Udany początek Świątek w Rzymie. Odpadły Fręch i Linette
Było lekko, łatwo i przyjemnie. Liderka światowego rankingu pokonała 6:0, 6:2 Amerykankę Bernardę Perę i awansowała do trzeciej rundy turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Rzymie. Z włoską stolicą pożegnały się niestety Magdalena Fręch po porażce w II rundzie 3:6, 3:6 z trzecią tenisistką świata Amerykanką Coco Gauff oraz Magda Linette, która uległa również w II rundzie 7:6(5), 4:6, 3:6 Białorusince Wiktorii Azarence.
Iga Świątek wróciła na kort po triumfie w Madrycie i porywającym finale z Białorusinką Aryną Sabalenką. To było jej 20. zwycięstwo w turnieju WTA. W Rzymie przed rokiem odpadła w ćwierćfinale z późniejszą triumfatorką Jeleną Rybakiną z Kazachstanu, ale wcześniej dwukrotnie to ona była najlepsza nad Tybrem. No i teraz z pewnością będzie jej łatwiej o powtórkę, bo wiemy już, że Rybakina nie obroni trofeum. Rozstawiona z czwórką zawodniczka przegrała z chorobą i postanowiła wycofać się z rywalizacji.
W grze jest za to liderka światowego rankingu, która w I rundzie miała wolny los, a w kolejnej bez trudu uporała się z niżej notowaną Bernardą Perą (77. WTA). Mecz nie miał większej historii. Świątek już przy pierwszej okazji przełamała Amerykankę. Ta się jednak nie załamała i za chwilę miała nawet breakpointa. Nie wykorzystała go, a Polka w kolejnym gemie ponownie odebrała jej serwis. Do końca partii nie dała Perze urwać choćby gema i wygrała 6:0.
W drugim secie pojedynek zrobił się bardziej wyrównany. W czwartym gemie raszynianka musiała się nieźle natrudzić, aby odebrać podanie rywalce i wykorzystała dopiero... ósmego breakpointa! Gdy potem ponownie przełamała Amerykankę kibicom mogło się wydawać, że za chwilę pojedynek się zakończy. Przyszedł jednak kolejny morderczy gem, w którym Świątek miała już dwie piłki meczowe, ale Pera walczyła i wypracowała sobie kolejne breakpointy. Wykorzystała czwartego i pierwszy raz w meczu to ona przełamała wyżej notowaną tenisistkę. Potem jednak sama straciła serwis i przegrała 2:6. To było ich trzecie spotkanie na korcie i trzeci raz wygrała nasza zawodniczka.
– Kort był ciężki, cięższe piłki. Musiałam się do tego dostosować. Dwa zwycięstwa tutaj w Rzymie i niedawny sukces w Madrycie dają mi pewność siebie – mówiła Świątek po meczu. Teraz jej rywalką będzie Julia Putincewa, urodzona w Moskwie reprezentantka Kazachstanu (41. WTA). Obie będą rywalizować po raz czwarty, do tej pory zawsze to raszynianka była górą.
Niestety z Rzymem pożegnała się Magdalena Fręch (55. WTA), która uległa trzeciej tenistce świata, Amerykance Coco Gauff. Polka w I rundzie pokonała 7:6 (2), 6:3 Amerykankę Ashlyn Krueger (66. WTA; było to ich drugie starcie, mają bilans remisowy). Potem poprzeczka powędrowała znacznie wyżej, choć pojedynek z Gauff łodzianka zaczęła od przełamania. Niestety potem sama oddała trzy serwisy z rzędu i Amerykanka prowadziła już 5:1. Fręch udało się jeszcze raz odebrać podanie wyżej notowanej przeciwniczce, ale na więcej nie było jej stać. Przegrała 3:6.
Drugą partię to Polka rozpoczęła słabiej, bo oddała serwis Gauff. I choć zaraz potem sama przełamała przeciwniczkę, to potem znów łatwo straciła podanie. Na dodatek zaczął dokuczać jej ból pleców i potrzebna była pomoc fizjoterapeuty. Końcówka seta to ponowna seria przełamań, a że dwa z nich były dziełem Amerykanki, Fręch przegrała ostatetecznie 3:6.
W ślady Fręch poszła też Magda Linette (51. WTA). Ta w I rundzie uporała się 6:3, 6:2 z Chinką Lin Zhu (57. WTA; wygrała dopiero pierwszy raz w trzecim starciu), lecz potem przyszła jednak przegrana z rozstawioną z numerem 24 Białorusinką Wiktorią Azarenką, choć zaczęło się obiecująco. Pierwsza partia była niezwykle wyrównana, obie tenisistki przełamywały się po trzy razy, do stanu 6:6 utrzymywał się remis i potrzebny był tie-break. Tutaj walka dalej była zażarta, Polka wyszła na prowadzenie 6:3, miała trzy piłki setowe i wykorzystała ostatnią. Wygrała do pięciu.
Następna partia była również wyrównana. W trzecim gemie Azarenka straciła podanie, potem to samo spotkało Linette i do dziesiątego gema żadna z rywalek nie dawała się przełamać. Wtedy jednak to Białorusinka wykorzystała chwilę słabości przeciwniczki, odebrała jej serwis i wygrała 6:4. A w decydującej odsłonie polska zawodniczka grała już gorzej. Dała się dwukrotnie przełamać i wyżej rozstawiona rywalka prowadziła już 5:1. Siódmy gem był najdłuższy i najbardziej zaciekły. Białorusinka miała aż cztery piłki meczowe, ale Linette się obroniła i sama wywalczyła dwa breakpointy. Finalnie przełamała byłą liderkę światowego rankingu, choć już jej nie dogoniła w secie. Przegrała 3:6, a świetne starcie trwało prawie trzy godziny. To była czwarta porażka naszej tenisistki w ich szóstym pojedynku, ale swojej postawy poznanianka nie musi się wstydzić.
Na rzymski występ czeka Hubert Hurkacz (9. ATP). I to czeka zapewne z wielkimi emocjami, bo w II rundzie zmierzy się z legendą tenisa, Hiszpanem Rafaelem Nadalem (obecnie dopiero 305. w rankingu ATP). To będzie ich pierwsze spotkanie na korcie. I być może ostatnie, bo niespełna 38-letni zwycięzca 22 turniejów wielkoszlemowych po sezonie kończy karierę.
Zdjęcie: screen YouTube