Kibice tenisa mają powody do radości, bo ostatnio aż dwie nasze zawodniczki świetnie radzą sobie na korcie. Liderka światowego rankingu Iga Świątek pokonała 7:6(2), 6:3 Brytyjkę Emmę Raducanu i awansowała do półfinału turnieju WTA 500 w niemieckim Stuttgarcie. Z kolei Magda Linette wygrała 7:6(9), 6:1 z Holenderką Arantxą Rus i ma półfinał turnieju WTA 250 we francuskim Rouen.
Iga Świątek musi uwielbiać Stuttgart, bo wygrała tam dwa ostatnie turnieje, a seria zwycięstw na niemieckim korcie urosła już do dziesięciu. Polka ma zatem szansę na trzecie Porsche, które zwyczajowo wręcza się tam triumfatorce. Wiemy już, że w przypadku awansu do finału na pewno nie dojdzie do powtórki z dwóch ostatnich edycji, czyli spotkania tam Igi z wiceliderką światowego rankingu Aryną Sabalenką. Białorusinka przegrała bowiem w ćwierćfinale 6:3, 3:6, 5:7 z Czeszką Marketą Vondrousovą (8. WTA).
Polka zaś na razie spisuje się w Badenii-Wirtembergii bez zarzutu. Rywalizację zaczęła od II rundy, gdzie bez większych problemów pokonała 6:3, 6:4 Belgijkę Elise Mertens (30. WTA). Polka szybko przełamała rywalkę już w drugim gemie, potem ponownie odebrała jej podanie i prowadziła już 5:1. Wtedy jednak dała się zaskoczyć Belgijce i sama straciła serwis. To był na szczęście tylko wypadek przy pracy, bo zaraz wygrała seta 6:3. Druga partia była bardziej wyrównana, obie tenisistki nawzajem się przełamały i do stanu 3:3 mieliśmy remis. Potem Mertens ponownie oddała podanie i już nie zdołała dogonić liderki rankingu, przegrała 4:6.
– Jestem bardzo zadowolona ze sposobu, w jaki grałam. Pierwszy mecz na ziemnej nawierzchni zawsze jest trudny. Elise była naprawdę dobra. Czasami w obronie musiałem uzbroić się w cierpliwość i naprawdę pracować na punkty – komentowała potem nasza zawodniczka.
W ćwierćfinale czekała na nią tenisistka po przejściach, czyli Emma Raducanu. Dziś to ledwie 303. rakieta świata, ale jeszcze w 2022 roku była na 10. miejscu, a rok wcześniej triumfowała nieoczekiwanie w wielkoszlemowym US Open. Stała się wtedy w ojczyźnie prawdziwą gwiazdą, ale jak szybko weszła na piedestał, tak ekspresowo z niego spadła. Wyniki były coraz słabsze, nękały ją urazy, a częściej niż na korcie 21-latkę można było zobaczyć na modowym wybiegu. W końcu rok temu postanowiła jednak postawić na tenis i przeszła operację nadgarstków. Teraz, po wielomiesięcznej przerwie, mozolnie stara się odbudować pozycję.
Z Brytyjką Iga spotkała się trzeci raz i na razie jeszcze nie zaznała goryczy porażki, a pierwsze zwycięstwo miało miejsce przed dwoma laty właśnie w Stuttgarcie. Tym razem zaczęło się od trzęsienia ziemi, bo Polka straciła podanie już w pierwszym gemie. Potem kibice byli świadkami epickiej walki w gemie drugim, gdzie bardzo długo utrzymywała się równowaga, a szala zwycięstwa przechylała się na korzyść Igi, która jednak dopięła swego dopiero po trzecim breakpoincie. Do końca partii obie panie broniły swoich serwisów, aż nadszedł tie-break. Tu obrończyni tytułu szybko odjechała rywalce, prowadziła już 4:0 i nie dała się dogonić.
Druga odsłona zaczęła się komfortowo dla Świątek, która szybko odebrała podanie Brytyjce i spokojnie pilnowała przewagi, aby w dziewiątym gemie jeszcze raz przełamać przeciwniczkę i wygrać 6:3. Starcie trwało ponad dwie godziny. Teraz przed naszą tenisistką trudniejsze zadanie, bo zmierzy się z czwartą w światowym rankingu Jelena Rybakina z Kazachstanu. To będzie ich szósty pojedynek, z czego Iga wygrała dwa, w tym ostatnio w finale w Dausze.
Powody do radości ma też Magda Linette, która świetnie prezentuje się w Rouen. 60. w rankingu WTA Polka najpierw pokonała 7:5, 6:1 Francuzkę Elsę Jacquemot (157. WTA), a potem 6:2, 6:1 Serbkę Nataliję Stevanović (204. WTA). W ćwierćfinale zaś spotkała się z Holenderką Arantxą Rus (53. WTA). Rywalka uporała się wcześniej m.in. rozstawioną z numerem jeden Rosjanką Anastazją Pawluczenkową (22. WTA).
Poznanianka zaczęła świetnie, bo od razu przełamała przeciwniczkę i prowadziła już 3:0. Potem jednak sama straciła podanie, gra się wyrównała i o zwycięzcy miał decydować tie-break. Tutaj mieliśmy prawdziwą jazdę bez trzymanki: po czterech piłkach setowych Linette, dwie szanse na zakończenie partii dostała Holenderka. Też ich nie wykorzystała, za moment znów to nasza tenisistka serwowała po zwycięstwo i już nie zmarnowała okazji, wygrała 11:9. A druga odsłona nie przyniosła już tylu emocji: Rus szybko straciła serwis, po chwili zrobiła to ponownie i wiadomo było, że nie ruszy w pościg za rozpędzoną Polką. Przegrała 1:6.
W półfinale rywalką Linette będzie rozstawiona z trójką Ukrainka Anhelina Kalinina (32. WTA). Jak dotąd obie spotkały się na korcie raz i górą była wtedy zawodniczka znad Wisły.
Zdjęcie: oficjalny profil Polskiego Związku Tenisowego na FB
Lekkoatletyka Sporty wodne Żeglarstwo Wioślarstwo Kajakarstwo Tenis Tenis stołowy Snowboard Łyżwiarstwo Boks Narciarstwo Biathlon Hokej Saneczkarstwo Zapasy Judo Podnoszenie ciężarów Szermierka Koszykówka Badminton Piłka siatkowa Piłka ręczna Gimnastyka Jeździectwo Strzelectwo Łucznictwo Kolarstwo Amp Futbol Rugby Sport motorowy Wspinaczka Pięciobój nowoczesny Korfball Inne