.
Teraz nie podjęła za bardzo walki ze Stephens. Pierwszego seta przegrała do zera, dając się przełamać już w pierwszym gemie. Druga partia zaczęła się identycznie od straty podania i choć za chwilę nastąpiło przełamanie powrotne i mieliśmy remis, to był to tylko łabędzi śpiew Fręch. W trzecim gemie ponownie dała sobie odebrać serwis, a Amerykanka nie zmarnowała szansy na szybki triumf i wygrała 6:2. To było jej trzecie zwycięstwo z Polką w trzecim meczu. Spotkanie trwało tylko 66 minut. Teraz przed łodzianką drużynowe spotkanie z liderką światowego rankingu Igą Świątek i Magdą Linette. Polki zagrają w przyszłym tygodniu w kwalifikacjach Billie Jean King Cup, czyli dawnego Pucharu Federacji. W Biel ich rywalem będzie Szwajcaria.
Zdjęcie: Wikimedia